Lassy

Słynne owocowe sady kazimierskie są dziś literacką figurą. Zamiast śliw i jabłonek w ogrodach stoją samochody turystów, przybyłych do Kazimierza, ażeby…
Słynne owocowe sady kazimierskie są dziś literacką figurą. Zamiast śliw i jabłonek w ogrodach stoją samochody turystów, przybyłych do Kazimierza, ażeby…
Powiedzieć o Kazimierzu, że to magiczne miasto – to nic nie powiedzieć. Tym samym włączamy się bowiem w nurt zdań, które trącą frazeologią i frazesem
Nazywam się Nissan Tzur, ale tak naprawdę moje nazwisko brzmi „Ciechanowski”.
Poeci lubią malarzy i kochają, ale im zazdroszczą, bo ci robią rzeczy, o których pierwsi mogą tylko pisać i mówić.
Czytamy o fliskach płynących wzdłuż Wisły, oglądamy obrazki i naraz patrzymy, Kazimierz!
Zachłanna, agresywna chęć zarobku oblepia prawie wszystkie kazimierskie płoty, parkany i ściany. Reklamy, do niedawna małoformatowe, są już dziś banerami.
W niedzielę 7 września 1986 patrzyłam z tarasu na pierwszym piętrze po wschodniej stronie Rynku, tej samej, gdzie stoją kamienice Przybyłów, na obchód koronacji Matki Bożej Kazimierskiej.
Jeśli ktoś spodziewałby się hejnału na trąby i zadęcia w róg, oznaczyłoby to, że ów musiałby myśleć o Zwiastowaniu jak o komunikacie ogłoszonym przez tubę.
Powiedziałam, że lubię Kazimierz? Cóż, chyba każdy lubi Kazimierz, nie wyobrażam sobie osoby, która mogłaby go nie lubić.
Kazimierz jest przedziwną mieszanką wszystkiego, co dobre. Rozumiem, skąd ci wszyscy tutaj artyści…
Kazimierz Dolny zauroczył nie tylko artystów, dziennikarzy, turystów…
Mija właśnie dwa lata od czasu, kiedy zaczęłam chodzić z kijkami, czyli – używając fachowej terminologii – uprawiać amatorsko nordic walking.
„Dopiero jak byłam na chmielu, zrozumiałam, za kogo powtórnie wyszłam. Za człowieka poważanego w Laźmierzu, ale pochodzącego ze wsi.”
Przedziwnie urokliwe to miasteczko zafascynowało mnie kiedyś i podbiło moje serce. Przyjeżdżam tu od lat. Tu mi się najlepiej odpoczywa. Może też ma na to wpływ i sama nazwa?
Zabytkowe kamieniczki, zacienione ulice, kolorowe ogrody Kazimierza, oczywiście Wisła – wszystko opanowane przez bandę wesołych, inteligentnych dzieciaków i upalne słońce lata.
Było zwyczajem, że w Zielone Świątki jeździliśmy do Kazimierza. Odbywało się to w taki sposób…
Motyw przewodni mojej opowieści to dzieje trwającego trzy dziesiątki lat związku z „Górką”, domem nad wąwozem Małachowskiego, położonym w jednym z najpiękniejszych miejsc Kazimierza.
Śnił mi się Lubiś, pijak zatracony, stale w tym samym, sklejonym brudem ubraniu, jak wieprz nie golony…
„Nagle się ściemniło. Chłopcy spojrzeli w niebo. Burzowe chmury powoli zbierały się nad miasteczkiem, a przesycone zapachem drewna powietrze stało się ciężkie i wilgotne.”
Mieczysław Abramczyk, mieszkaniec oddalonej o paręnaście kilometrów od Kazimierza wsi Rogów. Przeżył Krwawą Środę i Auschwitz, swoje losy opisał w cytowanej książce „Moje wspomnienia”.
Przyszedł listopad i kazimierski cmentarz nabrał życia przed zlotem duchów na Dziady…
Sam, samiuteńki, stoi domek w dolinie nad brzegiem Wisły, między dwoma wysokimi wzgórzami, które wybiegają daleko w świat.
Miałem jechać do Krynicy, ale wieczorem pakując rzeczy, uświadomiłem sobie, że przecież nie muszę tam jechać, i pojechałem do Kazimierza.
Chyba nie ma w Polsce miasteczka tak bardzo oplecionego legendą i sztuką.
Nakładem wydawnictwa Gaudium opublikowana została „Korespondencja rodzinna Zbigniewa Herberta”, w opracowaniu Haliny Herbert-Żebrowskiej. Wśród licznych listów znalazły się i te, pisane w Kazimierzu.
Z wielką radością publikujemy fragmenty książki prof. Zofii Mitosek – książki będącej zbiorem okruchów wspomnień Pani Profesor – Kazimierzanki.
Co takiego jest w Kazimierzu Dolnym, co nie daje o sobie zapomnieć? Co wciąż przyciąga artystów i inteligencję gotową zapłacić każdą cenę za możliwość osiedlenia się tu na stałe? Dlaczego od prawie wieku malarze nie przestają być jego nieodłączną częścią?
Architektura i urbanistyka zaproponowana przez Karola Sicińskiego na stałe wpisała się w kazimierski krajobraz. Stała się elementem nieodłącznym miasteczka, organicznie z nim zrośniętym.
Zachwyt Pań nie miał nic wspólnego z niewiele znaczącym „amazing”.
Kazimierz jako miejsce to od lat tło epicentrum moich zainteresowań. Daje mi mocne oparcie w kontynuacji pracy już od ponad ćwierć wieku.
W powszechnej świadomości przyjęło się spojrzenie na Kazimierz Dolny jak na typowe miasteczko przesiąknięte turystami w okresie letnim i niemal martwe poza sezonem.
Tak zwany „renesans kazimierski” jest nadal obecny w przestrzeni miasteczka.
Kazimierz jest takim miasteczkiem – jedynym chyba w Polsce miasteczkiem tej wielkości – w którym wiele jeszcze przypomina żydowski sztetl, i to przypomina na tyle, że można by tu bez rekwizytów i bez scenografii nakręcić „Sanatorium pod Klepsydrą”
Nasza kazimierska parafia zorganizowała wyjazd do Rzymu, który nazwaliśmy Pielgrzymką Beatyfikacyjną. Bardzo chcieliśmy uczestniczyć w ceremonii beatyfikacji Jana Pawła II, byliśmy więc szczęśliwi, że dano nam taką możliwość.
Było to 1984 roku – roku, w którym odbywała się olimpiada w Sarajewie. Wtedy grupa kazimierzaków pojechała na pielgrzymkę do Papieża.
Karol Wojtyła kilkanaście lat temu został honorowym obywatelem Kazimierza. Przyjął wówczas ten tytuł, mówił, że Kazimierz zna i lubi.