Macewy codziennego użytku – Agnieszka Kowalska

Topczewo. Katolicki nagrobek zrobiony z żydowskiej macewy

Z żydowskich nagrobków zrobiliśmy sobie chodniki, stodoły, szamba, żarna do mąki i parkowe pergole. Rozmowa z Łukaszem Baksikiem.

Co stoi u ciebie na balkonie?

– To koło szlifierskie zrobione z żydowskiego nagrobka. Widać hebrajskie inskrypcje.

Skąd się tu wzięło?

– Osiem lat temu szukaliśmy z przyjaciółmi żydowskich cmentarzy. W Kazimierzu Dolnym na targu obok synagogi facet sprzedawał żydowskie pamiątki. Opowiedział nam, że w czasie wojny i po niej kamienie nagrobne – macewy – były wykorzystywane jako przedmioty codziennego użytku. W okolicach Kazimierza chłopi najczęściej kładli je przy studniach, by mieć gdzie odstawiać wiadra. Zaprosił nas do siebie i pokazał okrągły kamień, który służył za ostrzałkę do noży, kos.

Trzy godziny później, gdy wyjeżdżaliśmy z Kazimierza, zobaczyliśmy leżący pod płotem bardzo podobny kamień. Już wiedzieliśmy, co to jest. Kolega mówi: „Bierzemy i wiejemy”. Ja na to: „Nie, trzeba zapytać, kupić”. W domu zastaliśmy 18-latkę. Zapytaliśmy, czy potrzebne jej to koło, bo zakładamy knajpę, która się Młyn nazywa, i szukamy dekoracji. Nie wiedziała, co nam daje. Wrzuciliśmy ten ważący 40-50 kg toczak do bagażnika i chodu. Tak to się zaczęło.

Po co zabraliście ten kamień?

– To był odruch, chcieliśmy go uratować. Ale nie mieliśmy pomysłu, co z nim zrobić. W Kazimierzu oprzeć o ścianę lapidarium zrobionego z macew? A co, gdy go ktoś znowu ukradnie albo zniszczy? Może postawić na żydowskim cmentarzu? Ale na którym? I tak wylądował u mnie na warszawskim balkonie. Codziennie, patrząc na niego, zastanawiałem się, co dalej. Stąd wziął się pomysł fotograficznego projektu. Z tej niewygody, że mam kawałek żydowskiego nagrobka w domu.

Jesteś zawodowym fotografem?

– Nie, prowadzę firmę konsultingową. Nie nazywam siebie fotografem. Po prostu robię zdjęcia.

A skąd zainteresowanie tematyką żydowską?

– Z muzyki. Wpadła mi w ręce płyta – Zorn z projektem Masada. Zacząłem się dowiadywać, co to jest ta Masada, pochłaniać książki na ten temat. U Hrabala znalazłem takie zdanie, że dopiero na cmentarzach żydowskich zrozumiał, co się stało z wszystkimi Żydami Europy. Zacząłem fotografować cmentarze. I zastanawiać się, co stało się z tymi nagrobkami, które z nich zniknęły. W Pszczynie, skąd pochodzę, jest cmentarz żydowski. Włóczyliśmy się tam z bratem i już wtedy zauważyłem, że giną nagrobki. A były to lata 90.!

Jak szukałeś macew?

– Skontaktowałem się z Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego i oni wskazali mi kilka lokalizacji. Pomógł również Krzysztof Bielawski, który prowadzi stronę internetową dokumentującą cmentarze. Dużo tropów można znaleźć na forach internetowych. Często robię tak: znajduję cmentarz, sprawdzam, ile osób liczyła tam przed wojną gmina żydowska. I już wiem, że powinno być kilka tysięcy nagrobków, a nie ma ani jednego. Co się z nimi stało? Nie zapadły się pod ziemię, one gdzieś są.

I co robisz? Wypytujesz ludzi?

– Tak. Na wsi jest łatwiej. Nawet jak ludzie zapierają się, że nie wiedzą, to jakiś podchmielony gość pod sklepem coś powie. W mieście nikt nic nie wie, nawet gdzie jest cmentarz.

Jak ludzie reagują, gdy pytasz o żydowskie nagrobki?

– Na ogół nieufnie. Ale zwykle udaje mi się ich przekonać, żeby zgodzili się na zrobienie zdjęć. W wiosce na Zamojszczyźnie wiedziałem, że gość ma schody do domu zrobione z macew. Przez dwie godziny pertraktowałem, żeby zrobić zdjęcia. Ale się udało.

Fotografuję tylko kamienie z inskrypcjami. Staram się też, by zdjęcia były jak najbardziej wymowne. Zarośnięty chodnik mniej mnie pociąga niż ten w liceum, po którym biegają uczniowie.

Są takie?

– W Inowrocławiu przed liceum trafiłem na bruk wykonany z fragmentów granitowych macew. Niektóre z widocznymi inskrypcjami.

W Kazimierzu jest ogrodzenie szkolnego boiska zbudowanego w latach 50. na terenie żydowskiego cmentarza. Nie dość, że murek zrobiony jest z macew, to jeszcze powyżej z osuwającej się ziemi wystają kości. Makabra. Dzieci to widzą.

Co na to dyrektor?

– Jest tego świadom. Ale dla niego to oczywiste, normalne. A przecież boisko niedawno było remontowane. Była okazja, by coś z tym zrobić. Wmurować tabliczkę upamiętniającą pochowanych tu ludzi albo stworzyć jakiś program edukacyjny.

A takie toczaki jak u ciebie na balkonie? Dużo ich widziałeś?

– Kilkadziesiąt. Wspomniany kolekcjoner z Kazimierza twierdzi, że to jego koło używane było także jako żarno. Pomyśl – do wyrobu chleba! Jak może smakować taki chleb?! Z macew zbudowane są ziemianki, krawężniki, szamba, nadproża, podmurówki pieców, bród przez rzekę. W Szczecinie jest piaskownica zrobiona z macew.

A w innych dużych miastach?

– W Warszawie, w parku Szypowskiego na Olszynce Grochowskiej zbudowanym w latach 60. są murki i pergole z kilkuset nagrobków. Widać na nich inskrypcje. Nikt z tym nic nie robi.

Z jakiego są cmentarza?

– Z Bródnowskiego. W warszawskim zoo były z kolei klomby i krawężniki zbudowane z macew. Już są rozebrane, ale wciąż leżą na terenie zoo.

A najbardziej poruszające przykłady?

– To całe ściany budynków gospodarczych. W Zatorze, niedaleko Oświęcimia, była obora zbudowana z macew, do dziś kawałek podwórka jest nimi wyłożony. Obecna gospodyni część z nich już raz wywiozła na cmentarz, ale ponownie zostały rozkradzione w latach 90. Pytałem, czy zgodziłaby się oddać resztę, gdyby dostała w zamian inny budulec. Powiedziała, że nie ma problemu.

Kiedy zaczęło się to rozkradanie cmentarzy? W czasie II wojny światowej czy wcześniej?

– Gdybyś zadała mi to pytanie pół roku temu, tobym powiedział, że w czasie II wojny. Ale ostatnio znalazłem przykład z XVIII, może XIX w. W Pakości w kalwarii jest kapliczka nazwana „Drugi upadek”, która stoi na macewie. Symboliczne. Ale nie włączę jej do wystawy, bo to zupełnie inny wątek. Mnie interesują tylko te, które wiążą się z eksterminacją Żydów w czasie II wojny. Wtedy często oni sami, zmuszani przez Niemców, musieli likwidować swoje cmentarze. Do obozu w Płaszowie prowadziła droga wybrukowana macewami. Żydzi sami ją układali. Obóz znajdował się częściowo na terenie cmentarza. W Krakowie Niemcy chyba szczególnie się w takim sadyzmie lubowali, bo półkoliste zwieńczenia muru getta przypominały macewy.

Więc początkowo robili to Niemcy?

– Na ogół było tak: wkraczali do wsi czy miasteczka, przejmowali gospodarstwa. Żeby nie grzęznąć w błocie, wykładali czymś podwórka. Bardzo często macewami. W Kazimierzu Dolnym Niemcy zrobili z nich chodnik wzdłuż drogi do klasztoru, który przejęli. Odwracali je przeważnie inskrypcjami do dołu. I paradoksalnie teraz te macewy są świetnie zachowane, bo dobrze się w ziemi zakonserwowały. Zdarza się nawet, że przetrwały na nich kolorowe polichromie.

A Polacy?

– Wykorzystywali macewy już w czasie wojny i jeszcze wiele, wiele lat po niej. Dziwi mnie to rozkradanie cmentarzy. Nie tylko dlatego, że piaskowiec, z którego na ogół zrobione są macewy, wydaje się słabym budulcem. Przecież cmentarz to również dla Polaków, katolików, rzecz święta.

W Topczewie, niedaleko Białegostoku, znalazłem ciekawy przykład innego rodzaju: nagrobek katolicki z krzyżem doklejonym do macewy. Między hebrajskimi literami czytamy: „ŚP Kazimierz Szutkowski, lat 23, prosi o Zdrowaś Maria. To pamiątka, od żony 1944”. Napis hebrajski jest częściowo skuty, niemniej jednak można odczytać część napisu: „Tu jest pochowana/ pani/ Chaja/ … / Niech jej dusza będzie związana węzłem życia”. Nagrobek jest zadbany. Kościelny, który pracuje tam od kilkudziesięciu lat, wydawał się zaskoczony, gdy powiedziałem, z czego wykonano nagrobek. Niestety, nie znał rodziny zmarłego. Na tym cmentarzu chowano ludzi z okolicznych wiosek.

Jak do profanacji nagrobków żydowskich podchodzą księża?

– Są tacy, którzy – pewnie w dobrej wierze – wmurowują kawałki macew w ogrodzenia katolickich cmentarzy. Ale są i inne przykłady. Np. konserwator zabytków z Kazimierza mówił, że tamtejsi zakonnicy wcale nie chcieli oddać macew ze swoich chodników ułożonych przez Niemców. Udało się dopiero po długich pertraktacjach. Przyzwyczaili się do wybrukowanego chodnika. A że z macew? Trudno. Przecież to nie my zrobiliśmy, my tylko po tym chodzimy. Zakonnicy mają teraz w klasztorze salkę muzealną, w której eksponują fragmenty macew z rozebranej drogi.

Są jakieś pozytywne przykłady zwiastujące zmianę w myśleniu?

– Dużo jest takich inicjatyw. W Kazimierzu dyrektor Muzeum Przyrodniczego Jerzy Żurawski już w latach 80. zainteresował się tym problemem i powstało piękne lapidarium. Nie było na to pieniędzy, ludzie pomogli za darmo.

W Sobieniach-Jeziorach w Mazowieckiem pojawił się nowy ksiądz, któremu – w odróżnieniu od poprzednika – nie dawały spokoju macewy na podwórku parafii. Grupa zapaleńców pomogła mu je przenieść na teren cmentarza żydowskiego w Sobieniach, z którego pochodziły. W Pszczynie jest licealista, który sam z własnej inicjatywy porządkuje cmentarz.

A co ty chcesz w tej sprawie zrobić?

– Moje zdjęcia mają zachęcić np. nauczycieli, by przygotowali lekcje dotyczące przedwojennej historii żydowskiej w konkretnej miejscowości. Z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”, znanym z projektu „Dla tolerancji”, jeździmy po Polsce. Staramy się angażować lokalne społeczności. Pokazujemy, co robiono z macew, i zastanawiamy się, co zrobić, gdy się potkniesz o macewę. Bo najlepiej zawieźć ją na cmentarz. Ale nie wszędzie są cmentarze żydowskie, bywa, że są bardzo zaniedbane. Może tworzyć lapidaria? Każdy przypadek jest inny, dla każdej miejscowości tworzymy więc inną „Instrukcję powrotu” informującą mieszkańców, gdzie odwieźć macewę, kogo poprosić o radę. Opracowujemy je z lokalnymi działaczami, ekspertami z ŻIH-u i innych instytucji.

To jest do zrobienia?

– Uważam, że tak. Będą takie historie, które wymagać będą większych nakładów, jak rozebranie obory, z której ktoś korzysta, i zbudowanie nowej. Ale w wielu przypadkach to tylko kwestia dobrej woli. Na przykład władze lokalne, modernizując drogi, mogą zachować stary budulec i dawać go ludziom do brukowania podwórek w zamian za te macewy.

Co zrobisz ze swoim kamieniem z balkonu?

– Chciałbym to koło wtopić w nową macewę zrobioną ze stali albo z pleksi i ustawić tam, skąd ona pochodzi – w Kazimierzu. Z tabliczką informacyjną. Żeby zwrócić uwagę na problem.

Źródło DUŻY FORMAT http://wyborcza.pl/1,99218,8570781,Macewy_codziennego_uzytku.html