O Kazimierzu, cz. II – Michał Baliński

Część I – czytaj…

Jest wszakże jeszcze jeden dom opodal od rynku stojący, przy ulicy tak zwanej Senatorskiej, który równie jak to cośmy już opisali, każdego dziś ściąga uwagę nadzwyczaj starożytną swoją postawą. Prócz gotyckiej budowy zdobią go oddrzwia kamienne i rozliczne z pisma świętego napisy na ścianach; teraz jest garbarnią. Ze trzech kościołów tego miasta, najdawniejsza jest fara, jeszcze w XI wieku od Lamberta Biskupa Krakowskiego założona (Długosz 111, 269), a w roku 1610 od Jana Firleja zupełnie odnowiona. Dwa inne kościoły, to jest: Ś-ej. Anny i Reformatów, późniejszej są fundacyi, pierwszy jednak jest dziełem odległych czasów; a drugiego założycielem w roku 1627, pod tytułem Zwiastowania P. M. był Henryk Firlej Biskup Poznański. Na wzniosłej opoce wapiennej, na pochyłości której jest fara, sterczą białe zwaliska zamku zbudowanego i nie raz zamieszkałego przez Kazimierza. Od miasta są jeszcze dość znaczne mury, a z drugiej strony stoi wysmukła i okrągła baszta, świecąca białością swoich kamieni, jakby latarnia na przylądku morskim.

Historya Kazimierza chociaż tylko handlowego i niewielkiej starożytności miasta, nie jest pozbawiona zupełnie pewnej barwy romantycznej. W XIII w. przed założeniem grodu, na gruncie wsi zwanej Skowierzynek stał skromny drewniany kościół i klasztor Norbertanów, którzy kilka jeszcze wiosek okolicznych posiadali. Częste napady hord tatarskich i najazdy litewskie, a nareście głód w r. 1315 zniszczył prawie zupełnie tą osadę. Jest podanie że jeszcze za życia Władysława Łokietka, syn jego, później Kazimierzem Wielkim zwany, upodobawszy piękne położenie tego miejsca, wyjednał u ojca zamianę dóbr klasztornych dla siebie, na inne królewskie pod Krakowem. Może to po ożenieniu jego z Aldoną córką Gedemina nastąpiło. Cożkolwiek bądź, to pewna że Norbertanie przenieśli się do wsi Bawoł pod Krakowem, a Skowierzynek i okolice jego zamienione zostały na dobra królewskie. Tam dopiero Król Kazimierz wzniósł na górze od północy zamek mocny z natury i sztuką obwarowany, a postawą okazały. Ściany baszty dziś pozostałej około pięciu łokci grube, przekopy od południa gdzie jest cmentarz farny szerokie, studnia w skate okrągło na 36 sążni wykuta , przestronne lochy do wycieczek pod zamkiem ku Wiśle ciągnące się, świadczą jak wspaniała i groźna była budowa zamku.

Po tak świetnym początku, pośpieszył mądry i dobroczynny władzca zabezpieczoną tym sposobem przyszłą osadę od wszelkiej napaści ufundować i wznieść do stopnia znakomitego naówczas miasta. Stanęły więc murowane świątynie i piękne owe kamienice w rynku, któreśmy wyżej opisali, a przystań dla statków unoszących zboże żyznych niw Sandomierza i Krakowa ku morzu, okrążona z obu stron została szeregiem podobnież murowanych spichlerzy, których pozostałe zwaliska przypominają jak były ozdobne i wygodne. Tak zamożną ręką wzniesione miasto, zamieszkali nie tylko sami krajowcy, ale i z obcych krain zwabieni kupcy. Do osadników tych równie należeli powróceni rodzinnej ziemi z posagiem Aldony przez Gedymina, krajowcy, którzy w czasie częstych najazdów od Litwy w niewoli zapędzani byli. Kazimierz wtenczas policzony został wpoczet sześciu miast polskich prawem miejskiem obdarzonych, które najwyższy Sąd Królewski dla obywateli miejskich w Krakowie składały. Żydzi wszakże, pomimo szczególniejszego nad nimi orędownictwa Kazimierza, nie mieli przy tak świetnych początkach tego miejsca żadnego w nim domu; bo prócz siedmiu tak zwanych faktorów Esterki, o jakich akta miejskie wspominają, żaden inny nie miał tam stałego siedliska. Piękna jednak Esterka, kiedy surowy głos opinii publicznej nie zabezpieczał jej pokoju w Łobzowie, przeniosła swe mieszkanie do zamku Kazimierskiego. W nim to oblubienica jeżeli dumną była, i jeżeli duma szczęśliwym kogo robi, mogła być szczęśliwą, bo nie będąc królową, używała, jak podanie twierdzi, pozoru tej godności, gdy ją gmin nieświadomy tern nazwiskiem mianował.

W bliskiem sąsiedztwie, o milę tylko, żył w samotnym zamku na górze wśród wąwozów ciemnym lasem porosłej, Bochotnicą zwanym, dzikiego serca rycerz Maćko Borkowicz herbu Napiwonia, później Wojewoda Poznański. Dla odwagi i rzadkiej czynności umysłu, zrazu upodobany Królowi Kazimierzowi, miał sobie, poruczony dozór nad budową zamku, potem nawet opiekę mieszkającej w nim Esterki, podczas jednej z wypraw wojennych tego Monarchy na Ruś, nakoniec, powierzona mu została straż oddalonej przez Kazimierza i osadzonej w zamku Tarnowieckim małżonki Adelajdy Heskiej. Maćko nadużył zuchwale położonej w nim ufności. Podanie gminne głosi że nie wachał się nawet korzystać nikczemnie ze złożonych w ręku jego skarbów na wzniesienie zamku i innych budowli w mieście Kazimierzu. Historya zaś okazuje, że Borkowicz urosłszy w potęgę, rozbojami i rabunkiem napełniał okoliczne ziemie, wypadając z zamku swego na sąsiadów i podróżnych, lub dalekie nawet dwory najeżdżając (1); a niektórzy dziejopisowie rzucają podejrzenie, że strzegąc Adelajdy w Tarnowcu, poważył się wejść z nią w występne związki. Upominany wprzód tylko za najazdy od Króla, gdy nie mógł się od nich powściągnąć, uległ okropnemu losowi, który nań oburzenie powszechne, a może i potrzeba zatarcia obrażonego honoru Kazimierza sprowadziły. Pojmany za przybyciem do Kalisza nieuskromiony dotąd zbrodniarz, i przez wyrok publicznie zapadły na ukaranie śmiercią przez głód skazany został. Długosz powiada, że okutego w łańcuchy, zawieziono do 0lsztyna , gdzie w podziemnem dusząc się wiezieniu, a siano i wodę za pokarm mając w okropnych mękach szarpiąc własne ciało, zbrodniczego żywota dokonał. Tymczasem był ślad zostawiony w metrykach kościelnych fary Kazimierskiej, że ów dumny możnowładca straszną ową karę poniósł w pierwszej baszcie na zamku w Kazimierzu, przez dziewięć dni pasując się z zasłużoną śmiercią, i potem przez brata swego Janusza na cmentarzu farnym pogrzebiony. Podanie to wspierał pomniki imienia Borkowiczów w świątyni tej pozostałe, to jest kaplica od nich fundowana, nagrobek i herb Napiwonia zamiast pająka w kościele zawieszony. Taka jest powieść dziejopisów i tradycyi gminnych o tym pamiętnym rządcy Kazimierza.

Zamek tego miasta różnych później doświadczył kolei. W roku 1656 Karol Gustaw Szwedzki, przed bitwą pod Włostowicami z Czarnieckim stoczoną, wojskiem swoim osadził go, pierwszy cios murom tym zadawszy. August II kazał około r. 1704 naprawić szkody w nim od czasu i wojny zadane, dla dania odporu plądrującym po kraju pułkom Karola XII. Ale powtórnie Szwedzi go zniszczyli, w okopach przez siebie wzniesionych zostawując prócz tego pamięć swojej bytności. Podczas kampanii r. 1792 owa studnia głęboka w skale wykuta, zarzuconą do połowy została, a w r. 1806 Austryacy do reszty kazali gruzami zapełnić.

— Nazajutrz opuściłem Kazimierz, z jego spichlerzami z drugiej strony miasta również ciągnącemi się, i przejeżdżając wieś Bochotnicę, gdym wzrok mój nasycał roskosznem jej położeniem, ujrzałem zwaliska jakichściś starych murów, które wspólnie z ciemnym świerkiem i płaczącą brzozą, wieńczyły jedną z gór otaczających Bochotnicką dolinę. Wieśniacy powiedzieli mi, że ten zamek byt niegdyś mieszkaniem pięknej Esterki, ale ja com już zajrzał do starszych od zamku papierów, poznałem, iż to było niecne siedlisko niegodziwego Wojewody Maćka, a dreszcz przejął mnie na wspomnienie jaką śmiercią zbrodnie swe okupił!