Karol Siciński

Karol Siciński, konserwator Kazimierza Dolnego, zdjęcie z lat 60-tych, wg albumu rodzinnego.

„Młodość jak to młodość. Gnana ciekawością wszędzie wlezie, do pracowni Sicińskiego też. Po co ja mogłam tam chodzić? Sama nie wiem, ale jako piętnastolatka zaglądałam w każdy kąt. Pamiętam więc jego dużą, jasną pracownię u stóp Krzyżowej Góry, sztalugę i obraz nagiej Esterki, młodej, z ogromnymi cyckami.”

Dużo malował, z pasją, zawsze w domu, nigdy w plenerze, ale architektem był lepszym niż artystą. Zostawił po sobie wiele obrazów i Kazimierz. Jego wybitne zsługi dla odbudowy miasta są niepodważalne; w trakcie prac dokumentował zabytki – stąd wiele cennych zdjęć. Patrząc dziś na Rynek wydaje się, że był on taki od zawsze. A to przecież nieprawda, jego obecny kształt jest właśnie dziełem Karola Sicińskiego.

Społeczność kazimierska w większości nie miała dla niego ani szacunku, ani zrozumienia. Pan C. pamięta doskonale jak to było jeszcze przed wojną:

„Ludzie go nie lubili w Kazimierzu. Jak on stanął na rynku i patrzył się na jakąś żydowską kamienicę, to już Żydki mówiły «aj waj, coś to będzie, pan Siciński się patrzy na moje kamienice, coś tu będzie chciał, żeby zmienić: poddasze? może krzywe jest co? może prosto, może tak…» – no bo i tak było. Sicinski prostował to, co było u niego zarejestrowane w tych szkicach przedwojennych, jeszcze przecież średniowieczne!

No i Żydkom się nie bardzo podobało, co on kazał, bo to był koszt. A oni piniądz liczyli zawsze. Wszystko co było warte – to piniądz. Mogło być krzywe, mogło być proste – aby nie kosztowało.

Ja za to uważam, że wszystko dobrze zrobił, bo upodobnił miasto do czasów średniowiecza, do czasów jeszcze Kazimierza Wielkiego – weźmy te podcienia: one były zrobione jeszcze za króla! A pierw ich nie było, przed Sicińskim! Zniszczyły je wojny, dopiero jak on przyszedł, to zrobił, aż do samego magistratu. Od tego na rogu sklepu, co teraz jest bank (najpierw był sklep Zgoda), aż do magistratu.”

W czasie wojny los dramatycznie doświadczył rodzinę Sicińskich: zmarł oto Andrzej, ich 18-letni syn. Rozpacz rodziców była ogromna, podobno nie pozwolili pogrzebać ciała w samotnej mogile, na cmentarzu. Leżało ono w podziemiach Św. Anny do czasu, gdy jedno z rodziców odeszło. Wtedy dopiero nastał czas pogrzebu. Leżą dziś razem w kazimierskim grobie, cała trójka.

Po wojnie, gdy Siciński został konserwatorem miejskim, stanowczym, uczciwym wobec zabytków; wszystkiemu się przyglądał, chronił Kazimierz przed „wielkim nowym”. Nawet, jeśli zdawało się ono wrastać w krajobraz miasteczka: widoku willi Pruszkowskiego nie cierpiał tak bardzo, że paznokciem wydrapywał ją ze zdjęć… Cóż dopiero domy, domki, dobudówki, różne inne samowole?

I znów te rygory Kazimierzakom się nie podobały. A to znalazł Pan Karol łajno pod drzwiami, a to znowu łajnem tym ufajdana była klamka, w okna leciały kamienie, w pracowni lądowały zdechłe wrony.

1949 r., Karol Siciński w pracowni architektonicznej w Kamienicy Celejowskiej, wg albumu rodzinnego.

Był czas, kiedy mieszkał z żoną (którą ubóstwiał) w domku na tyłach SARP-u. Wielkie wydarzenie: pierwszy i jedyny w owym czasie dzwonek u drzwi. Używanie miały kazimierskie dzieci, Sicińscy za to nie mieli spokoju, bo dzwonek brzęczał i brzęczał. Był też czas, gdy mieszkali w kamienicy Celejowskiej. Drzwi zamykano na ogromny, zabytkowy klucz. Jeden klucz, drugiego nie było, a któżby takie wielkie żelastwo z sobą nosił? Państwo Sicińscy opracowali zatem system spuszczania klucza na sznurku, przez okno. Do dziś nie wiemy, jak jedno dawało znać drugiemu, że stoi pod drzwiami.

Stan zniszczen rynku kazimierskiego po drugiej wojnie. Foto pierzei południowej, 1946 r., po odbudowie pierwszego domu wg projektu K. Sicińskiego

Pan Siciński tracił wzrok. Zaćma. Doszlo do tego, że czytał przez lornetkę. Trwało dość długo, nim poszedł wreszcie na operację. Gdy już zdjęto opatrunki i przejrzał na oczy, wykrzyknął do stojącej przy łóżku żony:

– Jadziu, aleś ty się postarzała!

Wiele domów zostawił po sobie Karol Siciński. Wiele projektów, również niezrealizowanych, niektóre mniej udane od innych. Zresztą, kto to wie? Może gdyby je zrealizowano, bylibyśmy dziś do nich równie przywiązani jak do widoku, SARP-u i podcieni? Może i o nich opowiadaliby po latach Kazimierzacy, że stoją tak, wzniesione ręką króla Kazimierza…?

grób rodziny Sicińskich, cmentarz w Kazimierzu Dolnym
fragment nagrobka