Poeta Krzysztof Karasek

Zbigniew Herbert:
Krzysztof Karasek, najwybitniejszy moim zdaniem poeta Nowej fali, która wyrosła w 1968 roku. Jego poezja jest dojrzała, poważna, nośna intelektualnie i świetnie „zrobiona” literacko. Mówiąc językiem sportowym – wyprzedził on o cała długość swoich pokoleniowych przyjaciół.
Tygodnik Solidarność 1994 nr. 51
Ryszard Kapuściński:
Jest to poeta wysoce twórczy, poetycko niesłychanie bogaty, o nadzwyczaj odkrywczej i stale ruchliwej wyobraźni. „Kiedy piszesz, życie staje się gęste i intensywne”. W tym postulatowym wersie zawiera się klucz do tej poezji – skupiona, zarazem intensywna dociekliwość tajemnicy życia i świata. Karasek obarcza swoja poezję właściwie podstawowym zadaniem filozoficznym – pytaniem o sens bycia, sens świata, sens poezji. Obecnośc tych wielkich pytań w jego twórzcości stanowi o jej znaczeniu i wadze. Stawiam ja wśród najwyższych realizacji współczesnej poezji polskiej, a nawet europejskiej.
Topos 2003 nr 3-4

Krzysztof Karasek
Lofoty
Zmarli pod ziemią.
Żywi na górze.
A my pośrodku.
Rozbieranie ze snu.
Palmowa niedziela.
Siedzę na werandzie mojego przyjaciela Pawła Skrzeczkowskiego
W Kazimierzu nad Wisłą.
Pode mną studnia,
A w niej woda. Woda życia.
Dym cygara wypełnia przestrzeń
Mojego widzenia.
Wypełnia także mnie.
Unoszę się jak obłok
Nad Rynkiem, frunę, pływam.
Wierny swoim demonom.
Taniec wielkiej fajki.
W rytmie gawota.
Muzyka jest matematyką, wszystko
Z niej się wywodzi,
Powtarzam sobie tę frazę Rameau.
I inną, Ortegi y Gaseta:
Nikt nie może zrozumieć rodzaju ludzkiego,
Jeśli nie widzi, że matematyka i poezja
Maja te same korzenie.
Purzyc kupił sobie dom na Lofotach,
Po co mu to?
Tę samą przestrzeń, wyludnioną,
Znajdziesz na dnie pudełka zapałek.
Jak się to ma do przestrzeni
Myśli? Jak się to ma
Do przestrzeni mojej fajki?
Kazimierz i Lofoty.
Ktoś idzie drogą
Albo unosi się w powietrzu.
Jest aniołem
Albo pasażerem boeinga.
Wiersze spajają niebo z ziemią,
Ale przestrzeń zostaje.
I czas, co przecieka z wymion
I zegarów.
Nigdy nie byłem na Lofotach
I zapewne nigdy nie będę.
Ale ta nazwa, to słowo.
Śni się
Jak Florydy bajeczne
W Pijanym statku Rimbauda.
W rzeczywistości w ogóle ich tam nie ma,
wymyślił je Miriam,
tłumacząc wiersz,
bo tak mu to podeszło.
I dobrze. Florydy bajeczne,
Lofoty to raczej fantomy snów,
Które się nie stały.
A jednak są konieczne,
jeśli chcemy żyć
i coś znaczyć.
Starość jest w głowie, nie w nogach.
Przybywa nam lat, ale ani ty, ani ja
nie starzejemy się. Jak ci, którzy żyją
z przyzwyczajenia.
Przybywa nam kilogramów.
Ubywa przyjaciół.
Rośnie trawa życia.
[Odra, nr 9/2009]