Siostry Zdanowiczówne
Wspomnienia Pani H.

Po środku siedzi pani Waleria (lub Florentyna ?) Zdanowicz. U góry z lewej – Bronisława Stanisława Pielak (ur. 1899) – babcia Barbary Dzikoń. Nie mamy wiedzy na temat czterech panien ze zdjęcia. Fotografia sprzed 1917 r. z archiwum rodzinnego Barbary Dzikoń

Siostry Zdanowiczówne były dwie: obydwie krawcowe, obydwie panny. Stare panny.
Kiedy jeszcze nawet nie były całkiem stare wiekiem, już się mówiło, że stare, bo panny. Ale jakież one były szykowne, jakie eleganckie, jakie oczytane! Może właśnie dlatego były same, może tak wybrały i tak zostały, żeby mieć czas na własne sprawy: żadnych mężów, żadnych dzieci, tylko one same dla siebie.

Szyły pięknie. Zanosiło się im materiał – materiał kupowany zapewne u Lubowej – a one doradzały, mierzyły i szyły. Jak materiał w kwiatki – to coś powiewnego, jak ciemny – coś dostojnego. Wszystko gustowne, dopasowane, ze smakiem. A u miary to się z nimi przy okazji rozmawiało, bo one były… były światowe. Ile one wiedziały I to o jakich rzeczach!

Miały swój zakład na Nadrzecznej, naprzeciwko dzisiejszego przedszkola, ale wtedy to wyglądało zupełnie inaczej – zupełnie inny dom, wszystko zupełnie inne.
I póki jeszcze były jako tako młode, to się mówiło „stare panny”, ale kiedy się naprawdę zestarzały, to już były „takie starsze panny”. Były samotne, więc opiekowała się nimi pani Łaszanowska. I właśnie wtedy pani Łaszanowska nauczyła się u nich szyć. A po niej, gdy ona już wyszła za mąż, to do opieki przyszła Niedźwiedźczanka.

Te siostry to nie były jedyne krawcowe w Kazimierzu, ale do nich się chętnie chodziło, bo one były takie… takie wymowne, z ciekawością się ich słuchało.
Obie ładne, obie wysokie, eleganckie, oczywiście że eleganckie. I to były inteligentne kobiety! Naturalnie, że oczytane, cóż innego one miały do roboty? Szyły i rozmawiały, a wieczory miały dla siebie, mogły czytać I rozmyślać, albo wymyślać nowe stroje.

Nie wiem, jak to tam naprawdę było z tymi ich wieczorami, ale mogę sobie wyobrazić, bo bardzo dobrze je pamiętam.

Mam je, jak żywe, przed oczami.