Roman Gawroński
Prorektor Politechniki Warszawskiej, profesor nadzwyczajny

Kazimierz Dolny to miasto, w którym się wychowałem. A to ważniejsze czasem niż miejsce urodzenia. Bowiem miejsce dorastania, uczęszczania do szkół, koledzy i klimat miejsca kształtuje młodego człowieka, w jakiejś części, na resztę życia. (To oczywiście pogląd laika w tych sprawach.)

W Kazimierzu Dolnym urodził się mój tato – Edward. Tu w 1935 r. przy ul. Nadrzecznej rodzice wybudowali dom z kazimierskiego kamienia, nadzorując inwestycję z odległej o 7 km od Sandomierza miejscowości Obrazów, gdzie tato był organistą w parafialnym kościele. Do 1956 r. dom zamieszkiwała moja ciotka Kowalik oraz przez okres kilku lat po wojnie mój najstarszy brat z rodziną. Rodzice sprowadzili się do Kazimierza z dwoma, spośród siedmiu, najmłodszymi synami. Jednym z nich byłem ja.

Rozdział mojego życia w Kazimierzu Dolnym rozpoczął się przyjazdem ze Szczecina, w którym mieszkaliśmy przez dwa lata u moich dwóch najstarszych braci, w czerwcu 1956 r., w czasie tzw. wypadków poznańskich. Od września rozpocząłem naukę w 5 klasie Szkoły Podstawowej, której wychowawczynią była żona dyrektora Liceum – prof. Dziwisińska. Rok 1956 to szczególny czas w historii naszego i nie tylko, kraju. Pamiętam na rynku kazimierskim wiec w październiku 1956 r., pamiętam dzieci, sieroty węgierskie, przebywające w Domu SARP.

Będąc synem organisty, przez pewien czas pracującego w tym zawodzie w innych miejscowościach, np. Sieciechów, Bąkowiec, już jako uczeń 5 klasy szkoły podstawowej zostałem ministrantem w kościele farnym. Szybko zostałem „szefem” licznej, liczącej ponad 20 członków, grupy ministrantów. Jako uczeń 7 klasy uczestniczyłem z kilkom innymi ministrantami w wycieczce organizowanej przez księży do Krakowa, Zakopanego i Częstochowy. Wycieczka była nagrodą za nasze zaangażowanie w sprawy Kościoła (jeszcze w rycie trydenckim). Wycieczka była dużym wydarzeniem w moim życiu.

Po szkole podstawowej, wówczas siedmioletniej, naukę kontynuowałem w czteroletnim Liceum Ogólnokształcącym. Klasa prof. Szczepkowskiej zdawała egzamin dojrzałości w 1963 r. We trzech, z Jerzym Madejskim i Eugeniuszem Piekarczykiem, zdawaliśmy (na różne wydziały) na Politechnikę Warszawską, uczelnię, która była i jest najlepszą uczelnią techniczną w Polsce. Gdy na jedno miejsce na Politechnice Warszawskiej ubiegało się od 4 do 7 kandydatów, my zdaliśmy egzaminy wstępne i zostaliśmy na studia przyjęci. (Widomość o przyjęciu na studia otrzymałem, gdy razem z Jurkiem Madejskim w ramach pierwszej zarobkowej pracy wakacyjnej malowaliśmy wszystkie okna w naszej szkole.) Wiem, że wielu innych maturzystów z rocznika 1963 LO Kazimierz Dolny rozpoczęło i skończyło studia, a później kontynuowało karierę zawodową. (Dwa lata temu odwiedził mnie Czesław Popławski, który po ukończeniu Politechniki Gdańskiej jest w niej szefem Centrum Transferu Technologii, bardzo ważnej jednostki organizacyjnej uczelni.) Nie znam dokładnych danych, ale chyba nie było rocznika maturzystów LO Kazimierz Dolny, poza 1963, który miałby taki procent przyjętych na studia.

Studia na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej specjalność inżynieria chemiczna ukończyłem w marcu 1968 r. Tu należy się wyjaśnienie. Chemia, Technologia Chemiczna, Inżynieria Chemiczna, to różne dyscypliny naukowe, których wspólnym „mianownikiem” jest chemia. (W tym miejscu chciałbym podziękować prof. Kamińskiemu, który w LO w Kazimierzu Dolnym uczył nas chemii, za pokazanie piękna tej dyscypliny). Inżynieria chemiczna, to dyscyplina naukowa ukierunkowana na identyfikację mechanizmów i opis matematyczny procesów zachodzących podczas produkcji i separacji produktów, w celu projektowania aparatów do realizacji tych procesów.

Od dnia 1.12.1969 r. rozpocząłem pracę jako pracownik naukowo-dydaktyczny (kolejno asystent, adiunkt, profesor) na Wydziale Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej. Na tym Wydziale, którego pracownicy mają znaczące osiągnięcia w działalności naukowo-badawczej, przez dwie kadencję, 1993-1996 i 1996 -1999, pełniłem funkcje dziekana. Wcześniej, w latach 1980 – 1981, przebywałem na stażu podoktorskim na Uniwersytecie Technicznym w Monachium – mieście moich marzeń, od kiedy opanowałem język niemiecki, rozpoczynając jego naukę z prof. Sałacińską w LO w Kazimierzu Dolnym. Z tym pobytem zagranicznym w trudnym roku 1981 i z Kazimierzem Dolnym wiąże się niezapomniane przeżycie. Po powrocie z RFN nowym samochodem Fiat 125p przyjechałem z rodziną do Kazimierza odwiedzić moją mamę. W dniu 24 czerwca 1981 r. (dzień św. Jana) Kazimierz Dolny, a w szczególności mieszkańcy ul. Nadrzecznej, przeżyli największą w historii powódź. Dom moich rodziców i mój nowy – w tamtych czasach trudny do osiągnięcia – samochód, został zatopiony.

Moja działalność na Politechnice Warszawskiej to praca naukowo-dydaktyczna na stanowisku profesora nadzwyczajnego na Wydziale Inżynierii Chemicznej i Procesowej. Od kilkunastu lat specjalizuje się w obszarze procesów separacji mieszanin (ksiązka: Podstawy projektowania wybranych procesów rozdzielania mieszanin, WNT, Warszawa 1992, napisana wspólnie z prof. A. Seleckim; rozdział: Wydzielanie, oczyszczanie i utrwalanie bioproduktów w książce Podstawy biotechnologii przemysłowej, WNT, Warszawa 2007) oraz inżynierii procesów ochrony środowiska (skrypt: Procesy oczyszczania cieczy, Oficyna Wydawnicza PW, Warszawa, 1996, 1999). Moja działalność jako nauczyciela akademickiego jest uzupełniana od wielu lat pełnieniem funkcji akademickich pochodzących z wyboru. Oprócz, wspomnianej już funkcji dziekana wydziału – funkcji pochodzącej z wyboru społeczności jednego wydziału – w kadencji 1999-2002 pełniłem funkcję prorektora ds. rozwoju Politechniki Warszawskiej. Rektorem Politechniki był wówczas prof. Jerzy Woźnicki, profesor znany nie tylko w skali Uczelni. Nieskromnie, za klasykiem, powiem: być prorektorem ds. rozwoju Politechniki Warszawskiej, to brzmi dumnie.

W następnej kadencji władz akademickich PW byłem przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Mienia i Finansów. A w następstwie wyborów akademickich w 2005 r. i ponownie w 2008 r. pełnię obecnie funkcje prorektora ds. ogólnych Politechniki Warszawskiej. Druga kadencja, zgodnie z ustawą – Prawo o szkolnictwie wyższym, jest czteroletnia i skończy się 31 sierpnia 2012 r. Wówczas będę mieć, jeśli sił starczy – bo lat przybywa – więcej czasu, aby się cieszyć pięknym Kazimierzem Dolnym, jego wąwozami, wzgórzami i polami. Przebywać więcej w mieście, którego uroki związane z różnorodnością i bogactwem roślinności, a w szczególności wielu rodzajów ziół, odkryła ostatnio moja żona Halina, będąca też inżynierem chemikiem.

prof. Roman Gawroński