Henryk Talar w „Pornografii”

W czwartkowy wieczór, 26 lutego w warszawskim Teatrze Capitol aktorzy zmobilizowali się ostatecznie: próba generalna „Pornografii” Gombrowicza. Jakimś cudem na tej próbie znalazła się całkiem ładna delegacja starszych i młodszych Kazimierzaków, w tym ja. Chcieliśmy, owszem, poobcować z Gombrowiczem, ale przede wszystkich chcieliśmy zobaczyć jak pracuje trochę już nasz – kazimierski – Henryk Talar. Kto nie pamięta rozbawionego tłumu wakacyjnych Warsztatowiczów, biegających po rynku za Prowadzącym Henrykiem jak za panią matką?

A jakimż cudem znaleźliśmy się na próbie?

Było to tak:

Zadzwoniłam któregoś słotnego dnia do Henryka, bo na słotę Henryk jest lekarstwem.
– Co słychać? – pytam. – „Nudno, panie Witoldzie…”.
Nie czytuję Gombrowicza do poduszki, po prawdzie nie czytałam go od dawna, dawna, więc nie dziwota, że się zacukałam i nie najbłyskotliwiej drążyłam:
– Henrysiu, czyś nie chory? To ja… – trochę się nawet zaniepokoiłam, bo na ogół nie zdarzało się, bym jemu lub komukolwiek w ogóle myliła się z mężczyzną.
– A nie, nie, uczę się roli. Zbliża się premiera „Pornografii” i zastałaś mnie nad tekstem.
Odetchnęłam. Ale zdaje się, że dałam wyraz swych niedociągnięć w rozpoznawaniu cytatów, bo Henryk zaproponował, byśmy w kazimierskim gronie zobaczyli próbę generalną. Zobaczyliśmy. Bardzo udany spektakl, Henryk w nim – fantastyczny, jak zawsze zresztą. Znajome gesty, miny, (i nieśmiertelne białe drewniaki) – zdawało się, że sztuką się bawi. Chyba jednak się nie bawił, chyba jednak pracował, grał, w najwyższym skupieniu. Na pewno. Tak myślę, bo gdy pierwsza tura kazimierskiej wycieczki weszła (dobrze przed czasem) do teatru, A. zauważyła niskiego Pana, stojącego w kąciku, bez ruchu, z pochyloną głową. Rozpoznała, podeszła się przywitać. Życzliwy jak zawsze: „wejdźcie, ogrzejcie się” – ale A. zrozumiała, że zauważył ich tylko brzeżkiem świadomości. Był w innym świecie. Powtarzał rolę? Medytował? Modlił się? Nie wiemy. Wiemy, że zagrał znakomicie, a gdy doszedł do słów „nudno, panie Witoldzie”, zachciało mi się śmiać.

Nudno, Panie Henryku nie było wcale. Dziękujemy pięknie.