Dom Janeczków

Dom Janeczków, 2010 r.

Ten dom jest przedziwny: widzi się właściwie sam jego dach (a raczej: widziało się, póki nie runął). Stoi na skrzyżowaniu ulic, na rozległym podwórzu przy Nadrzecznej. Wydaje się, że położony jest niżej niż inne domy. Regularnie zalewany przed laty rwącymi po ulewach wodami Grodarza, dom, mostek i rzeczka stanowiły jeden z obrazkowych widoczków Kazimierza.

Raz, w czasie takiej powodzi w latach siedemdziesiątych, w domu uwięziona była Pani Janeczkowa. Na ratunek przybył jej ówczesny milicjant, A. Kosmala. Wyratowawszy starszą panią, zyskał sławę bohatera.

ok. 2003 r. Fot. S. Matyko

Znamy go jako dom Janeczków, choć dawno już zmienił właściciela.

Pani Janeczkowa należała do tego gatunku ludzi, którzy są zawsze w podeszłym wieku, a jednocześnie tak żywotni, że niemal nieśmiertelni. Gdy tacy umierają – wszyscy są szczerze zdumieni, choć na nekrologu jest napisane: 86 lat.

Szkoda tego domu. Miał nadzwyczajnie urodziwy ganek. Daszek był wsparty pięknie wyprofilowanymi belkami o skomplikowanym kształcie.

Bardzo mało jest domów o takim załamanym planie jak ten.

Wpisano go do rejestru zabytków, bowiem był to dom rzemieślniczy – dom kołodzieja z wyposażonym oryginalnie warsztatem. Poza tym wpis ten uchronił skrzyżowanie przed zniekształceniem. Tamtejsza zabudowa zawsze wyznaczała narożnik ulic, gdy tymczasem w swoim czasie roiły się plany zaprojektowania ronda koło Arkadii…

Przez ostatnich kilka sezonów dom był atrakcją turystyczną, tj. egzotycznym składem wszelkiego śmiecia, staroci i tzw. „antyków”, pośród których królowały połamane taborety i plastikowe lalki bez oczu, za to z wypłowiałymi wstążkami u stroju krakowskiego, siedzące na klepisku.

Pan Tolek, „kustosz” tego przybytku rozpaczliwego handlu, urządził na strychu salę lustrzaną…

W tym roku rupieciarnię uprzątnięto, zdjęto szyld „MUZEUM ROZMAITOŚCI. WJAZD 1 ZŁ”.

Ostatnio, gdy nocą spadła kolejna czapa śniegu, zawalił się dach.

Dom, jak pani Janeczkowa, zawsze był w podeszłym wieku. A teraz, gdy się zapada w podwórze, wszyscy są szczerze zdumieni (choć ile miał lat – nikt już nie pamięta).

oprac. Bożena Gałuszewska

Dziękujmy za pomoc P. Jerzemu Siemińskiemu oraz W. Siemińskiemu.

fot. M. Wojtczak