Zima wiosną
Kazimierzak:
Żyję lat już dobrze ponad osiemdziesiąt, a takiej jak w tym roku wiosny nie pamiętam!
Był raz tylko taki maj, że padał mokry śnieg. A żyto już kwitło, miało już kwiaty…
Przyleciał ciężki śnieg w nocy, rośliny się pod nim przygięły, jedne prawie na drugich się pokładły i tak, biedne, leżały na ziemi. (Na szczęście nie były połamane, więc się potem podniosły).
Ale niektórzy ludzie się pospieszyli: we dwóch brali lejce, rozciągali na szerokość nad kawałkiem pola, jeden je trzymał i szedł jedną miedzą (żeby nie deptać po życie), drugi trzymał drugi koniec i szedł drugą miedzą, a lejce ciągnęli szerokością po polu, po tym życie. W ten sposób chcieli zgarnąć śnieg.
I tutaj sobie zaszkodzili, dlatego, że obciągając śnieg, obciągnęli i kwiat. Zboże się nie zapyliło. A znów ci, co tego nie zrobili – wygrali. Zrobiło się ciepło, śnieg opadł z drzew, zboże się podniosło. Było trochę pochylone, ale ciągle jeszcze było sobą. Ci mieli dobre żniwo.
Wtedy zrozumieliśmy, że natury nie wolno poprawiać.