Nordic walking w Kazimierzu
Agnieszka Stachyra-Świderska

Mija właśnie dwa lata od czasu, kiedy zaczęłam chodzić z kijkami, czyli – używając fachowej terminologii – uprawiać amatorsko nordic walking.
Od czego się zaczęło? To proste: bardzo lubię chodzić. Z chwilą, gdy moja córka wyrosła z wózka, spacery stały się dla mnie uciążliwe, bo idąc nie miałam „podparcia”, którym dotąd była wózkowa rączka i kręgosłup zaczął dawać o sobie znać.
Pewnego dnia zobaczyłam moją dawną nauczycielkę, Panią Czesławę Pisulę przemierzającą ulice z kijkami. Zagadnęłam ją. Pani Czesława bardzo chwaliła kijki, mówiła jak daleko chodzi, opowiadała, że doszła nawet do Puław.
Jeszcze tego samego dnia kupiłam kijki w puławskim sklepie sportowym, przy czym muszę dodać, że nie jest to wielki wydatek. Potem obejrzałam w internecie kilka filmów poglądowych. Wbrew pozorom to nie takie proste, jak by się mogło wydawać, czyli, że bierzesz kijki i zaraz bezbłędnie idziesz. Zaczęłam chodzić, nie od razu się udało. Dopiero po kilku razach poczułam, że chyba jest ok, bo ruchy się skoordynowały.
Odtąd niewiele było dni, żebym nie poszła z moimi kijkami.
Z czasem ustały dokuczające mi wcześniej bóle pleców, poprawiła mi się kondycja i ogólnie czuję się znacznie zdrowiej i lepiej.
A przy tym odkryłam tyle pięknych miejsc, których nigdy wcześniej nie widziałam i prawdopodobnie nie zobaczyłabym ich, gdyby nie kijki.
Kazimierz to wymarzone miejsce do tego rodzaju rekreacji. Mam kilka opracowanych tras, zależnie od czasu i nastroju. Moja ulubiona to Mięćmierz – Podgórz – powrót polami w kierunku Okala. Trasa długa, ale piękna i przyjemna, nie wyczerpująca i nieforsowna. Po drodze śliwki węgierki.
Zaletą nordic walkingu jest to, że każdy może go uprawiać, nawet nie posiadając super kondycji fizycznej. Tu można sobie dozować wysiłek dobierając odpowiednio trasy i ukształtowanie terenu. Często ludzie po drodze pytają mnie: „gdzie pani zgubiła narty?” lub „po co te kijki?”
A kijki po pierwsze odciążają kręgosłup i stawy, po drugie powodują, że pracuje więcej mięśni – ramiona, klatka piersiowa, plecy. No i jeszcze jedna ważna rzecz – z kijkami czuję się bezpieczniej, bo na kazimierskich ścieżkach często spotykam psy i nieznajomych ludzi. Wprawdzie nigdy jeszcze nie użyłam ich jako narzędzia samoobrony, ale gdyby trzeba było… 🙂
Staram się chodzić codziennie, co najmniej przez godzinę. Kiedy nie mam czasu w ciągu dnia, zdarza mi się wychodzić w nocy, ale wtedy ograniczam się do robienia kółek po Lubelskiej i Nadrzecznej lub po Puławskiej.
Kolejną zaletą nordic walking’u jest to, że można go uprawiać o każdej porze roku, a obserwowanie zmian w przyrodzie podczas spacerów jest fascynujące i niezwykle przyjemne…
Szczególnie lubię spacery zimą.
Wychodząc naprzeciw wszystkim pytającym o to, gdzie zgubiłam narty, postanowiłam w tym roku je zakupić i spróbować narciarstwa biegowego. Wymaga to podobno większego wysiłku, ale myślę, że dwuletni trening przyniesie efekt.
W końcu nordic walking wymyślili Finowie jako trening dla narciarzy biegowych.
