Kazimierz, w Województwie Lubelskiem
przez L.P. (opisany)

Niechaj się Peru i Czyle pysznią skarbami złota; niechaj Brazylia wydobywa dyamenty; Indye wschodnie łowią perły; nad brzegami południowej Europy niechaj kwitną wiecznie oliwy, cytryny, pomarańcze i inne słodycze auzońskie: dla mnie niemasz wspanialszego, niemasz piękniejszego widoku nad równinę od wschodu do zachodu oceanem kłosów zalaną. Nie ukazują mi się wtenczas owe błyskotki , które nie same przez się, ale przez wyobrażenie ludzi w cenie swej urosły; nie są to kwiaty wyobraźni schlebiające, łakotki wyszukany smak pieszczące; nie jest to obraz zwykłej powierzchowności światowej: ale widok ten przedstawia mi treściwą, dobroczynną piękność; skutek trudów i pracy, w niskiej cenie zostawającej zasługi; skromną podstawę wszystkich dalej rosnących i wygórowanych przepychów świata. Jest to plon, bez którego równie mocarz, jak najbiedniejszy z kmiotków obejść się nie zdoła; jest to żniwo, do którego wszystkie powołane są stany; jest to błogosławieństwo, które Niebo zlewa corocznie na zgłodniały ród człowieczy; jest to uosobistniona Najwyższa Dobroć i Potęga. Szczęście człowieka nie jest tak odległe: nie potrzeba dla znalezienia go zapamiętałych wypraw; bez młotów kopalnianych, dzwonów nurkowych, bez kompasów i sztuki gwiaździarskiej można się dostać do niego, trzymając się jedynie tych skazówek jakie nam daje samo przyrodzenie. Gdzie ziemia obfita wraca dziesięćkrotnie datek sobie powierzony; gdzie wichry północne, zarazy południowe, wulkany ogniste, i strumienie wylewające, nie niszczą chlebodawczych plonów: tam ziemiaństwo, tam zawód rolniczy, równie jest pewnem, jak naturalnem źródłem ziemskiego życia swobody. A jak były czasy, kiedy mocarze ziemi , ceniąc całą wartość obywatelskiego ziemiaństwa, od miecza do pługa wracali; tak ostatni szczebel kultury, coraz bardziej w górę idącej, znow powróci na łono naturalności. Szczęśliwy kraj, który podstawy dobrego mienia swego nie potrzebuje szukać po za granicami swemi; którego dobry byt nie zawisł od chwilowych stosunków, zmyślonej potrzeby, mody, przywidzenia! I słusznie obok innych narodów, wychwalających swoje dziedziny, może Polak rzec z Kamińskim: „Zawsze szczodrość PAŃSKA z nami, Ta obdarza nas pszenicą, Wyślemy ją galarami Żywić głodnych za granicą!”

Oddział galarów obładowanych złocistem ziarnem znad Nidy, Czerwonej Rusi, z pod Sandomierza i Buczacza; rotman na czele, porzący nurty wspaniałej Wisły, której wszystkie strumienie z Karpat polskich ściekające, Skawa i Dunajec, Biała i Wisłoka,Wisłok i San, wody swe w daninie oddały: to jest prawdziwy obraz wewnętrznego życia polskiego, to jest charakterystyka dzisiejszego Sarmaty.

Wypłynąwszy z Krakowa mijamy starożytną Mogiłę Nidą użyźnione niwy Nowego Miasta, mijamy niegdyś warowne mury Sandomierza i Zawichost: i gdy już wszystkie rzeki Karpackie, do Wisły dążące, pomnożyły wodami swemi nurty jej wspaniałe, jakieżto dwa zamczyska ścieśniają nam wodnistą, szeroko rozlewającą się drogę?

Jest to po lewej zamek Janowiec pamiętający czasy Zygmuntów; po prawej zamek i miasto Kazimierz (Dolny), założone przez wielkiego Króla którego imię nosi. Patrząc w Kazimierzu na te, tak przed jak za miastem z kamienia murowane, dziś rozwalające się śpichlerze; na wznoszące się na górze rozwaliny znakomitego zamku; na te starożytne kamienice, rynek miasta tworzące: możnaby się dziwić, co dało powód Królowi Chłopków do założenia tego zamku i grodu; co spowodowało późniejsze czasy do zrobienia z Kazimierza składów zbożowych; co podniosło miasto to do tego znaczenia, iż je nazwiskiem drugiego Gdańska uczczono. Wytłumaczy nam to charakter króla, który miastu temu dał swe nazwisko; wytłumaczy położenie miejsca. Nikt zaiste z dawniejszych królów nie znał tak dobrze potrzeb i własności kraju naszego, nikt może lepiej nie umiał ocenić prawdziwego interesu Polski, jak nieśmiertelny Kazimierz Wielki. Zabezpieczywszy kraj zewnętrznie od najazdów krzyżackich; utrwaliwszy spokojność wewnętrzną przez zbudowanie i obwarowanie miast, zaprowadzenie nowych sądów i nadanie Statutu Wiślickiego: pragnął on poświęcić starania swoje całkowicie wzniesieniu rolnictwa, przemysłu z rolnictwem bezpośrednio po połączonego i handlu. Z tego to względu sprowadzał osadników z głębi Niemiec zaludniając podgórze Karpackie, z tej to przyczyny nadał swobody i miastom; to było powodem do założenia Kazimierza. Bo jeżeli produkta jego ulubionego Podgórza Karpackiego, jeśli drzewo z Tatr, sól z Wieliczki, żelazo z pod Karpat, zboża z Krakowskiego, Sandomierskiego i Lubelskiego (które wówczas czoło królestwa Polskiego stanowiły) miały bydź daniną Wiśle należną: potrzeba było w punkcie, gdzie się już wszystkie rzeki polskich Karpat z nią połączyły, między ziemią Sandomierską a Lubelską, na głównym trakcie łączącym dwa, wówczas najznaczniejsze miasta Kraków i Lublin, miejsca któreby środkowy punkt handlu zbożowego stanowiło.

I niemamy się czego dziwować, czytając w dawnych xięgach, iż niegdyś, a zwłaszcza za czasów Jagiellońskich kupcy gdańscy (dopóki Gdańsk nie przywłaszczył sobie prawa składu), Elblągscy, Toruńscy, a nawet i z zagranicy, przyjeżdżali w to miejsce, dla zakupienia pszenicy naszej; nie będą nam się zdawały bajecznemi świadectwa, iż kupcy angielscy kantory swoje tu mieli. (przyp.: Święckiego, Opis starożytnej Polski).

Nim się jeszcze dopłynie do przewozu, który jest pod samem miastem, widać przed Kazimierzem, nad samą Wisłą, owe śpichlerze murowane, dziś po większej części spustoszałe i bez dachu. Są w liczbie około 20; wszystkie w czworoboki trwało stawiane, na kilka pieter wysokie. Równa prawie liczba śpichlerzy tych, leży za miastem, na drodze do Puław; ale te są, choć w części, lepiej zachowane.

Błotnistą ulicą wjeżdża się od przewozu do rynku. Ten składa się z starożytnych domów, stawianych z kamienia wapiennego, w który ta okolica obfituje.

Większa część tych kamienic jest o piętrze: na dole przechody pod arkadami; dachy włoskie z facyatami; a nad wchodem kamienicznym, tu i ówdzie, rzeźby lub obrazy, osobliwie świętych, wszystko nader dawnej roboty. Na szczególną uwagę zasługują dwa domy gotyckiej i filigranowej budowy, z kolorowemi płaskorzeźbami; a mianowicie płaskorzeźba wyobrażająca człowieka olbrzymiej postaci (zdaje się Ś. Krzysztofa), przechodzącego przez wodę, i niosącego na ramieniu dziecię, a w ręku maczugę.

Między rynkiem a Wisłą jest ulica, na której widać jeszcze szczątki dawnego gmachu; a która, dla imienia swego senatorskiej, zasługuje na wzmiankę. Idąc na wschodnie południe, prosto z rynku, wznosi się na górze kościół i klasztor XX. Reformatów, w nader romansowem położeniu. Na wschód, ku Lublinowi, leży na ustroniu kościółek Ś. Anny. Na południe zaś, ku Puławom, stoi kościół farny, pod górą zamkową, na wzgórzu otoczonem zwaliskami domów. Kościół ten jest budowy gotyckiej; a według podania dziejopisarzów wystawił go jeszcze Kazimierz W., odnowił zaś później Henryk Firlej. Tym sposobem przetrwał blisko lat 500. Tuż koło Fary stoi niezamieszkały dom, dawniej plebański, w którym trawił nad naukami początkowy zawód swój kościelny nieodżałowanej pamięci Prymas Królestwa Polskiego X. Woronicz; w tych to murach nastroił był lutnię do najsławniejszych pieśni swoich.

Zresztą, z widoku wewnętrznego, należy Kazimierz do rzędu licznych naszych miasteczek. Położenie wśród gór, w półkolu go otaczających, czyni to miasto błotnistem.

Z 280 domów, mniejsza ledwie połowa jest murowanych. A gdy większa część ludności, 1800 dusz wynoszące, składa się z Izraelitów, przeto ochędóstwo i czystość nie mogą się liczyć bynajmniej do zalet miejsca tego.

Handel podupadł, śpichlerze prawie puste; a po tem, co wyżej o znakomitości tego składu zbożowego powiedziano, nie warto nawet wspominać o dzisiejszym handlu zbożowym miasta tego. Mieszkańcy chrześcijańscy trudnią się rolnictwem. Wzgórza nad miastem okryte są sadami; a śliwki i powidła Kazimierskie znane są w całej okolicy.

Z władz miejscowych wyliczamy: Sąd Pokoju Powiatu Kazimierskiego i Burmistrza Miasta, który polecenia rządowe odbiera od Kommissarza Obwodu Lubelskiego. Jest także Urząd Pocztowy i Szkoła Początkowa.

Kazimierz jest miastem dziedzicznym Xiążąt Czartoryskich. — Niegdyś był jednem z tych sześciu miast, które należały do Najwyższego Sądu Appellacyjnego przez Kazimierza W. w Krakowie dla miast ustanowionego.

Wartość domostw, zaassekurowanych w Towarzystwie Ogniowem wynosi przeszło 425000 złp. Roczne dochody miasta dochodzą do 17 000 złp.

Z pomiędzy wzgórz Kazimierskich, najwyższa jest góra zamkowa, od strony Puław nad farą się wznosząca. Na wązkiej, podłużnej odnodze jej, widać rozwaliny dosyć obszernego zamku , który, zbudowany ręką Kazimierza W., był niegdyś ulubionem jego mieszkaniem. Jakoż leżąc nad Wisłą, na dawnym trakcie z Krakowa do Lublina, o mil tylko 6 od ostatniego miasta, jednoczyło miejsce to wartość pod względem dobra publicznego, do powabów położenia swojego.

Jak dzisiaj zamek ten, i niżej leżący kosciół farny, wyglądają, przedstawia na czele dziełka tego umieszczona rycina, roboty współrodaka Antoniego Oleszczyńskiego, jednego z najznakomitszych artystów Europejskich. Ukazująca się obok wieża, jest o kilkaset kroków od zamku oddalona, i wąwozem zupełnie odosobniona. Nie łatwo można się domyślić jej przeznaczenia; albowiem, przy budowie okrągłej i dość wysokiej, jest wewnątrz zupełnie próżna i nie ma żadnego wejścia. Jest domniemanie, iż w czasach , kiedy miasto Kazimierz odwiedzane byto przez liczne statki krajowe i zagraniczne, wieża ta służyła za latarnią, w ten sposób, iż na szczycie jej, kratami żelaznemi okrytym, rozpalano ogień, który w ciemnych nocach miał być dla żeglujących przewodnikiem. Widok z tych gór na miasto, u stóp ich leżąc, na Wisłę, i na zamek Janowiec, z drugiej strony rzeki stojący; a ku północy na roskoszne Puławy, o milę tylko odległe, należy do tych najpiękniejszych w kraju naszym.

A jak zamek Janowiecki, na wzniosłej górze sterczący, niegdyś obwarowany, przypomina wojenne czasy Szwedzkiego Karola Gustawa; tak łagodzi ten widok bliskość świątyni Muz i Pokoju w Puławach, oraz wiejskie przybytki Włostowic, Marynek, Parchatki i Bochotnicy. W tej ostatniej widać na kończastem wzgórzu szczątki interessujących rozwalin. Według jednych mają to być gruzy kościoła Aryanów, niegdyś tak licznych w tych okolicach; inni twierdzą, ruiny te pochodzą z zamku, który jeszcze Kazimierz W. wybudował dla osoby słodzącej mu trudy panowania. Jest tu mowa o Esterce. A kończąc ten opis tem samem uwielbieniem dla Króla Chłopków, z jakiemeśmy go zaczęli, kładziemy następujący wiersze Wężyka: „O największy z monarchów! Ty którego zwłoki Zbyt rychło duch opuścił porwany w obłoki Twa dłoń straszna dla zbrodni, dla cnoty łaskawa, Dała nam przemysł, miasta, rękodzielnie, prawa. Kiedy wojny szarpały sąsiedzkie zagrody, Rządną Polskę przez Ciebie wielbiły narody. Pokój wam i cześć wieczna drogie dla nas kości! Możnaż winić Twą słabość, dziwiąc się wielkości! Niech cnót ostrych wielbiciel Twej chwale uwłoczy, Niech przemoc od Twych prochów błędne zwraca oczy, Niech drżą na Twe wspomnienie występni panowie, Niech Cię dumnych nienawiść Władcą Chłopków zowie. Chlubniejszy ma w tem pomnik Twa wielkość i cnota Nad wspaniałe grobowce z marmuru i złota. A łzy, które po Tobie lud wylewa cały Są najpiękniejszą częścią nieśmiertelnej chwały.

L.P.