Obóz Skifu
Kazimierz Dolny, 1936

Obóz SKIFU, jeden z siedzących to Marek Edelman

Marek Edelman: „Dzieci w szkole… Wszyscy należeli do jakiejś organizacji, wszyscy chłopcy, jedni tu, drudzy tam – no to ja też. Zapisałem się do Skifu, to taka bundowska organizacja dziecięca. To była prawdziwa szkoła życia, życia wśród tej strasznej biedy… Bieda straszna była dookoła, to sobie trudno wyobrazić. Gruźlica, bieda, bezrobocie… Brud, smród, zimno… Jeśli się mówi, że wtedy zapałki dzielono na czworo, to to jest prawda. Nędza nie do wyobrażenia.

Byłem więc w SKIFIE, w organizacji socjalistycznej, gdzie uczono dzieci jak trzeba żyć w kolektywie, jak dla innych, takie półharcerskie wykłady. Potem zostałem instruktorem, przewodniczącym. Działaczem dziecięcym, wtedy się mówiło „przedstawiciel”.

W niedzielę czterdzieścioro, pięćdziesięcioro dzieci przychodziło na spotkania. Mieliśmy świetlicę, ogrzaną salę. Salę? Nie salę, pokój. Więc te dzieci przychodziły się grzać, mieliśmy powodzenie. Potem kupiliśmy im – nie wiem z jakich pieniędzy – mundurki, niebieską bluzę i czerwone chusty i oni byli skifistami. Przyjeżdżał ktoś kto uczył ich piosenek, a do szkoły oni przeważnie nie chodzili, bo zajmowali się tym, żeby coś było do jedzenia. To była straszna nędza, trudno sobie wyobrazić. Nawet ta nasza sala, ta ogrzana, ona nie miała podłogi, barak stał na piachu. Co ciekawe, żadnego z tych dzieci nie spotkałem w getcie, nie wiem, czy w ogóle ktoś z nich przeżył. Nie wiadomo, co się z nimi stało.

SKIF organizował obozy letnie, trzeba było coś tam płacić, nie pamiętam tak dokładnie.

Obóz Skifu w Kazimierzu, 1936
Obóz Skifu w Kazimierzu, 1936

Obóz w Kazimierzu, 1936, na zdjęciu Jurek Blones Rano była pobudka, Władek Berner grał na trąbce i budził, grał też wieczorem, żeby się kłaść spać. To były bardzo fajne rzeczy, ten Władek ma pełno zdjęć z tych obozów, bo on tym wtedy żył jako młody chłopak.

Parę razy tam byłem i chyba w trzydziestym szóstym czy siódmym roku – już były takie straszne antysemickie nastroje – był napad na ten obóz. Już nie pamiętam jak to się skończyło, ale … To było gdzieś pod Kazimierzem, a bo to żydowskie dzieci, to… W każdym razie nikomu się nic nie stało, zabili tylko konia, który nam przywoził mleko, czy co tam ten chłop przywoził. Zabili tego konia, a nam się nic nie stało.”

Fragment wywiadu z Markiem Edelmanem – obejrzyj….

Źródło foto: ŻIH