Życie i śmierć Hieronima Dekutowskiego

Jan i Maria Dekutowscy więcej dzieci nie mieli. Hieronim urodził się jako ostatni, dziewiąty, 24 września 1918 roku.

Ojciec większość czasu spędzał w swoim warsztacie blacharskim, za to mama – cały swój czas poświęcała dzieciom. Ojciec – piłsudczyk i członek PPS wpajał dzieciom patriotyczne wartości, matka je podsycała. W wojnie polsko bolszewickiej brał udział najstarszy brat Hieronima, Józef, a temat Ojczyzny wciąż powracał, kształtując dzieci Dekutowskich od maleńkości. Po latach, mąż Marii, siostry Hieronima zostanie zamordowany w Katyniu.

Hieronim był zaangażowanym harcerzem i społecznikiem, co nie znaczy, że był chłopakiem srogim i nienaturalnie poważnym. Nie stronił od psot.

Szkolni koledzy wspominają go jako młodzieńca naznaczonego koleżeńskim solidaryzmem, skłonnością do psikusów, a także talentem malarskim.

Jeden z nich, W. Reczek, pisze: Zawsze pełen humoru, nieokiełznanej młodości, autor wszelkich psot szkolnych, pomysłów i drak. Jedną z nich, przez którą o mało nie wylecieliśmy z gimnazjum, to było wrzucenie w okresie świąt żydowskich tzw. Kuczek do budek, w których świętowali Żydzi – zdechłych kotów, szczurów itp.

Po maturze chciał zdawać na studia. Tymczasem wybuchła wojna.

Zgłosił się do wojska na ochotnika.

Hieronim miał dziewczynę. Postanowiwszy, że stanie do walki, podjął decyzję o rozstaniu. Nie chciał ani jej narażać, ani – w razie aresztowania – dawać swojej bliskości wrogowi jako narzędzia tortur.

Losy wojenne miotały nim po Europie, nadawano mu kolejne awanse, doceniano, wreszcie Hieronima – Cichociemnego zrzucono w okolicach Wyszkowa.

(wypis z historii): Po francuskiej klęsce, wraz z tysiącami polskich rozbitków, Hieronim Dekutowski dotarł do Anglii i otrzymał przydział do 3 baonu 1 Brygady Strzelców. Wyróżniającego się żołnierza awansowano do stopnia podchorążego, następnie skierowano do Szkoły Podchorążych Piechoty w Dundee. Potem został przydzielony do plutonu czołgów w 3 baonie 1 Brygady Strzelców, a następnie do Sekcji Szkolnej Ośrodka Radiowego. W ewidencji Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, znajduje się następujący fragment opinii o tym podchorążym: Bardzo ambitny, sumienny, ideowy. Życiowo mało wyrobiony. Fizycznie silny. Duży wpływ na otoczenie. Zdolności organizacyjne duże. Wartości dowódcze duże. Ogólnie: bardzo dobry 4.

W październiku 1942 roku Dekutowski ukończył kurs spadochronowy, a w marcu 1943 roku został zaprzysiężony jako „cichociemny”, przyjmując pseudonim „Zapora”. Przysięgę odbierał ppłk dypl. Michał Protasiewicz, który we wniosku awansowania do stopnia podporucznika, tak ujął osobowość „Zapory”: Bardzo energiczny i pojętny. Bardzo ambitny. Dobry wpływ na otoczenie. Zdolności organizacyjne i dowódcze duże. Spokojny, małomówny. Dyscyplina i lojalność służbowa – duża. Patriotyzm bardzo duży. Ogólnie dobry. Nadaje się na stanowisko oficerskie 5.

Nocny lot nad okupowaną Polską odbył się 17 września 1943 roku, jakby w rocznicę sowieckiej inwazji. Grupa liczyła ośmiu skoczków pod dowództwem por. naw. Władysława Krzywdy. Była to druga wyprawa. Pierwsza (7 IX 1943) się nie powiodła. Samolot zabłądził i powrócił do bazy na ostatnich litrach paliwa.

W nocy z 16 na 17 września 1943 r., w ramach operacji o kryptonimie „Neon 1”, Dekutowski został zrzucony wraz z kpt. dypl. Bronisławem Rachwałem ps. „Glin” i ppor. Kazimierzem Smolakiem ps. „Nurek” do okupowanej Polski na placówkę „Garnek” 103 (okolice Wyszkowa). Rozkazem Naczelnego Wodza z 30 października tego roku awansowano go do stopnia podporucznika rezerwy. Otrzymał przydział do Kedywu Okręgu AK „Lublin”. Początkowo był oficerem w oddziale partyzanckim Tadeusza Kuncewicza ps. „Podkowa”.

Nadszedł listopad 1943 r. Oddział kwaterował w dołach topoleckich. Do kompanii dołączył por. Czesław Bończa-Pióro „Colt”, który objął funkcję kwatermistrza. Pod nadzorem „Doliny” przystąpiono do budowy bunkrów na leże zimowe. Zgodnie z decyzją komendanta „Adama” oddział „Podkowy” miał pozostać w lesie, a reszta oddziałów przejść na kwatery. W listopadzie 1943 r. do oddziału „Podkowy” został przydzielony zrzutek ppor. Hieronim Dekutowski „Zapora”. „Podkowa” podjął decyzję wydzielenia plutonu żołnierzy dla ppor. „Zapory”. Po skontaktowaniu go z miejscową siatką terenową, uzgodnił budowę bunkra na tzw. Łyścu w pobliżu Hoszni Ordynackiej (gmina Radecznica).

Kwaterując tam przeprowadził kilka udanych akcji nie tylko osłaniających ludność Zamojszczyzny. 4 grudnia 1943 r. oddział dowodzony przez „Zaporę” przeprowadził akcję rekwizycyjną w nasiedlonej wsi Źrebce. Zabitych zostało 5 kolonistów niemieckich, a po stronie polskiej „Haik”.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Na uroczystą Wigilię przybyło wielu przedstawicieli miejscowej organizacji AK. Komendant „Adam” wraz z „Podkową” udali się do Radecznicy po kapelana o. Wacława Płonkę ps. „Czarny”. W drodze z Radecznicy do obozu powożący końmi „Ruko”, skręcając z Gorajca do Czarnegostoku zjechał z nasypu, wywracając sanie. Z humorem postawiono sanie i już bez przeszkód dojechano do obozu. W podniosłym nastroju spożyto wieczerzę wigilijną, złożoną z tradycyjnych potraw. Były przemówienia, występy miejscowego chóru. Solo występował Jerzy Janowski „Blask”, zbierając zasłużone oklaski. Goście rozjechali się późnym wieczorem. Była to jedyna uroczysta Wigilia w lesie w Obwodzie Zamość Armii Krajowej.

W partyzanckich kryjówkach przechowywał i uratował wielu Żydów ściganych przez Niemców, przeprowadził też wiele akcji likwidowania konfidentów. Następnie objął dowództwo skadrowanej 4. kompanii w 9. Pułku Piechoty Legionów AK w Inspektoracie Rejonowym AK „Zamość”. Atakował uzbrojone wsie niemieckich osadników, walczył z wojskiem, likwidował niemieckich konfidentów, pomagał ukrywającym się Żydom, zwalczał bandytyzm. W styczniu 1944 r. został szefem Kedywu w Inspektoracie Rejonowym AK „Lublin”-”Puławy” i jednocześnie dowódcą oddziału dyspozycyjnego Kedywu (OP 8). Dzięki połączeniu sześciu niewielkich, samodzielnych jednostek AK operujących w różnych rejonach powiatów lubelskiego i puławskiego stworzył najliczniejszy na Lubelszczyźnie oddział partyzancki typu lotnego. Według badaczy jego oddział między styczniem i lipcem 1944 r. przeprowadził samodzielnie i wraz z oddziałem ppor. Mariana Sikory ps. „Przepiórka” ponad 80 akcji zbrojnych przeciwko Niemcom, najwięcej spośród wszystkich jednostek okręgu lubelskiego.

Wiosną 1944 roku, z oddziału dyspozycyjnego wyłoniono lotny oddział partyzancki dowodzony przez „Zaporę”, w składzie OP 8. Grupa podlegała dowódcy OP kpt. Konradowi Schmedingowi ps. „Młot”. Oddział szybko się rozrastał ponad stan plutonu i pod koniec niemieckiej okupacji prawobrzeżnej Wisły, liczył około 200 partyzantów, dlatego został podzielony na dwa pododdziały. Jednym dowodził „Zapora”, drugim „Opal”. Na terenie Obwodu Puławy, oddziały „Zapory” oraz „Przepiórki” – Mariana Sikory, w pierwszym półroczu 1944 roku wykonały ponad 80 akcji bojowych, z czego około 50 przypadało na oddział „Zapory”. Przeważały ataki na transporty kolejowe i drogowe, a także likwidowanie szpicli i donosicieli.

Jedna z takich akcji, pod Krężnicą Okrągłą 24 maja 1944 r., miała charakter regularnej bitwy. Podczas akcji „Burza” jego oddział, tworzący tym razem 1. kompanię odtworzonego 8. Pułku Piechoty Legionów AK, otrzymał zadanie objęcia ochrony sztabu Komendy Okręgu, pozostającego w konspiracji po zajęciu Lubelszczyzny przez wojska sowieckie. 28 lipca 1944 r., po decyzji zwierzchników złożenia broni przez oddziały, ppor. H. Dekutowski rozwiązał swoją kompanię i ukrywał się wraz z podkomendnymi w Puławach, Lublinie i Tarnobrzegu. W sierpniu 1944 r. ponownie zmobilizował swój oddział na pomoc walczącej Warszawie, ale po nieudanej próbie przekroczenia Wisły, rozformował go i nadal ukrywał się na dawnych AK-owskich kwaterach.)

W Kazimierzu Dolnym, 19 maja 1945 roku miał miejsce brawurowy wyczyn – rozbicie posterunku MO. W walce zabito 5 milicjantów i ubeków oraz kilku żołnierzy i 2 oficerów r o s y j s k i c h.

Mimo nauczki z maja, UB znowu nasiliło represje. Kazimierską „twierdzę” UB zdobyto ponownie 17 września 1945 r. W czasie walki padł 1 milicjant, 6 zostało rannych.

Jedną z największych walk stoczyli „Zaporczycy” koło Krężnicy Okrągłej: 24 maja 1944 zaatakowali jadącą z Opola Lubelskiego do Bełżyc kolumnę 15 samochodów ze zbożem, osłanianą przez oddział wojska. Niemcy przyjęli walkę. Trwała około dwóch godzin. Zginęło 18 żołnierzy Wehrmachtu. Po stronie akowców było czterech zabitych. Partyzanci zdobyli wiele broni, amunicji i zabrali tyle zboża, ile pozwolił na to pościg czterech kompanii żandarmerii. Oddział „Zapory” zaatakował z zasadzki kolumnę. Wroga wspierały nawet samoloty wywiadowcze, które wiązkami granatów i ostrzałem broni maszynowej atakowały partyzantów. Tylko części niemieckiej kolumny udało się wycofać. Na placu boju hitlerowcy zostawili ok. 50 zabitych oraz dużą ilość uzbrojenia. 17 lipca w kolejnym boju pod Kożuchówką nie dał się pokonać, lecz niestety został ranny w rękę; leczył się potem w Lublinie, Tarnogrodzie i w klasztorze w Borku Starym.

Podobną zasadzkę – jedną z ostatnich walk z wycofującym się niemieckim okupantem, urządzono 18 lipca na drodze z Ratoszyna do Chodla, z udziałem plutonów „Żbika”, „Kordiana”, „Ducha”, „Wampira”. Dowodził akcją „Zapora”. Niemcy na furmankach powożonych przez polskich furmanów, zostali zaskoczeni w wąwozie i byliby wybici bez większego oporu, ale partyzanci z obawy o furmanów, nie zasypali kolumny ślepym ogniem, tylko starali się odeprzeć Niemców od furmanek. Udało się to częściowo. Niemcy zdołali zdjąć z furmanki moździerz, ustawić go za nasypem i jego pociskami razić pozycje partyzantów. Poległo pięciu Niemców, ośmiu było rannych, ale dotkliwe były również straty „Zapory”: od pocisku moździerza zginał dowódca patrolu „Kordian” (January Rusch), lekarz oddziału Adam Jaworzyński ps. „Lwów” oraz „Sławek” – Stanisław Skowyra. Rany odniosło ośmiu partyzantów, w tym również „Zapora”. Poległ także furman Edward Dubiel.

Póki co – „Zapora” wykonywał rozkazy dowództwa AK, które znajdowało się pod brutalną presją sowietów. 1 tak np. Okręgowy Delegat Rządu meldował do Londynu:

… wezwany zostałem do gen. Berlinga w Lublinie w sprawie rozbrojenia PKB, a stamtąd pod eskortą do Wojewódzkiej Rady Narodowej w Lublinie. Następnie pod eskortą byłem zmuszony udać się do Chełma do gen. Żukowa (…). Gen. Żuków zakazał urzędowania, gdyż Związek Sowiecki nie uznaje Rządu w Lublinie.

Rozpoczynają się podstępne aresztowanie i deportacje dowódców. Oto dwie kolejne depesze do Londynu:

Murzyn

Dnia 31 lipca zostali wezwani oficerowie AK na godzinę 21 na odprawę. Wszyscy, którzy się zgłosili, zostali aresztowani…

Mewa

Dziś aresztowanie Del. Rządu. U SS Okr. (tzn. u Szefa Sztabu Okręgu – przyp. H.P.) przeprowadzono rewizje. Jana i inni wywiezieni – prawdopodobnie aresztowani. Wracamy w podziemia. Dla Oleja wydałem rozkaz pójścia za San. Spodziewane dalsze aresztowania AK. Dozorcom polecono zgłaszać nazwiska ujawnionych z opaskami ludzi.

„Wracamy w podziemia…”. Te słowa oddają tragizm polskiego zrywu wolnościowego z lat 1939-1944. Zamiast wracać do domów, do pracy i przerwanej nauki – muszą „wracać w podziemia”. Bolszewicki terror wpędza ich w podziemia, w lasy, zmusza do podjęcia nowego rozdziału walki o przetrwanie. Walki o godność, o honor żołnierza – Polaka.

Aż pewnego dnia żołnierze babińskiego plutonu wracający z pogrzebu poległych kolegów, zostali rozbrojeni przez sowietów, zaś ranny dowódca wkrótce zesłany do łagrów! Tak rozpoczynała się tragiczna konfrontacja prawdy o sowieckich „wyzwolicielach”. Tak jej też doświadczyli partyzanci „Zapory”. Rozpoczynał się czas dramatycznych wyborów. Decyzji na wagę życia: poddać się sowieckiej dominacji i terrorowi, albo walczyć z tym nowym okupantem.

Hymn „Zaporczyków”

Maszerują cicho niby cienie
Poprzez lasy, góry, pola.
Niejednemu wyrwie się westchnienie,
Idą naprzód – taka ich dola.
I idą wciąż naprzód, bo taki ich los
i ani żal, ani tęsknota –
Z tej drogi zawrócić nie zdoła nic,
Bo to jest „Zapory” piechota.
A gdy księżyc wyjdzie spoza chmury
I nastanie cicha, piękna noc,
To leśnej piechoty ciągną sznury.
Widać wtedy siłę ich i moc.
Choć twardą im była germańska dłoń,
Do boju ich parła ochota
I zawsze zwycięstwo musiało ich być,
Bo to jest „Zapory” piechota.
Teraz za drugiego okupanta
Jeszcze nam nie oschła jedna krew.
Po zdradziecku sięga nam do gardła,
Na tajgi Sybiru chce nas wieźć.
Pomylił się Stalin, pomylił się kat.
A z nim ta zdziczała hołota;
Za Zamek, za Katyń, za Sybir, za krew
Zapłaci „Zapory” piechota.

Przed aresztowaniem „Zapory” do jego organizacji wprowadzono czy też zwerbowano 63 konfidentów UB.

Miał złożyć broń, lecz cofnął się przed tym krokiem. Jeden ze współtowarzyszy pomógł mu zorganizować ucieczkę na zachód. Współtowarzysz okazał się być „towarzyszem”, a pomoc – pułapką. Pojmano go wraz z kolegami.

Torturowano, „sądzono”.

*

Ośmiu aresztowanych prowadzono schodami na górę pod silną eskortą. „Zapora” wyglądał bardzo źle. Szedł jakby potykając się, bo przecież w więzieniu zabierano im paski od spodni. Z wychudłego ciała przy ruchu te spodnie musiały się zsuwać. I co jest dla mnie bardzo dziwne, że zapamiętałam jego z tych kilku dni procesu, kiedy ich tak wprowadzano na górę, a zupełnie nie pamiętam „Stefana”, mego przyrodniego brata. Zastanawiałam się nieraz później nad tym. Sądzę, że wynikało to może stąd, że w tłumie przed salą rozpraw nie było nikogo, ani z rodziny, ani ze znajomych „Zapory”. Jedyną osobą, którą znał, byłam ja. Pamiętam doskonale jak pierwszego dnia odnalazł mnie oczami w tłumie i tak się zapatrzył, że kilka par oczu poszło za jego wzrokiem i spoczęło na mnie. To nie było przyjemne. Mogłam być pewna, że mnie będą śledzić. I tak było. Przypominam sobie taki epizod. Jechałam z kuzynką tramwajem. Nie było tłoku. Siedziałyśmy na ławce i ja jej coś mówiłam o tym procesie. I wtedy ktoś dotknął mojego ramienia, że się obróciłam. Był to jakiś starszy mężczyzna, kładący ledwo dostrzegalnym ruchem palec na ustach. Zrozumiałam w lot i ogarnęło mnie takie przerażenie, że ku zdziwieniu kuzynki wysiadłyśmy na pierwszym przystanku. Takie to były czasy. I jeszcze raz przeżyłam to jakieś wstrząsające spojrzenie „Zapory”, to gdy po ogłoszeniu wyroku, pod podwojoną jeszcze eskortą, wyprowadzano ich do karetek więziennych. To nie było tylko spojrzenie „Zapory”, ale tych wszystkich przy nim z nastawioną bronią. Może się obawiali, że ktoś go będzie odbijał? Komu to było w głowie w tym czasie, jeżeli nawet nikt łba nie ukręcił Abraszewskiemu.

Janina Szczepkowska-Szydłowska

Przewodniczącym składu sędziowskiego był Józef Badecki, ten sam, który sądził rotmistrza Witolda Pileckiego. Znany z niezwykle uprzejmego prowadzenia rozpraw i bardzo surowych wyroków. Istotnie, sędzia Badecki, zimny morderca był cały czas bardzo grzeczny. „Od początku zresztą wszyscy byliśmy dla niego morituri”…– pisze Siła – Nowicki.

Rozprawa odbywała się w warunkach spektaklu, taką też miała oprawę i taki charakter. Podsądnych przebrano w mundury Wehrmachtu. Kostium jednak nie oznaczał, że kurtyna opadnie i powróci życie. Na skazanych nałożono wyrok kilkakrotnych kar śmierci. Hieronima D. potem jeszcze przesłuchiwano i torturowano. Nie sypał; przeciwnie: na siebie wziął całą odpowiedzialnośc.

Po rozprawie przewieziono ich ponownie na Rakowiecką, również w niemieckich mundurach i pod silnym konwojem. Przed zamordowaniem wożono ich jeszcze „z workami na głowach, żeby ich nikt nie rozpoznał (z obawy przed ewentualnym odbiciem) jako świadków na rozmaite procesy podległych im członków WiN-u”.

W prośbie o łaskę skierowanej do „prezydenta” Bieruta po skazaniu go na karę śmierci, „Zapora” tak rekapitulował swój początek walki:

Po złożeniu matury w roku 1939 znalazłem się w obliczu wypadków wojennych, wstąpiłem do Armii, po skończeniu Kampanii przeszedłem wraz z odziałem na Węgry, po czym zgłosiłem się do Armii we Francji. Brałem udział w Kampanii francuskiej, a po upadku Francji byłem ewakuowany do Anglii, gdzie po odbyciu kursu spadochronowego w 1943 roku zostałem zrzucony w Polsce pod Warszawą do pracy wojskowej.

Ewa Kurek w książce „Zaporczycy” pisze o ostatnich chwilach Dekutowskiego: „Miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra. Zerwane paznokcie. – My nigdy nie poddamy się! – krzyknął, przekazując przez współwięźniów swe ostatnie posłanie. Według dokumentów, wyrok wykonano przez rozstrzelanie [o godz. 19.00 – TMP]. Mokotowska legenda głosi jednak, że ubowscy kaci zapakowali majora »Zaporę« do worka, worek powiesili pod sufitem i strzelali, sycąc swą nienawiść widokiem płynącej spod sufitu niepokornej krwi. Potem, w pięciominutowych odstępach, mordowali jego żołnierzy: »Rysia«, »Żbika«, »Mundka«, »Białego«, »Junaka« i »Zawadę«„.

Zygmunta Szendzielarza, ps. Łupaszka i jego podkomendnych (skazanych na śmierć przez ten sam Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie) też mordowano na Mokotowie w kilkuminutowych odstępach (8.II.1951 r., od godz. 19.45; „Łupaszka” zginął jako ostatni). „Pluton egzekucyjny” stanowił ten sam st. sierż. Piotr Śmietański, który, wzorem sowieckim, uśmiercał skazańców jednym strzałem w tył głowy (tak zabił też rotmistrza Witolda Pileckiego). Asystowali ci sami oprawcy: Alojzy Grabicki, naczelnik więzienia, jakiś lekarz i jakiś kapelan.

Tadeusz M. Płużański

Tego dnia zginęli:

  • mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” (ur. 1918) – cichociemny, komendant oddziałów leśnych Inspektoratu DSZ-WiN Lublin, a następnie dowódca zgrupowania partyzanckiego liczącego w szczytowym okresie ponad 300 ludzi;
  • kpt. Stanisław Łukasik „Ryś” (ur. 1918) – dowódca oddziału w zgrupowaniu „Zapory”;
  • ppor. Roman Groński „Zbik” (ur. 1926) – dowódca oddziału żandarmerii zgrupowania;
  • por. Jerzy Miatkowski „Zawada” (ur. 1923) – żołnierz zgrupowania, a następnie adiutant „Zapory”;
  • por. Tadeusz Pelak „Junak” (ur. 1922) – żołnierz „Zapory”, członek siatki terenowej WiN;
  • por. Edmund Tudruj „Mundek” (ur. 1923) – żołnierz oddziału „Rysia” w 1944 r. wywieziony do ZSRR, od 1946 r. ponownie w jego oddziale;
  • por. Arkadiusz Wasilewski „Biały” (ur. 1925) – żołnierz zgrupowania, adiutant „Zapory”.

Gloria victis!

czytaj źródła:

Zapora w sieci agentów
historycy.org
www.hieronimdekutowski.pl
„Mały Rycerz” – artykuł Bohdana Urbankowskiego o mjr „Zaporze”(fragmenty): „Mały Rycerz” – artykuł Bohdana Urbankowskiego o mjr „Zaporze” (fragmenty)

Siedmiokrotna kara śmierci

Proces majora „Zapory” Dekutowskiego – 15 listopada 1948 r. – pod jednym względem przypominał proces moskiewski: na sali rozpraw także słychać było śmiech. Zwłaszcza kiedy „Zapora” zarzucił komunistycznym władzom oszustwo polegające na ogłoszeniu amnestii i aresztowaniu żołnierzy, którzy się ujawnili, albo gdy mówił o podstępie, w wyniku którego został aresztowany w Nysie. Śmiech budziły także ubiory partyzantów – na salę rozpraw przyprowadzono ich w niemieckich mundurach, „Zapora” miał powybijane zęby, zdarte paznokcie i połamane ręce. Przewodniczący Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie Józef Badecki ogłosił w końcu wyrok. Zebranym na sali ubekom i dziennikarzom peperowskich gazetek najbardziej podobała się sentencja: otóż oficer WiN nie został skazany na zwykłą karę śmierci, ale na siedmiokrotną. Wyliczanka zarzutów połączona z kolejnym orzeczeniem kolejnej śmierci wydawała im się tak świetnym dowcipem, że aż rżeli.

Kim był skazany na siedmiokrotną śmierć major „Zapora”?

Dziwne, lecz jeszcze w szkole nazywano go „Małym Rycerzem” – jakby w tym sienkiewiczowskim przezwisku zamknięty już był jego los. (..)

Do wojska wstąpił jako ochotnik. Po odpowiednim przeszkoleniu dywersyjnym 4 marca 1943 r. został zaprzysiężony na rotę Armii Krajowej – miał skakać do Polski jako „cichociemny”. Przed odlotem do kraju musiał spalić wszystkie dokumenty i notatki. Podobno spalił wówczas swoje ostatnio napisane wiersze. Było to wykonaniem rozkazu – ale miało też wymowę symbolu.

Znowu w Polsce

Nocą 16-17 września Dekutowski wyleciał do kraju z grupą 8 skoczków lecących 3 samolotami. Zrzut miał miejsce 8 kilometrów na północ od Wyszkowa, na placówce odbiorczej „Garnek”. W momencie wylądowania Dekutowski otrzymał swój pierwszy stopień oficerski – podporucznika. Jeden ze skoczków, kurier do Delegata Rządu ppor. Kazimierz Smolak, został ciężko ranny, co uniemożliwiło mu dalszą ucieczkę. Nakryty przez gestapo zginął wraz z trzema osłaniającymi go żołnierzami. Dekutowski dotarł szczęśliwie do Warszawy i po krótkiej aklimatyzacji przedostał się na Zamojszczyznę, gdzie został dowódcą IV kompanii oddziału partyzanckiego „Podkowy”. Kwaterował w rejonie Hoszni Ordynackiej, przeprowadził kilka udanych akcji nie tylko osłaniających ludność Zamojszczyzny, ale nawet – nocą 4-5 grudnia – spacyfikował wieś Źrebce pod Szczebrzeszynem, zabijając kilku niemieckich kolonistów. W lutym 1944 r. został dowódcą oddziału dyspozycyjnego Kedywu Komendy Okręgu Lublin, podlegało mu około 200 partyzantów. Oddziały dywersyjne „Zapory” wykonały ponad 80 akcji bojowych i dywersyjnych. Sam Dekutowski awansował – awansował więc i jego przydomek: przyjaciele nazywali go „Małym Porucznikiem”, potem „Małym Kapitanem” , albo wręcz „Małym Rycerzem” – dla wzrostu, dla rycerskiej brawury i wąsików, które – nieco na wyrost – można było przyrównać do wąsów bohatera Pana Wołodyjowskiego…

24 maja 1944 r. „Zapora” stoczył zwycięską bitwę z Niemcami pod Krążnicą Okrągłą, w której po stronie wroga zaangażowane były dwa bataliony SS, cztery kompanie Wehrmachtu, żandarmeria i samoloty wywiadowcze. Niemcy pozostawili na pobojowisku co najmniej 44 zabitych. 12 dostało się do niewoli, zdobyto sporo broni. 17 lipca w kolejnym boju pod Kożuchówką „Zapora” nie dal się pokonać, lecz niestety został ranny w rękę; leczył się potem w Lublinie, Tarnogrodzie i w klasztorze w Starym Borku. Niezupełnie jeszcze wyleczony wziął udział w akcji „Burza”. W sierpniu 1944 r. – pomaszerował na odsiecz Powstaniu Warszawskiemu. Niestety – odsiecz została zatrzymana przez Sowietów. Nie powiodły się próby przebicia. Ranny w rękę „Zapora” zdemobilizował swój oddział, postanowił wrócić do Tarnobrzega, rozpocząć normalne życie, może rozpocząć studia historyczne, o których marzył już w gimnazjum… Rzeczywistość okazała się inna. W Tarnobrzegu już szukało go NKWD. „Zapora” z kilkoma najwierniejszymi żołnierzami skrył się w pobliskich lasach.

Powstanie Antysowieckie

Data 5-6 lutego to początek powstania antysowieckiego w Lubelskiem. Po Chodlu była odwetowa akcja UB. 7 lutego ubowcy otoczyli wieś Wały, w której – wedle doniesień aktywistów z PPR – stacjonował oddział „Zapory”. Dekutowski został ranny w nogę, lecz zdołał się przedrzeć przez obławę i przedarł się z 40 partyzantami za San. W akcie zemsty ubowcy podpalili w Skrzyńcu dom, w którym mieszkała żona zastępcy Dekutowskiego, Stanisława Wnuka – „Opala”. Gdyby ludzie nie przerwali kordonu i nie rzucili się do domu na ratunek – w ogniu zginęłyby trzy córeczki „Opala”. Bestialską akcją – to kolejna wiadomość dla IPN – dowodził jakiś „kapitan Zając”.

Aby dozbroić oddział, „Zapora” przeprowadza atak na pociąg w Kraśniku, rozbraja 20 milicjantów, których – po pouczeniu, że za dalsze wysługiwanie się okupantom poniosą karę – puszcza wolno. Można przypuszczać, że nieźle uśmieli się z jego rycerskiej naiwności. 26 kwietnia „Zapora” zajął Janów Lubelski, rozbił więzienie, w którym trzymano kobiety – uczestniczki Powstania Warszawskiego.

Oszustwo amnestii

U szczytu partyzanckich powodzeń „Zapora” otrzymał od zwierzchników rozkaz ujawnienia siebie i swoich partyzantów w ramach tzw. amnestii „Radosława” (tzn. po 22 VII 1945). „Zapora” wykonał rozkaz. Gdy odchodził ze służby w DSZ – otrzymał stopień majora. Amnestia okazała się oszustwem. Widząc, jak dookoła UB aresztuje AK-owców – „Zapora” postanowił przedostać się na Zachód. Próba ucieczki przez Czechosłowację zakończyła się niepowodzeniem, przy okazji uciekinierzy z Polski przekonali się o niewiarygodnej głupocie pracowników amerykańskiej ambasady. Dekutowski wrócił do partyzantki, a ponieważ zmieniły się struktury Podziemia, był teraz majorem Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Stopnia pułkownika jednak nie doczekał. Otrzyma go dopiero pośmiertnie w roku 1988.

Powrót do konspiracji

Odtworzone ugrupowanie „Zapory” liczyło około 200 partyzantów, od 7 II 1945 r. do 16 września 1947 r. przeprowadził 58 akcji na terenie lubelskiego, rzeszowskiego i kieleckiego, w których według oficjalnych wyliczeń zginęło ponad 400 żołnierzy LWP (gł. KBW), ubeków i milicjantów, a także czerwonoarmiejców. Akcjami najczęściej przeprowadzanymi przez żołnierzy „Małego majora” były: rozbijanie więzień, w których komuniści trzymali połapanych żołnierzy Armii Krajowej i WiN, a także likwidowanie placówek MO/ UB. Te budynki nie tylko służyły jako więzienia, były miejscami tortur i twierdzami okupacyjnej władzy. Niektóre z nich rozbijano kilkakrotnie. Tak było w Kazimierzu Dolnym, gdzie mimo nauczki z maja, UB znowu nasiliło represje. Kazimierską „twierdzę” UB zdobyto ponownie 17 września 1945 r.. W czasie walki padł 1 milicjant, 6 zostało rannych.

Kilkakrotnie rozbijano też „UBojnie” w Bychawie (6 marca 1946 r., kwiecień 1946 r., 2 czerwca 1946 r.) w Bełżycach (20 luty i 23 września 1946 r.) i inne. Operacji takich wykonali „zaporczycy” ponad 50, czyszcząc na jakiś czas Lubelszczyznę z siedzib „ludowej władzy”. Z akcji w większym stylu wspomnieć należy: rozbicie grupy operacyjnej KBW w Albinowie Małym pow. Zamość (17 stycznia 1947 r.). Podczas tej akcji zabito 7, wzięto do niewoli i wypuszczono po rozbrojeniu 13 żołnierzy; kilku przy okazji zdezerterowało. Ważnym elementem była walka z polską Targowicą. W nocy 26-27 września 1946 r. „zaporczycy” przeprowadzili pacyfikację Moniak – wsi ormowców. Spłonęło wówczas 29 zagród, 40 komunistów ukarano chłostą. Ofiar śmiertelnych nie było – z wyjątkiem jednego ubeka, który próbując ucieczki, rozpoczął strzelaninę. 2 lipca 1947 r. odbyła się pacyfikacja komunistycznej wsi Puchaczew. Tu już doszło do walki. Zabitych zostało 21 „utrwalaczy” władzy ludowej – głównie ormowców, konfidentów i tajnych współpracowników PPR (z oddziałów egzekucyjnych PPR). Stałym elementem walk roku 1947 pozostawały ataki na posterunki MO/UB i ekspropriacje.

Aresztowany w Nysie

W 1947 roku na rozkaz komendanta okręgu WiN, mjr Wilhelma Szczepankiewicza, „Zapora” rozwiązuje swój oddział i składa deklarację o ujawnieniu. Rozmowy jednak przybierają dziwny obrót, przedstawiciele WUBP z Lublina oświadczają, że nie mogą mu gwarantować bezpieczeństwa. W tym czasie kontaktuje się z „Zaporą” wypuszczony z więzienia były inspektor lubelskiego WiN Franciszek Abraszewski. On też ostrzega „Zaporę” przed aresztowaniem i proponuje ucieczkę na Zachód. „Zapora” i kilku zagrożonych dowódców przystają na tę propozycję. Abraszewski zdobywa „lewe” papiery, partyzanci wyjeżdżają do Nysy. Tu ma być ostatnia bazą po stronie polskiej. Tu też zostają aresztowani – 16 IX 1947 r.. Abraszewski był współpracownikiem UB. Dekutowski zostaje przewieziony do Warszawy i po brutalnym śledztwie – skazany na śmierć.

Starszy sierżant Piotr Śmietański, kat, zwany oficjalnie dowódcą plutonu egzekucyjnego, wykonywał wyroki katyńskim strzałem w tył głowy. Oprócz „Zapory” zastrzelił tego dnia jeszcze 6 żołnierzy Podziemia. Ginęli co 15 minut. Według nie sprawdzonej relacji, zginąć miał także zdrajca, który doniósł o przygotowywanej ucieczce.

Bohdan Urbankowski

„NASZA POLSKA” NR 16/2001