Zamek nieznany
Paweł Lis
Nie będzie chyba przesady w stwierdzeniu, że ruiny zamku i kamienna wieża, zwana „basztą”, to najliczniej odwiedzane przez turystów zabytki w Kazimierzu Dolnym. Obiekty te to nie tylko dominanta w krajobrazie kulturowym tego miasta, ale wręcz jedna z jego ikon.
Nic więc dziwnego, że władze miasta postanowiły (wreszcie!) zadbać o ich stan techniczny, właściwe wyeksponowanie, należyte udostępnianie, rzetelną informację turystyczną, w końcu stworzenie możliwości jak najpełniejszego ich wykorzystania w życiu kulturalnym Kazimierza Dolnego. Udało się pozyskać środki unijne i ministerialne na konserwację i rewaloryzację całego zespołu zamkowego, w błyskawicznym tempie powstał projekt programu konserwatorsko – użytkowego, pierwsze projekty techniczne. Zgodnie z obowiązującym prawem pomyślano również o koniecznych, przedinwestycyjnych badaniach archeologicznych i architektonicznych, zlecono wykonanie programu takich badań, przewidując, że będzie to uzupełnieni badań z lat 70-tych XX wieku.
Wtedy to, ku zaskoczeniu nie tylko inwestora, ale także służb konserwatorskich, okazało się jak bardzo powierzchowna jest nasza wiedza zarówno o zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, jak i o starszej, kamiennej wieży! Jak to się stało, że te ikony kazimierskiej substancji zabytkowej, w znacznej mierze nadal pozostają nieznane?…
Pomińmy czasy, kiedy obiektami tymi – jeszcze przed I wojną światową – zajmowało się Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości; także te późniejsze, kiedy opiekę konserwatorską roztaczali nad nimi Jan Witkiewicz-Koszczyc, Jerzy Siennicki, Karol Siciński. Z ich działań nie zachowały się praktycznie żadne materiały dokumentacyjne. Nie sposób dociec, czy oparte były na jakichkolwiek naukowych podstawach badawczych. Sytuacja zmieniła się na początku lat 70-tych XX wieku, gdy konserwatorem zabytków na terenie Kazimierza Dolnego został Jerzy Żurawski. W 1973 roku powstał „Program badań architektoniczno-archeologicznych zamku i baszty w Kazimierzu Dolnym n/Wisłą”, autorstwa Jadwigi Czerepińskiej, Tadeusza Augustynka i Andrzeja Hunicza. Jak sami autorzy piszą: „opracowano go na podstawie szczupłej bazy archiwalnej i wizji lokalnych, bez oparcia o inwentaryzację nieodzowną przy tego typu opracowaniach”. Stało się tak z tej prostej przyczyny, że inwentaryzacji takowej nie było. Co nieco w kwestiach archeologicznych podpowiedziały autorom programu wyniki badań sondażowych, przeprowadzonych w roku 1971 przez Andrzeja Kutyłowskiego, pełniącego wówczas funkcję wojewódzkiego konserwatora zabytków ds. archeologicznych.
Zaraz po tym, jak powstał program ruszyły badania: w 1973 i 1974 roku wykopaliska archeologiczne na zamku prowadziła Maria Supryn, w 1975 roku do badań architektonicznych przystąpił Henryk Siuder. Niestety, badania te były bardzo mocno utrudnione – a wręcz ograniczone – stanem technicznym murów, obok których nie sposób było bezpiecznie lokować archeologiczne wykopy czy prowadzić na nich badania architektoniczne. Zarówno archeolodzy jak i badacze architektury musieli się więc ograniczyć do pierwszego etapu badań. Pozwolił on na w miarę gruntowne zbadanie dziedzińca zamkowego, przebiegu murów kurtynowych, lokalizacji wejścia na zamek, odkrycia kilku obiektów m.in. kamiennej studni, ustalenia poziomów użytkowych dziedzińca i datowania budowy zamku oraz poszczególnych faz jego rozbudowy. Powstała także szczegółowa inwentaryzacja architektoniczna zamku. Na badania wieży zbrakło czasu… Odłożono je do drugiego etapu badań, podobnie jak badania archeologiczne skrzydeł mieszkalnych zamku, odgruzowanie kondygnacji piwnicznych oraz związane z tym analityczne badania architektoniczne, w tym opracowanie ostatecznych wniosków z nich wnikających. Problem jednak w tym, że ten drugi etap już nie nastąpił… Na podstawie dotychczasowych rezultatów prac badawczych rozpoczęto natomiast prace zabezpieczające i konserwatorskie, które nadały kazimierskiemu zamkowi – zgodnie z lansowaną wówczas doktryną konserwatorską – charakter „trwałej ruiny”. Prace te trwały do początku lat 80-tych, a archeolodzy i badacze architektury przenieśli się tymczasem na zamek w Janowcu, gdzie wytrwale pracowali przez następne ponad … 20 lat!. Pierwsi z nich odwiedzali kazimierski zamek jeszcze tylko przy okazji nadzorowania prac budowlanych. Czynił to np. w roku 1981 Andrzej Hunicz, dokumentując fundamenty i kondygnacje piwniczną wieży zachodniej – obecnego tarasu widokowego. Jadwiga Czerepińska, z punktu widzenia historyka, podjęła się próby nakreślenia na podstawie dotychczasowej szczupłej bazie źródłowej, szkicu dziejów zespołu zamkowego, uwzględniającego poczynania archeologów i architektów. Obraz przez nią opublikowany, zarówno w monografii historyczno-urbanistycznej miasta oraz odrębnej broszurce poświęconej zamkowi i wieży, obowiązywał do dziś i był popularyzowany w wielu przewodnikach turystycznych.
Czytelnik powyższego tekstu natychmiast może zauważyć, że z tą naszą wiedzą – szczególnie o zamku – nie jest tak źle, coś tam jednak wiemy! To prawda, lista ustaleń badawczych jest wcale okazała: dotyczy ona głównie chronologii zamku, narysu murów, datowania faz przebudowy. Ale lista nierozwiązanych do dziś problemów badawczych jest jeszcze większa. Niemal nic nie wiemy o pierwotne formie wjazdu na zamek, narysie budynku bramnego, nadal niejasne są relacje chronologiczne pomiędzy poszczególnymi murami kurtynowymi oraz ich powiązani z wieżami: południową i południowo-zachodnią. Nie znamy podziałów wewnętrznych skrzydeł mieszkalnych i etapów ich rozbudowy. Ustalenia wymagają pierwotne i wtórne poziomy użytkowe, komunikacja pionowa, stratygrafia tych poziomów i ich chronologia, a co za tym idzie jednoznaczne określenie, gdzie doszukiwać się reliktów najstarszego założenia i precyzyjne ustalenie zasięgu kolejnych faz rozbudowy, ich kształtu, charakterystycznych detali architektonicznych i rozwiązań technicznych. I choć brzmi to nieco jak specjalistyczny bełkot, ale trzeba mieć świadomość, że rozwiązanie tych problemów może nam odpowiedzieć np. na pytanie czy przypadkiem pod zasypiskiem w skrzydle południowym nie kryją się jeszcze najstarsze partie zamku, wzniesione za czasów Kazimierza Wielkiego – wiele wskazuje na to, że spacerując po dzisiejszym dziedzińcu zamkowym, poruszamy się tak naprawdę na poziomie … pierwszego piętra pierwotnego założenia obronnego!
Problemem wcześniejszych badań było również to, że były one prowadzone oddzielnie przez archeologów i architektów, a ich wyników nigdy tak naprawdę nie porównano i nie wyciągnięto wspólnych wniosków. Jak to jest istotne, mówi prosty przykład: wspólna praca nad opracowywaniem obecnego programu badań przez specjalistów obu tych dyscyplin doprowadziła m.in. do ustalenia, że tajemnicze otwory w murach kurtynowych zamku są w istocie otworami odprowadzającymi wody opadowe z XIV-wiecznego dziedzińca zamkowego. Co najciekawsze, odkrycie to umożliwiło rezygnację w chwili obecnej z projektowania i wykonania skomplikowanego systemu odwadniającego dziedziniec zamku! Zmiany w przygotowywanym projekcie pozwolą na stworzenie prostego systemu odwodnienia, wykorzystującego te autentyczne otwory. Tak to myśl techniczna XXI wieku będzie mogła skorzystać z urządzeń z XIV wieku! To chyba niezły argument do zrozumienia potrzeby prowadzenia badań archeologicznych i architektonicznych przed planowanymi pracami projektowymi i budowlanymi. Tą wzajemną zależność i konieczne następstwo bardzo mocno artykułował przy wydawaniu pozwolenia na obecne prace Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków, dbając o to aby prace projektowe powstawały na rzetelnych podstawach badawczych – zarówno dotychczasowych, jaki i tych, do których ustalenia zmierzają obecne badania. Był moment, gdy obawy budziło zbyt wczesne zaawansowanie prac projektowych, wyprzedzające niejako etap badawczy. Jednak dzięki zaangażowaniu wszystkich zainteresowanych stron: władz miasta, służb konserwatorskich, autorów programu konserwatorsko-użytkowego oraz autorów programu badawczego, a w szczególności ogromnej wiedzy i niekwestionowanemu autorytetowi prof. Marii Brykowskiej, udało się wszystkie elementy poskładać w logiczną i zgodną z obowiązującymi przepisami całość, a dla programu rewaloryzacji kazimierskiego zamku zapaliło się zielone światło.
Na teren kazimierskiego zespołu zamkowego już wkroczyli archeolodzy. Ich zadaniem będzie zbadanie wnętrza kamiennej wieży (baszty), a w szczególności jej partii piwnicznej (czyli zapewne: więziennej – to niejako próba zmierzenia się z kazimierską wersją legendy o głodowej śmierci Maćka Borkowica) oraz terenu wokół niej w poszukiwaniu ewentualnych pozostałości umocnień lub budowli drewnianych oraz reliktów pierwotnej drogi dojazdowej do wieży. Architekci zbadają wątki murów, określając m.in. wewnętrzne poziomy użytkowe oraz ewentualne fazy budowy tego obiektu. To tak naprawdę pierwsze badania naukowe tego unikalnego zabytku architektury. Aż dziwne, że dopiero teraz?…
Na zamku badania archeologiczne i architektoniczne skoncentrują się głównie w skrzydłach mieszkalnych: południowym (najstarszym) i zachodnim (zapewne najmłodszym). Zbadanie i odgruzowanie tych partii założenia pozwoli być może na odsłonięcie nieznanych dotąd pomieszczeń, rozpoznanie i określenie podziałów wewnętrznych, poziomów użytkowych, ustalenie przebiegu klatek schodowych i ciągów komunikacyjnych. Być może dawny układ pomieszczeń, jego ewentualne odtworzenie, będzie przydatne dla nowych funkcji zamku?
Nie sposób wszak prowadzić prac konserwatorskich i remontowych, czy adaptacyjnych, bez gruntownej i możliwie kompletnej wiedzy o obiekcie, tym bardziej gdy obiekt ten ma unikalną wartość historyczną i zabytkową. A kazimierski zamek takową właśnie posiada, choć znacznej jej części możemy się tej chwili jedynie domyślać! Pełne jej odkrycie może nastąpić jedynie w drodze prac badawczych – te już się zaczęły i wpada nam jedynie czekać na ich, oby jak najciekawsze, wyniki!
Paweł Lis
Poniżej: kazimierski zamek, stan z 1943 r. (diapozytywy autorstwa Jerzego Schwartza, zbiory Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym)