Psoty

Tadzio i Halinka z królikami, przed wojną przy domu na Lubelskiej

Skąd się bierze przekonanie, że w dzisiejszych czasach dzieci to, albo dzieci tamto? Że kiedyś dzieci były grzeczniejsze? Byliśmy inni, to prawda, ale psociliśmy tak, że wstyd się teraz przyznać.

Rodzice nasi hodowali króliki. Znalazłam jednego dnia gdzieś przy płocie szczątki starej królicy. Rozpadały się w rękach jak próchno, ale nie przeszkadzało to wcale mi i mojej koleżance: zakradłyśmy się do szkoły i podrzuciłyśmy królicze szczątki pod drzwi księdzu, który prowadził lekcję religii. A ten ksiądz był taki, że gdy lekcja się kończyła, to równo z dzwonkiem jako pierwszy wyskakiwał z klasy. Nie pozwalał wyjść dzieciom, tylko sam się tak spieszył. No i jako ten pierwszy wlazł w paskudne ścierwo.

Albo inna historia:

Był w Kazimierzu jeden pan T., któremu dzieci dokuczały; to był taki „Adumie”, z laską chodził. Biegało się za nim i krzyczało:

– Adumie popolić! – bo on zawsze chciał od kogoś „popolić” papierosa.

Strasznie go te krzyki złościły. A jak się denerwował, to dla dzieci był powód, żeby jeszcze bardziej dokuczyć.

Lataliśmy po placu, a jak tylko on się pokazał, to my zaraz zza kątka:

– Adumie popolić! – I ten dopiero szukał. Nas znał i przyszedł do ojca. Mówi;

– Panie Romanie, ja znam pana i znam dzieci, wiem jak pan dzieci chowa, że pan chowa dobrze, ale one mnie wyzywają.

Tatuś wyznaczył karę, oboje musieliśmy pójść, żeby jedno drugiemu świadczyło. Nie zapomnę tego… Temu panu zdarzało się często narobić w spodnie, a wtedy brał to co zrobił w ręce i wyrzucał. Jego ręce tylko z jednym nam się kojarzyły… I tę właśnie jego rękę musieliśmy pocałować i przeprosić. Nie było wykrętu, że nie. Musieliśmy bezwarunkowo.

No i co? Przeprosiło się Aduma, a potem… No potem znów się krzyczało.

I jeszcze:

Pewnie to była siódma klasa, jak przychodził na religię zakonnik Dryg. Tu, na dole gdzie teraz jest w szkole kuchnia, mieliśmy klasę. Jak tylko zobaczyliśmy, że on idzie – to przez okno hyc! I wszystko przez okno uciekło. Nie ukarali nas, za dużo nas było. A nawet jak karali, to co? Broiliśmy dalej. A mimo tego, gdy przyszła wojna, to stanęliśmy w szeregu gotowi walczyć. Wyszliśmy na ludzi.

wspomnienia oprac. Bożena Gałuszewska