Moja szkoła
Marcin Pisula

31 maja 2011 r.

Dziś mija rok od wybuchu mojej szkoły.

W naszej tradycji rok to okres, w którym kończyć się ma czas smutku i opłakiwania, można spokojnie i trzeźwo spojrzeć wstecz.

Szkoła przy ulicy Szkolnej 1 odgrywała bez wątpienia niezwykle ważną rolę w moim życiu. Jako małe dziecko, często byłem tam zabierany przez mamę.

Potem zaczęła się nauka – 8 lat podstawówki. Były to z pewnością jedne z najmilszych chwil w moim życiu. Lekcje, zuchowe i harcerskie zbiórki, gonitwy po korytarzach i dziedzińcu, dyskoteki, kolana rozbijane na asfaltowym boisku, nielegalne wyprawy na Krzyżówkę, wchodzenie na studnie i mury, huśtanie się na bramie… Oj, lepiej nie zaczynać.

Tyle wspomnień, że można by książkę napisać.

Potem były 4 lata w LO, studniówka w auli i sali gimnastycznej, matura i pożegnanie szkoły. Rozłąka trwała jednak dosyć krótko, bo tylko 3 lata. Wkrótce zaczęły się praktyki pedagogiczne w podstawówce i LO. Jako student pomagałem prowadzać także szkolne Koło PTTK. W szkole też odbywały się zabawy sylwestrowe i wesela moich koleżanek.

Wreszcie rozpoczęła się praca w gimnazjum. Już w innej roli – w roli nauczyciela – powróciłem do mojej szkoły. Lubiłem i lubię tę pracę.

Tysiące chwil, wydarzeń, rozmów, setki ludzi ciągle przebijają się w mej pamięci. 12 lat minęło tak szybko…

30 maja 2011 roku, kończąc szóstą i ostatnią godzinę lekcyjną zacząłem pakować się do wyjścia. Uzmysłowiłem sobie, że następnego dnia z inną klasą będę realizować tan sam co dzisiaj temat, i to na pierwszej lekcji. Złożyłem więc materiały na rogu biurka, nie zwijałem mapy. „No to do jutra” – pomyślałem przekręcając drzwi klasopracowni. W życiu bym nie przypuszczał, że była to ostatnia lekcja w tej sali. Jak to się mówi, nie zbadane są wyroki Boże.

31 maja o godz. 6.15 zadzwonił telefon. Zaspany podniosłem słuchawkę.

„Dzień dobry, jestem mamą Tomka. Czy syn ma iść do szkoły? Nie ukrywam, że cokolwiek niezadowolony z biegu wydarzeń, może i trochę opryskliwie zapytałem: „A czego ma nie iść”?

„Jak to? Pan nic nie wie?! W szkole był wybuch!”

Za kilkanaście minut byłem już pod szkołą. Straże, szkła, ludzie. Widać było, że coś się naprawdę stało. Znajomy strażak zawołał mnie mówiąc: podejdź tu i zobacz.

Podszedłem do bramy… Nie chcę więcej pisać o tym, co myślałem i czułem, to był po prostu szok.

Jedna myśl przebijała się wtedy i przebija się zawsze, zawsze, pewnie nie tylko mnie, ale i wszystkim, co tam byli: BOŻE, dobrze, że nikomu nic się nie stało.

Dziś, patrząc na wizualizacje i projekty jestem pełen nadziei i optymizmu.

Projekt przyszłej szkoły już od pierwszego spojrzenia bardzo przypadł mi do gustu. Jest tam coś ze starego budynku, budynku wspomnień, jest i coś nowego, nowoczesnego. Myślę, że przy dzisiejszej technice byłoby możliwe odbudowanie takiej samej szkoły, szkoły wspomnień ze skrzypiącymi, dębowymi schodami i wytworną aulą. Nie mam jednak wątpliwości, że szkoła ma służyć przede wszystkim przyszłym pokoleniom i to z myślą o nich powinno się planować odbudowę. Po starej szkole na otarcie łez oprócz wspomnień zostanie jeszcze bryła bardzo przypominająca dawny budynek.

Wierzę, że doczekam się dnia, kiedy znów przekroczę progi szkoły przy ulicy Szkolnej 1.

Marcin Pisula, 31 maja 2012 r.

Czytaj też… Wspomnienie Mariana Jędrucha, Pana woźnego z dnia wybuchu gazu w szkole