Kazimierskie przenikania
Urszula Gronowska, Jacek Zaim

Kazimierz ma swój język, którego trzeba się nauczyć, żeby go zrozumieć. To długie poznawanie jego gramatyki w zawiłych meandrach historii i wzajemnym przenikaniu kultur. To umiejętne wydobywanie jego wyjątków i przypadków, a potem radość z każdego właściwie odczytanego słowa, każdej odczytanej frazy.

Dla mnie wyjazdy do Kazimierza to właśnie ubieranie rzeczy i zjawisk w słowa. Porządkowanie myśli, wyrwanych z chaosu dnia i oddawanie im należytej kolejności. Zachwyt nad pejzażem, w którym mogę całkowicie się zanurzyć, jego dosłowna bliskość i dotykalność. Nabieranie większej wnikliwości i ostrości patrzenia i dostrzegania.

Może to także inny rodzaj energii, inny horyzont, nowy rozmiar ciekawości, nabywany z każdym nowym rokiem, owa mądrość spojrzenia. To chwytanie aury drobiazgów, gubiących się w codzienności. Wreszcie powolne smakowanie chwil i wzruszeń. Czasem doznawanie zawodów i rozczarowań na widok dostrzeżonych zmian. Zapamiętywanie tego, co warte zapisania w pamięci i wiara, że nie pozwoli się nic z tamtej ulotności utracić…

Raz przyciąga niezwykłe światło, malujące detale architektury czy wyjątkowa cienistość wąwozów, innym razem szeroka perspektywa Wisły. A w tym wszystkim ludzie i ich sprawy – niezwykle ważne „elementy” tamtejszego pejzażu i historii. To splatanie losów żyjących z tymi, którzy już odeszli. Uczynienie żywymi ich miejsc i przedmiotów, ich pamięć. Nadanie im cech ciągłości i życia w nas samych. Tu przecież mówi każdy kamień…

To ciągłe oczarowania niektórymi miejscami – rynkiem o świcie, kiedy jeszcze chłód spowija stare bruki i mury, i na pustych uliczkach witają mnie tylko gołębie, a z każdego zakątka wyziera historia. Doświadczanie mgieł zawieszonych nisko nad miastem, białych jak mleko. Zmienność światła dnia i przejrzystych poranków, złotych popołudni i spokojnych cichych zmierzchów. Czerpanie natchnienia do następnych tematów, szukanie ich w galeriach malarstwa, na niektórych płótnach, na długich spacerach. Cisza „moich” miejsc. Zapamiętanie niektórych wydarzeń i historii słowo po słowie… To także małe poszukiwania: schodów, które już nigdzie nie prowadzą; domów, które nie mają już swoich właścicieli; zdziczałych sadów, które nie mają już kogo obdzielić swymi owocami; zapachu kwiatów, wdzierającego się wszystkimi zmysłami do środka duszy – wszechobecnego i słodkiego. Dlaczego każde piękno jest odrobinę smutne?

Tekst: Urszula Gronowska
Zdjęcia: Jacek Zaim