Sklep nabiałowy
Przy rynku, w budynku przyklejonym do kamienicy Gdańskiej był sklep nabiałowy.
Panie sprzedawczynie miały fartuchy i coś na głowie, dziś już nie pamiętamy dokładnie co to było. Sery w dużych kawałach leżały na półkach i na ladzie, pani z wielkiego „bochna sera” odkrawała tyle, ile się chciało. Ser powleczony był warstwą czerwonego wosku, czasem strasznie trudno się go z tej skórki obierało.
Na półce ściennej leżały duże jak koła od wozu sery z odkrojonymi ćwiartkami. Żółte w środku, czerwone z zewnątrz. Koleżanka, z którą próbujemy sobie przypomnieć szczegóły sklepu nabiałowego, zdumiona otwiera oczy: jak to, to one były sztuczne??? Tak, to były atrapy na zachętę. Dla uzupełnienia na ściennej tablicy wymalowano slogany:
Sery żółte, sery białe
To produkty doskonałe
Był też malunek na pilśni: ser z wyciętym trójkątem i szara myszka. Jakieś to było bure, w brzydkich kolorach. Na ladzie stała waga ze wskazówką w trójkątnym szklanym okienku, obok – cała bateria odważników. Tyle lat minęło, a my wciąż – jak się okazuje – wszystkie koleżanki wspominające – pamiętamy dziwny, mleczny, trochę kwaśny zapach tego sklepu, nawet wyraźniej niż jego wnętrze.
Oprócz serów i masła był też kefir, śmietana i im podobne. Małe butelki z kolorowymi pazłotkowymi kapslami stały w drucianych skrzynkach. Na ścianie znów napis:
Kefir, jogurt i maślanka
Dobry napój od poranka.
Wisiało to po lewej stronie od wejścia.
Były też różne serki topione w identycznych pazłotkach. Różniły się etykietą i nie wiadomo, czy jeszcze czymś innym się różniły, na przykład smakiem? Zdarzało się często – gęsto, że to, co się kupiło, zjadało się od razu przy sklepie, na zewnątrz, w witrynie z widokiem na rynek.
„Siadałam zawsze na parapecie przed sklepem i jadłam zwykłą, dzieloną bułkę kupioną chwilę wcześniej, popijając ją kefirem. Zawsze wtedy była ze mną babcia. Dotąd, gdy jem bułkę popijaną kefirem, od razu widzę tamten parapet pod sklepem i czuję smak dzieciństwa.”
„A ja pamiętam ogromną kolejkę po masło w czasie stanu wojennego. Stałam z mamą strasznie długo, przebierając nogami. Kupiłyśmy wreszcie to masło w złotym opakowaniu.”
Nie możemy sobie przypomnieć nic więcej. Nasze wspomnienia z dzieciństwa, które nie było obarczone troską o zakupy, są fragmentaryczne, ale i tak na pewno przypomną Sklep nabiałowy przy rynku.
abi