Kusak
Zawsze wypada we wtorek przed środą popielcową i jest wesołym wieczorem z kolacją w gronie znajomych.
Kusak to inaczej ostatki. Tego wieczora ja i moje koleżanki przebierałyśmy się, malowałyśmy sobie wąsy i brody. Same baby, tylko poprzebierane, niektóre za chłopów. Inne za Cygankę, za przekupkę, za kwiaciarkę, kto jaka miał fantazję. Było to tak: naprzód zbierałyśmy się np. u mnie, przebierałyśmy się i szłyśmy dajmy na to do Haliny. Bierzemy Halinę ze sobą i idziemy do Władzi. Potem do Bogusi i do następnej. Pukałyśmy do drzwi różnych znajomych i jak ktoś chciał dołączyć to się malował szedł z nami.
Jak się już pozbierałyśmy, to szłyśmy do domu jednej z nas i jadłyśmy poczęstunek, ostatni przed postem. Śledzik, pączki, bigos – wszystko same przygotowywałyśmy. Tylko dobre jedzenie. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy, a potem się przebierałyśmy w normalne ubrania i wracałyśmy do domów.
Nieraz byłyśmy tak poprzebierane, że nie wiedziałyśmy kto jest kto. Uciecha była wielka. Dziś też się spotkałyśmy, ale jesteśmy już starszymi paniami, więc bez wygłupów i przebieranek, za to z dobrym jedzeniem (tyle, że co druga z nas na jakiejś diecie…) Wspominałyśmy kusaki naszej młodości i świetnie się przy tym bawiłyśmy.
na podstawie wspomnień Pani H. G. oprac. Bożena Gałuszewska