Powojenna wizja odbudowy Kazimierza Dolnego wg Karola Sicińskiego
Anna Miller
W każdy wiosenno-letni weekend tłumy turystów zjeżdżają do Kazimierza. Dlaczego? Chcą odpocząć od codziennych obowiązków, spędzić czas ze znajomymi i rodziną. Według eseju Jarosława Krawczyka napływ rodaków do miasteczka jest efektem „mody na kraj”. Autor uważa, że poszukujemy tu polskości, potwierdzenia swojej tożsamości. I tu rodzi się pytanie: Ale jakiej? Jak uformowanej? Jakie są jej wyznaczniki?
Po choćby pobieżnej kwerendzie archiwalnej okazuje się, że podobnie jak w całej Polsce, po zniszczeniach wojennych nie pozostało tu prawie nic z oryginalnej tkanki miejskiej. Do takiego stanu przyczyniły się również inne czynniki. Już w czasie I wojny światowej Kazimierz uległ znacznym zniszczeniom. W 1915 r. wojska rosyjskie wycofując się wznieciły pożar. Powojenny konserwator Jan Koszczyc-Witkiewicz, w obawie o architektoniczną tandetę wydał zakaz jakiegokolwiek budownictwa bez jego zgody. Niestety taka decyzja miała więcej negatywnych niż pozytywnych skutków. Zabytkowa materia, z powodu przedłużających się procedur niszczała. Ponieważ ludzie musieli gdzieś mieszkać powstawały byle jak sklecone drewniane przybudówki. Koszczyc – Witkiewicz był, jak z resztą jego następcy, raczej kreatorem niż konserwatorem. Za jego kadencji powstały m.in. Łaźnia Miejska i Szkoła Przemysłu Drzewnego. II wojna światowa przyczyniła się do ostatecznej runy miasteczka. Zniszczenia w wyniku działań wojennych, fortyfikacje lokowane na obrzeżach, a wreszcie rozbiórka drewnianych budynków na opał faktycznie zrównały Kazimierz z ziemią.
W takim stanie zastał go Karol Siciński.
„W zimny jesienny dzień październikowy 1945 roku – zaopatrzony w delegację Ministerstwa Kultury i Sztuki stanąłem wraz z żoną na zniszczonym runku Kazimierskim. Widok był przerażający. Wśród gruzów stały osłupiałe i pokiereszowane przecudne – nawet w zniszczeniu – renesansowe kamienice Przybyłów”. Z ramienia Jana Zachwatowicza został mianowany Jednoosobową Państwową Pracownią Konserwatorską w Kazimierzu Dolnym. Już 25 X 1945 sformułował postulaty odbudowy w referacie przygotowanym dla Ministerstwa. Stan zniszczeń określa tam jako 80 %. „Miasto jest jak ciężko chory, który czeka ratunku” – pisze. Siciński już wcześniej podjął się podobnego zadania. Po pożarze 1915 r. inwentaryzował architekturę miasteczka dla Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, które obrało sobie Kazimierz jako miejsce szczególnej opieki. Być może dzięki tym pomiarom mógł lepiej przymierzyć się do czekającego go zadania. Bazując na wspomnieniach, pomiarach i zachowanej (pieczołowicie wyselekcjonowanej) ikonografii wykreował swoistą odmianę stylu narodowego – „styl kazimierski” (czy może „kazimierzowski”, jak sam go określał).
Siciński był przede wszystkim malarzem, przynajmniej we własnym mniemaniu. Od 1905 r. kształcił się w Wyższej Szkole Przemysłowej w Krakowie (architektura oraz malarstwo dekoracyjne pod kierunkiem Jana Raszki), od 1908 r. na Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Leona Wyczółkowskiego, później u Stanisława Dębickiego. Znamienne, że nie ukończył żadnych studiów politechnicznych, które dałyby mu uprawnienia architektoniczne, a tym w późniejszym czasie głównie się zajmował. Przez badaczy widziany jest głównie jako architekt, o czym świadczyć może choćby tytuł najobszerniejszej jak dotąd monografii artysty autorstwa Jadwigi Teodorowicz – Czerepińskiej. Autorka pisze tam również o romantycznych skłonnościach Sicińskiego. Tutaj należy krótko nakreślić tło kulturowe czasów architekta, które wpłynęło na jego romantyczną postawę.
Urodził się w 1884 r., zatem należał do pokolenia, które praktykę zawodową zdobywało w latach międzywojennych. Wówczas bardzo aktualnym problemem była potrzeba kształtowania sztuki narodowej. W przeszłości poszukiwano elementów, które miały spajać naród, być przekaźnikiem jego ducha. Jedną z odpowiedzi na te poszukiwania był tzw. „styl dworkowy”, o którym szerzej pisze Marta Leśniakowska. W tej stylistyce projektował początkowo swoje monumentalne realizacje również Karol Siciński. Wśród prądów, które mogły inspirować wykształcenie się „stylu kazimierskiego” warto wspomnieć również o ogólnoeuropejskiej tendencji podkreślania architektury powiązanej z terenem. Heimatstil (w Polsce określana raczej mianem „styl rodzimy”) wiązał się z tendencją do podkreślania lokalnych elementów, właściwych dla danego obszaru. O ile tzw. „styl dworkowy” odnosił się do rezydencji magnackich, a więc architektury „wysokiej” kształtowanej przez profesjonalistów, o tyle Heimatarchitektur miała swoje korzenie w wernakularnej architekturze prowincji. Wiązała się z kategoriami takimi jak szczerość, prawda materiału. W opozycji do sztucznych sztukaterii miejskich kamienic architektura rodzima używając przede wszystkim drewna i kamienia eksponowała swój budulec. Dążono do podkreślenia malowniczości, również poprzez umiejętne wkomponowanie w krajobraz. Jak podkreśla w swoim artykule Waldemar Odorowski z Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym, Heimatarchitektur stała w opozycji do rosnącego kultu miasta.
Co ciekawe wśród bodźców inspirujących działalności Sicińskiego na terenie Kazimierza Dolnego możemy również znaleźć liczne nawiązania do „Krótkiej nauki budowniczej dworków, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego”. Po pierwsze jest to budulec i związane z nim zagadnienia. Pseudo-Opaliński, choć widziałby chętnie w Polsce architekturę murowaną, to jednak przyznaje rację drewnu: „Obrawszy miejsce do budynku, więc gotuj co prędzej materyją. Ale rzeczesz, jaką? Odpowiadam, jeżeli podług zwyczaju polskiego – drzewo”. Siciński łączy oba te postulaty- w mur z lokalnego kamienia (wapienia) wplata elementy drewniane. Jeśli chodzi o umiejscowienie budynków, czyli de situ, XVII-wieczny autor wskazuje jako idealne miejsce niewielki pagórek z prospektem wesołym. Kazimierz Dolny z jego urozmaiconą rzeźbą terenu wydaje się być idealnym miejscem do realizacji tych postulatów. Pseudo-Opaliński wyznacza też trzy okoliczności sprzyjające dobremu budowaniu: naprzód moc i gruntowną trwałość, potem wczas i wygodę; na koniec kształt i piękny pozór. W tych kategoriach zdecydowanie zgadza się z Sicińskim, jednakże architekt kazimierski zmieniłby zapewne ich kolejność. Jako, że miał zajmować się urbanistyką i koherentną wizją miasteczka jego projekty charakteryzuje pewna fasadowość. Funkcjonalność i rozplanowanie pomieszczeń, sprawiały kłopot użytkownikom, którzy często je przebudowywali. Zatem warunki dobrego budowania według Sicińskiego to raczej:
- kształt i piękny pozór
- moc i gruntowna trwałość
- wczas i wygoda
Jeszcze słów kilka o kamieniu. Powojenny konserwator Kazimierza uczynił go niejako desygnatem okolicy. Jak pokazują badania na Lubelszczyźnie w znacznej mierze królowało budownictwo drewniane. Do tej tendencji powrócił z resztą Jerzy Żurawski, kolejny konserwator miasteczka, który przeniósł na jego teren szereg drewnianych chałup z terenu Lubelszczyzny. Zatem skąd kamień w Kazimierzu? Jak już wspomniałam Siciński wprowadził na szeroką skalę połączenie wapienia z drewnem (z resztą kontynuowane we współczesnym budownictwie). Uznał, że okoliczne złoża powinny przyczynić się do rozwoju przemysłu w okolicy – budownictwa oraz wyrobu wapna. I tu wydaje się jakby Siciński podążał za „Krótką nauką …”, w której jest napisane: „Kamień łupany, gdzie się znajdzie, wielka do murowania moc. Bo z niego wapno być może. Jeśli chodzi o kształt budowli widać również liczne inspiracje”. Nie chodzi mi oczywiście, o konserwację kamienic Przybyłów czy Celejowskiej, ale prywatne domy czy wille. Siciński bowiem nie tylko zabezpieczał i interpretował zabytkową materię, ale wybudował około 60 obiektów na terenie Kazimierza. Były to obiekty murowane (w okolicy Rynku) jak i drewniane (głównie wille własne np. willa „Pod wiewiórką” znana jako Kuncewiczówka). Projektując miał w pamięci budynki we wspomnianym „stylu dworkowym”- z gankami, frontonami i kształtnymi dachami. Jednak w swoich realizacjach odbiegał od nich będąc bliżej Heimatarchitektur. Waldemar Odorowski, we wspomnianym artykule przywołuje styl zakopiański jako efekt tego typu poszukiwań. Nie da się zaprzeczyć, że ludowa ciesiółka spod znaku Stanisława Witkiewicza musiała urzec Sicińskiego. Tym, co wspólne jest zarówno ojcu Witkacego, pseudo – Opalińskiemu jak i konserwatorowi Kazimierza jest szczególne przykładanie wagi do dachu. Autor „Krótkiej nauki…” podkreśla, że umiejętna konstrukcja dachu ustrzeże nas przed jego zawaleniem. Dla ochrony przed czapą śnieżną projektował strome spadki Witkiewicz. A Siciński? Na pierwszym miejscu był u niego przede wszystkim efekt estetyczny – malowniczość. Chociaż i u pseudo- Opalińskiego pojawia się ten wątek. „Jeśli zaś kształt zechcesz upatrywać, to trzeba, aby był dach albo niższy niż ściany, albo przynajmniej im równy. Bo gdzie będzie wyższy niż dom, taka disproportia będzie, jak gdyby człowieka większa była głowa niźli ciało” – wspomina. Warto na koniec podkreślić ideową zbieżność działalności pseudo-Opalińskiego i Karola Sicińskiego. Pierwszy z nich przygotował wytyczne dla odbudowy po zniszczeniach potopu szwedzkiego, aby zakwitnęła Polska maioribus architekture ornamentis, niż przedtem miała. Drugi zaś musiał zaproponować nowy ład architektoniczno-urbanistyczny po totalnej zagładzie, jaką była druga wojna światowa. Również on odczytywał swoje zadanie jako misję, posłannictwo. Kazimierz był dla niego wartością ogólnonarodową, którą należy chronić bezwzględnie, podporządkowując się jej bez reszty – pisze Odorowski.
Mimo ponad 60 lat wziął się z zapałem do pracy. Podstawą rekonstrukcji była zachowana ikonografia. Trzeba zaznaczyć, że również tutaj widać „romantyczne myślenie” Sicińskiego. Autorem, który w największym stopniu przyczynił się do ukształtowania wizji Sicińskiego był Zygmunt Vogel. Jego sentymentalne w duchu akwarele wykonane na zlecenie Stanisława Augusta Poniatowskiego przedstawiały malownicze ruiny zamku, tajemnicze mostki i zapuszczony rynek. Siciński posiłkował się też pracami Michała Elwiro Andriolliego. Nie były to oczywiście wzory, ale raczej inspiracje atmosfery, jaką chciał wykreować w powojennym Kazimierzu. Przeprowadził również gruntowne (jak na swoje możliwości) studia historyczne i inwentaryzacje. Dlatego też jego koncepcja ma tak spójny charakter. Według niej Kazimierz Dolny miał się stać miejscowością wypoczynkową i artystyczną z całą infrastrukturą. Znamienne, że znaczna część jego postulatów dopełnia się obecnie. Widział miasteczko jako siedzibę przemysłu hotelarskiego na zachodnim poziomie, tzn. z doprowadzoną kanalizacją i wszystkimi potrzebnymi udogodnieniami. Z innych gałęzi przemysłu lokował tu również ceramikę, sadownictwo (do którego zapleczem magazynowym miały być spichlerze). W tym celu projektował obwodnicę i wznowienie transportu na Wiśle. Przeprowadził regulację rzeki Grodarz (charakterystyczne kamienne koryto), która regularnie wylewała. Kontynuując myśl Koszczyc – Witkiewicza uważał, że należy zorganizować, na szerszą skalę, szkolnictwo artystyczne wyższego stopnia, czyli instytuty artystyczne, kursa dopełniające kultury, rozwinięcie szkoły meblarskiej w szkołę artystycznego przemysłu przez dopełnienie działem zabawkarskim, ceramicznym, tkackim sprzętarstwem sportowym i tp. – jak pisał we wspomnianym referacie.
Myślał jak prawdziwy urbanista. Poszczególne dzielnice rozplanował z podziałem na pełnione przez nie funkcje – przemysłową, zabytkową, willową itp. Zaplanował nawet dzielnicę dla artystów położoną na obrzeżach miasteczka. Mimo iż nie miał wykształcenia w zakresie przemysłu, zaplanował rozwój gospodarczy Kazimierza na kolejne kilkadziesiąt lat. Przedstawił własną wizję miasteczka, co było później przedmiotem częstych ataków. W stare budynki wprowadzał nowe funkcje. I tak np. mieszczańskie kamienice stały się siedzibą urzędów publicznych. Nie uznawał koloru na elewacjach. Teodorowicz-Czerepińska wskazuje, że w związku z tym nie przywrócono na fasady odkrywanych przy restauracji dekoracji sgrafittowych. Wprowadził też na większą skalę kamień i gont. Kładł duży nacisk na nowe obiekty wpisując się tym samym w tendencję zapoczątkowaną przez Koszczyc – Witkiewicza. Kazimierz Dolny w interpretacji Karola Sicińskiego miał się stać znakiem polskiej tożsamości. Architekt pieczołowicie wyselekcjonował style, formy i detale, a nawet materiały kojarzone z architekturą rodzimą. Wykreował styl kazimierski będący swoistą mieszkanką mieszanek – stylu dworkowego, zakopiańskiego, miejscowego renesansu (czy manieryzmu) w XX-wiecznej interpretacji. A właściwie jego własnej. Bo sam Siciński nie chciał mieć nic wspólnego z rozwijającą się w tamtym czasie (również w Kazimierzu) architekturą modernistyczną i socrealistyczną. Modernizm nazwał architekturą bezwstydną, niemającą nic wspólnego z charakterem miasteczka. Jedynym ukłonem w stronę socrealizmu jest według badaczy Dom Architekta, będący połączeniem pięciu rynkowych kamienic. Według Teodorowicz – Czerepińskiej Siciński wykształcił własny styl na zasadzie eliminacji kolejnych elementów innych stylów (ludowości, romantycznych tendencji, zakopiańszczyzny, modernizmu). I tu wracamy do eseju Jarosława Krawczyka, w którym pisze, że w miejscach takich jak Kazimierz szablonowe odbitki na tyle już blakną, że można narysować na ich słabych liniach nowy kształt. W tym kontekście „styl kazimierski” możemy rozumieć jako kreację konserwatorską, nowy zespół form znanych form pieczołowicie dobranych przez ich kreatora.
Wiadomo, że każda działalność artystyczna, a zwłaszcza ta na rzecz państwa podlega ocenie. Jak zatem podsumowywano dokonania Sicińskiego? Mieszkańcy miasteczka zdecydowanie nie doceniali jego starań. Jak wspomina Tadeusz Michalak obrzucano Kamienicę Celejowską (mieszczącą pracownię architekta) jajami. Na jego dom przy ul. Krzywe Koło zrzucano kamienie. Jak to zwykle bywa „trudno być prorokiem we własnym kraju”. Niestety również w środowisku zawodowym Siciński nie zyskał zasłużonego uznania. Starsze pokolenie, pamiętało mu, że był kreślarzem (…) i że nie miał politechnicznych studiów. Dla młodszych był zaściankowy i za mało nowoczesny – dodaje Michalak. Mimo braku poklasku w środowisku działalność Sicińskiego została doceniona przez władzę. W 1952 r. otrzymał Nagrodę Państwową II stopnia za całokształt twórczości (ze szczególnym uwzględnieniem odbudowy Kazimierza Dolnego), następnie Medal X-lecia Polski Ludowej (1954) oraz Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1956).
Z perspektywy czasu pojawia się coraz więcej głosów uznania dla Sicińskiego. W kazimierskim numerze „Spotkań z zabytkami” możemy spotkać dwa różne stanowiska. Bogusław Szmygin odczytuje powojenny Kazimierz Dolny jako wynik nakładających się kreacji kolejnych konserwatorów. Według niego byli głównie twórca mi „stylu kazimierskiego”, a nie jego obrońcami. Podkreśla, że nie zachowała się tu prawie żadna autentyczna tkanka zabytkowa. Rynek określa jako najsłynniejsze wnętrze urbanistyczne Kazimierza zaprojektowane przez Sicińskiego. Zarzuca mu wspomnianą przeze mnie fasadowość. Jednak docenia jego wizję i konsekwencję w jej realizacji. Natomiast Mieczysław Kurzątkowski podkreśla realia, w jakich musiał pracować Siciński i ograniczenia z nimi związane. Podkreśla paradoks, którym było „implantacja” Kazimierzowi zabytków przez konserwatorów. Koszczyc-Witkiewicz i Siciński przyczynili się do powstania zupełnie nowych budowli według własnych projektów. Jerzy Żurawski jako przyszłą siedzibę Archiwum Muzeum Nadwiślańskiego sprowadził dwór z Gościeradowa, jako mieszkania pracownicze dwór z Modliborzyc. Kurzątkowski podkreśla też niezwykle szczęście Kazimierza do mądrych konserwatorów – obrońców, ale i współtwórców.
Mniej jednoznaczna, aczkolwiek bardziej dogłębna jest analiza twórczości Karola Sicińskiego w Kazimierzu Dolnym dokonana przez Jerzego Żurawskiego. Okiem wprawnego inwentaryzatora wylicza kolejne plany, ocenia i hierarchizuje. Na plus zapisuje Sicińskiemu dalekowzroczność w planowaniu rozwoju kołowego i komunikacji w ogóle. Jednak od razu stwierdza, że realizacja tej koncepcji miałaby opłakane skutki dla materii zabytkowej. Za największą zasługę poczytuje Sicińskiemu rewaloryzację i odbudowę Rynku. Zrealizował niemal scenograficzną wizję małego polskiego miasteczka. (…) Budynki posadowione są zgodnie z konfiguracją terenu, a skalą, barwą gontu, dachówki, tynku i białego kamienia w sposób doskonały komponują się z krajobrazem – zachwyca się autor. Wyznacza warianty działań konserwatora:
- odbudowa lub rekonstrukcja zabytków wiernie odtwarzająca ich wygląd pierwotny
- realizacje będące dosyć swobodną interpretacją zachowanej ikonografii
- nowe, oryginalne dzieła projektu własnego
Podkreśla, że skala tego jednoosobowego przedsięwzięcia była wydarzeniem bezprecedensowym.
Osobiście przez 11 lat, bez personelu pomocniczego, inicjował remonty i odbudowy, decydował o lokalizacjach i przeznaczeniu obiektów, wykonywał studia i projekty urbanistyczne i architektoniczne, robił kosztorysy, nadzorował budowy, a nawet często organizował wykonawstwo budowlane i rozliczał wykonane prace. Żurawski na minus zapisuje Sicińskiemu inwazyjne kamienne koryto, które umożliwiło regulację rzeki Grodarz oraz rozbudowę Szkoły Rzemiosł ingerującą w tkankę miejską. Niejako usprawiedliwia konserwatora powołując się na brak możliwości dogłębnych badań historycznych, archeologicznych i architektonicznych. W II połowie lat 40-tych XX-wieku nie dysponowano według niego odpowiednią techniką, a przede wszystkim brakowało czasu na miarodajne badania. Należało jak najszybciej przystąpić do odbudowy. Siciński był, więc zdany na własny osąd zabytkowej materii i jej indywidualną interpretację. W skrajnie nieprzychylny sposób odnosi się do powojennej odbudowy prof. Adam Miłobędzki. Zarzuca Sicińskiemu fetyszyzację miasta. Według niego konserwator używał pewnych form bez zrozumienia ich funkcji np. drewniane balkoniki przynależące architekturze żydowskiej interpretował jako typowo polskie i stąd zachowywał w Kazimierzu. Ten Kazimierz, który stworzył Siciński, to było miasto, powiedzmy, „nowozabytkowiczowskie” -twierdzi.
Niezależnie od oceny fachowców architektura i urbanistyka zaproponowana przez Karola Sicińskiego na stałe wpisała się w kazimierski krajobraz. Stała się elementem nieodłącznym miasteczka, organicznie z nim zrośniętym. Na tyle, że większość turystów, ale i też mieszkańców jest przekonana o jej autentyczności i „dawności”. I tu wypada posumować rolę powojennej odbudowy w rozwoju Kazimierza Dolnego.
Po pierwsze architekt przyczynił się do umocnienia, a może nawet odrodzenia mitu tego miejsca. Wizja Kazimierza jako ośrodka artystycznego o przyciągającym, tajemniczym genius loci wykreowana przez międzywojenne środowisko kierowane przez Tadeusza Pruszkowskiego znalazła swoją kontynuację. Należy też docenić stylotwórczą rolę architekta. Niezależnie czy był to „styl kazimierski, „kazimierzowski” czy jego własny, stworzył całość o niebywale malowniczym uroku. Ten urok wpłynął na gospodarczy rozwój okolicy. Nie ma już śladu po wojennych gruzach, które tak przeraziły Sicińskiego, gdy stanął na Rynku w 1945 r. Turystyka i hotelarstwo kwitną, zgodnie z prognozami konserwatora. Najmniej może Kazimierz oddziałuje na rozwój kultury ogólnonarodowej. Jeśli wspomnimy działalność Bractwa św. Łukasza (uczniów Tadeusza Pruszkowskiego) promieniującą na dyskusję o sztuce narodowej czy wpisanie Kazimierza przez propagandę PRL-u w nurt ludowy (organizowany tu Festiwal Śpiewaków i Kapel Ludowych), to współcześnie brakuje takich dążeń. Kazimierz przyciąga urokiem wykreowanym przez Sicińskiego, ale jak na tak wielowarstwowe zjawisko, to jednak zbyt mało. Istnieje potrzeba uświadomienia turystom jego wielowiekowej i skomplikowanej historii – od grodu Kazimierza Sprawiedliwego (nie Wielkiego!), przez żydowskie sztetl, po zapomnianą międzywojenną kolonię artystyczną.
Anna Miller
Bibliografia
- Krzysztof Chmielewski i Jarosław Krawczyk, Kazimierz Dolny – cud małego miasteczka. Rozmowa z prof. Adamem Miłobędzkim, w: Kazimierz odnowiony. Jego zabytki i krajobraz kulturowy, Mówią wieki, 2003
- Anna Czapska, Karol Siciński. Architekt i konserwator zabytków (1884-1964), „Kwartalnik architektury i urbanistyki, tom XXXV, zeszyt 3-4, s. 303-308, PWN, Warszawa 1990
- Marta Leśniakowska, Architektura w Kazimierzu Dolnym i Janowcu, „Arkada” Pracownia Historii Sztuki, Warszawa 2001
- Marta Leśniakowska, Kontynuacje: „dworkowość” w XX wieku, w: tejże, „Polski dwór”: wzorce architektoniczne, mit, symbol, s.48-61, ISPN, Warszawa 1992
- Mieczysław Kurzątkowski, Zabytkowy spadek po konserwatorach, „Spotkania z zabytkami”, 1999, nr 9(wrzesień), s.6-9
- Tadeusz Michalak, Architekt Kazimierza, „Brulion kazimierski”, nr 6, jesień-zima 2006, s. 25-29
- Waldemar Odorowski, Nie chciał być aktorem, wolał zostać dyskretnym reżyserem, „Brulion kazimierski”, nr 6, jesień-zima 2006, s. 19-24
- Karol Siciński, Studia nad obecnym stanem miasta Kazimierza nad Wisła, 25 X 1945, Archiwum Karola Sicińskiego, teczka 1/60, Referaty. Informacje. Wystąpienia 1945-1950
- Karol Siciński, Urbanizacja Kazimierza, „Wiadomości Literackie”, 1939, nr 2, s.2
- Bogusław Szmygin, Kazimierz-kreacja konserwatorska, „Spotkania z zabytkami”, 1999, nr 9(wrzesień), s.3-5
- Jadwiga Teodorowicz – Czerepińska, Twórczość architektoniczna Karola Sicińskiego, „Architektura”, 1984, nr 1(417)
- Jadwiga Teodorowicz – Czerepińska, Życie i twórczość Karola Sicińskiego – architekta, malarza i konserwatora, Katalog wystawy w Muzeum Kazimierza Dolnego, Kazimierz Dolny 1982
- Jerzy Żurawski, Kazimierz Dolny, w: Zabytki urbanistyki i architektury w Polsce. Odbudowa i Konserwacja, t.1 Miasta historyczne, pod red. Wiktora Zina,s.187-211, Arkady, Warszawa 1986