Pamięci Chłopca

Zawsze, od dziecka, chodziłam z babcią na groby.

Powiedzieć, że pomagałam w sprzątaniu to za wiele: babcia porządkowała, zamiatała, wycierała płyty, a ja się tylko z ciekawością rozglądałam. Na koniec wolno mi było zapalić świeczki – a i to dopiero, kiedy byłam starsza.

Na wszystkich tabliczkach, do których podchodziłyśmy, widniały nazwiska kogoś z naszej rodziny i tylko jeden grób i jedno nazwisko było inne. Brzmiało dziwnie, nieznajomo, nie kojarzyłam tej osoby z nikim, kogo znałam.

Babcia za każdym razem opowiadała mi przy tym grobie tę samą historię, ale dopiero z biegiem lat zrozumiałam jej sens.

Była wojna. Wkrótce miał zapaść zmierzch, więc babcia z pośpiechem szła do domu. Nie pamiętam, skąd wtedy wracała…

Między krzakami, pod górą, zobaczyła nagle ruch, usłyszała podniesione głosy. Żołnierze niemieccy gonili jakiegoś chłopca, strzeli na oślep. Chłopak, prawie dziecko jeszcze, nawet się nie oglądał, tylko pędził przed siebie, pod górę.

W stronę cmentarza…

Niemcy ciągle strzelali, strzelali i wreszcie jakaś kula go trafiła. Upadł. Żołnierze pobiegli, jeden z nich trącił go butem, kopnął właściwie. Sprawdzali czy nie żyje.

Martwego chłopca, obróconego twarzą do góry, z otwartymi oczami, zostawili i jakby nigdy nic zawrócili w stronę miasta.

Babcia poczekała, aż się oddalą i pobiegła do leżącego. Rzeczywiście nie żył. Miał otwarte oczy i babcia mówi, że wyglądał jak ktoś strasznie zdziwiony, ktoś, kto nie wie, co się dzieje.

Było coraz ciemniej, robiło się późno. W krzakach niewiele było już widać. Nie wiem, jak babci samej udało się go dociągnąć na górę, na nowy cmentarz. Ale się udało. Babcia pochowała go własnymi rękami. Zamknęła mu oczy, zakopała w ziemi, usypała mogiłę. Wcześniej zapięła mu kieszeń, w której były dokumenty. Zobaczyła imię, nazwisko. Miał niecałe 20 lat.

Nigdy nie znalazła jego rodziny, chłopiec nie pochodził z okolic Kazimierza.

Całe życie opiekowała się jego grobem i pamięcią o nieznanym chłopcu.

ab