Kazimierz Dolny
Maciej Masłowski

Są miejsca wybrane, gdzie przyroda polska woła całem bogactwem swych tajemnych głosów. Słuchamy w ciszy jej odwiecznej melodji, myśl nasza biegnie do czasów odległych i spraw zasypanych przez gruzy wieków. To życie pogrzebane snuło się wzdłuż tych samych jarów zatęchłych, urwisk ugornych, sadów żyznych, wód płynących swą starą, zdeptaną drogą, snuło się, jak i nasze, po tej samej ziemi. Przeszłość dawno miniona staje przed nami bliska, bratnia. Takie myśli przychodzą do głowy błądzącemu po urwiskach nadrzecznych Kazimierza, tego właśnie miejsca, gdzie ziemia nasza stoi w pełni swej urody. Wiślane fale wśród wzgórz i jarów, płyną szeroką drogą, ujęte w siostrzane ramiona wyżyny lubelskiej i radomskiej. Krawędzie brzegów, schodzą do rzeki szerokiemi stopniami i wystawiają na żar słoneczny swe grzbiety, zarosłe gąszczem owocowych ogrodów. Cisza południowa zalega sady. Rozpięte na drzewach schną sieci rybackie; miarowym, leniwym rytmem pluszczą fale, wody zwierciadło igra ze słońcem, hamuje bieg jego promieni, chwyta je, odbija i rozsypuje w tysiącach iskier, płomieni i świateł.

Jesteśmy na Kazimierzowskiej górze zamkowej. Wzrok biegnie daleko, ślizga się po wierzchołkach pagórków, zagłębia w kotliny jarów, przebiega przez rozlewy wód wiślanych na lewy brzeg do janowieckiego zamku, potem wraca i błądzi wśród domków i kamienic miasteczka, które leży u naszych stóp. Oko ogarnia szczątki dawnej świetności; myśl wraca do odległych chwil historii i wspomina minione wieki. Połać ziem, gdzie rozsiadło się potem bogate, ludne i handlowe miasto, w XIII wieku było własnością klasztoru Norbertanek, które na gruntach wsi Skowierzynka pobudowały kościół drewniany i budynki klasztorne.

Miasto jednak zawdzięcza swe imię i swój rozwój dopiero twórczej ręce króla Kazimierza Wielkiego. Jeszcze pono za życia ojca umiłował sobie ten monarcha piękne położenie miejsca i rozumiejąc jak wielką przyszłość dla handlu spławnego może mieć punkt, łączący traktem wodnym pszeniczne równiny sandomierskie i lubelskie z Płockiem, a w dalszym biegu rzeki i Gdańskiem, wyjednał zamianę tych dóbr klasztornych na dobra królewskie pod Krakowem. Tam też do wsi Bawół wkrótce przeniosły się zakonnice, a król na uzyskanych gruntach założył miasto, nazwał je swem imieniem i obdarzył najdalej idącemi przywilejami. Pod potężną opieką królewską i dzięki wyjątkowemu położeniu ciągle rośnie w dostatki i potęgę, stając się wkrótce ważnym węzłem handlowym. Bogactwa kraju przepływają przez Kazimierzowski port wiślany: „Drzewo z Tatr, sól z Wieliczki, żelazo z pod Karpat a przedewszystkiem znakomite zboże z łanów lubelskich i sandomierskich”. Król buduje zamek obronny i kościół; dla zboża stawia śpichlerze nadbrzeżne. Rządy następnych panujących równie łaskawe są dla miasta i fortuna nie szczędzi mu swoich uśmiechów; Władysław Jagiełło, Zygmunt I, Zygmunt August obdarzają Kazimierz nowemi prerogatywami, a więc: przywilejem na tygodniowe targi (1440), wolnym wrębem do lasów królewskich (1526), prawem udawania się wprost do króla bez pośrednictwa starostów, prawem „wolnego sprowadzania soli z żup wielic-kich”) (1572) i t. d. „Wobec tak wielkich udogodnień musiał Kazimierz zająć pierwszorzędne stanowisko wśród miast polskich, tak iż kupcy z Gdańska, Torunia i Elbląga wciąż się po nim przewijali, a nawet Anglicy przez czas pewien tutaj faktorję swoją mieli; to też Kazimierz Dolny nazwę małego Gdańska sobie zjednał”. Kulminacyjny punkt rozwoju osiąga miasto za dwóch pierwszych Wazów. Przenieśmy się w te czasy jego świetności. Zamek potężny, murem ze strzelnicami obwiedziony strzeże miasta, obok niego — wieża strażnicza, na której nocą płonie ogień, by wskazać drogę statkom płynącym. Trzy kościoły: farny, św. Anny i Ojców reformatów świadczą, że mieszkańcy, gromadząc dobra doczesne, nie zapominają o czci należnej sprawom wiecznym. U stóp zamku — rynek zabudowany w kwadrat rzędem kamienic świetnych, olśniewających pięknem bogatej ornamentacji, wyniosłością attyk, blaskiem złota, jak bowiem tradycja niesie domy te były złocone. Wszystko to siedziby potężnych rodów mieszczańskich lub rezydencje pełnomocników wielkopańskich domów, którzy tutaj pilnują interesów swych chlebodawców. Nad rzeką rozsiadło się kilkadziesiąt śpichlerzy, aby statki mogły ładować zboże bezpośrednio. Most przez Wisłę służy dla przewozu towarów i komunikacji.

Na takiem tle ogólnego dobrobytu występuje silnie potęga pojedynczych możnych rodów mieszczańskich. Rolę przodującą zajmuje ród Przybyłów: posiada on dwie najpiękniejsze kamienice w rynku: pod wezwaniem świętego Mikołaja i Krzysztofa, patronów właścicieli; funduje na górze plebańskiej kaplicę i odbudowuje w 1591 roku zniszczoną pożarem farę, gdzie dotychczas szereg nagrobków świadczy o świetności tego rodu i o wysokiej kulturze ówczesnego mieszczaństwa w Polsce.

Czasy rozkwitu Kazimierza nie trwają długo — w pierwszej połowie XVII wieku rozpoczyna się nieznaczny upadek miasta, na co składa się wiele przyczyn. Ośrodki handlu przesuwają się bardziej na zachód, przychodzą nieszczęsne wojny szwedzkie, które niszcząc całe państwo, miastu zadają klęskę ostateczną. Pożary i zarazy dopełniają ich dzieła, nawet Wisła żywicielka odwraca odeń bieg swego koryta, i śpichlerze oddalone od brzegów nie mogą spełniać swojej roli. Stopniowy upadek Kazimierza idzie w parze ze wzrastającą troską państwa: mnożą się przywileje i nadania królewskie dla ludności, celem wskrzeszenia dawnego dobrobytu — nie zmienia to jednak stanu rzeczy. Żydzi, którzy dotychczas nie mieli prawa zamieszkiwania w Kazimierzu, prócz t. zw. 7-u faktorów Esterki, Ormianie i Grecy mogą od 1677 roku stawiać tutaj swe domy. Rok 1777 przynosi wreszcie dla żydów zupełne zrównanie w prawach, żadne jednak środki nie są w stanie uleczyć konającego grodu. Handel, który dawniej sięgał do zamorskich krajów chorzeje i zamiera. żywioł żydowski, powoli wypierając polski, prowadzi nędzne życie wegetacji na ciele dawnej potęgi i bogactwa. Tylko odwieczna pieśń piękna ziemi niezmienna i obojętna brzmi w szumie skarlałych sadów śliwkowych, dźwięczy w melodii fal wiślanych i otacza jak dawniej swoim czarem świetne niegdyś, teraz walące się resztki minionej wielkości.

Co Kazimierz dzisiejszy dochował nam z czasów swego rozkwitu i w jakim stanie doszła nas ta spuścizna? Żaden z pozostałych zabytków architektury nie pochodzi w całości z epoki Kazimierzowskiej.