Mgła
Urszula Gronowska, Jacek Zaim
Dziś miasteczko „skurczyło” się do kilku najbliższych konturów. Rozmywa się w swoich kształtach, gubi całą precyzję i głębię obrazu, cały misterny rysunek detali widziany za dnia.
Mleczny kożuszek zawisa w ciszy nad domami i dachami, jakby natura na moment wstrzymała swój oddech.
Czekam cierpliwie, bo może za chwilę wyłoni się majacząca nieokreśloną sylwetką bryła fary…
Przez ten mglisty i nasycony wilgocią dotyk mam złudzenie jakiegoś ruchu – skarp, dachów, okien i balkonów. Pojawiają się raz po raz, a potem znów znikają, spowite w białe obłoczki.
Wreszcie mgła ustępuje… Po kolei uwalnia ze swojej władzy sceny jak w odsłonach teatralnych – zarys rynku, kamienice prawej pierzei, których szczyty gubią się jeszcze w szarym owalu. Dopiero po chwili wyłaniają się czerwone dachy i jasne bryły kazimierskich opok…
Ulica Zamkowa niepełnym skrętem biegnie ku górze. Jeszcze jej dobrze nie widzę, jeszcze nie ogarniam wszystkich jej znajomych elementów.
Wilgoć siada na brukach coraz intensywniej. Jak w porządku alfabetycznym wyłaniają się kolejne plany. To wszystko trwa zaledwie 15 minut…
Jest wreszcie pierwszy promień słońca – ten blask, którego nie umiem zapomnieć, jakbym była w samym centrum miasteczka należącego do konstelacji miejsc wyśnionych.
Mam nawet egoistyczne wrażenie, że ten spektakl jest tylko dla jednego widza.
Wyłącznie dla mnie.
Tekst: Urszula Gronowska
Zdjęcia: Jacek Zaim