Porzucił łysą Krystynę dla atrakcyjnej Esterki
Hanna Pawłowska
Król Kazimierz Wielki był wybitnym monarchą, dzielnym dowódcą, dobrym gospodarzem i świetnym strategiem. Niestety, nie wiodło mu się w życiu osobistym. Pierwsza żona zmarła przedwcześnie, druga nie mogła mu dać potomstwa, trzecia okazała się agentką obcego mocarstwa. Nic dziwnego, że po małżeńskich niepowodzeniach szukał miłości i ukojenia u boku urodziwej kochanki.
Jeszcze jako nastoletni królewicz, syn króla Władysława Łokietka, realizując polityczne plany ojca Kazimierz wziął ślub z równie młodą córką księcia litewskiego Anną. Miał z nią dwie córki, więc po przedwczesnej śmierci żony zaczął poszukiwać nowej kandydatki, by zapewnić sobie męskiego potomka. Wybór padł na niemiecką księżniczkę Adelajdę Heską, która była wielkim rozczarowaniem. Nie dość, że nowa żona nigdy nie nauczyła się mówić po polsku, to w dodatku okazała się bezpłodna i królewskie marzenia o potomku legły w gruzach. Mimo wielu zabiegów u papieża o unieważnienie małżeństwa Kazimierz Wielki nigdy takowego unieważnienia nie otrzymał. Wchodząc w kolejne związki stawał się więc bigamistą.
Piękną Krystynę poznał polski król na dworze cesarza Karola IV w Pradze. Pojechał tam zawrzeć z cesarzem traktat o przyjaźni. Pobyt przedłużył się, świętowano podpisanie traktatu bawiąc się i ucztując. Kazimierzowi wpadła w oko kobieta wyjątkowej urody – Krystyna Rokiczańska, obecna na cesarskim dworze. Zauroczony piękną Czeszką zabrał ją do Krakowa i poślubił. I znowu rozczarował się wielce, gdyż – jak wspomina Jan Długosz w swoich „Kronikach” – Krystyna ukrywała przed królem poważny problem: miała świerzb i była łysa, o czym doniósł władcy zaufany dworzanin. Król osobiście sprawdził doniesienie i był wstrząśnięty, odkrywając nieprzyjemną prawdę. W dodatku Krystyna okazała się być agentką wywiadu cesarza Karola IV, umiejętnie podrzuconą na dwór polskiego monarchy.
Czyż w tej sytuacji można wątpić w prawdziwość „Kronik” Długosza, które informują, że w roku 1356, porzuciwszy Krystynę Kazimierz Wielki wziął sobie za nałożnicę kobietę żydowskiego pochodzenia Esterę, z powodu jej niezwykłej urody? Dając wiarę zapiskom Długosza historycy, zwłaszcza żydowscy, uczynili z Esterki osobę wielce dla społeczności żydowskiej zasłużoną. To przez wzgląd na nią – jak pisał historyk Dawid Gans w dziele „Potomstwo Dawida” – król nadał wielkie przywileje Żydom a Esterka otrzymała od króla pisma o łaskach i wolności dla Żydów.
Żydzi z Kazimierza Dolnego dumni byli z otrzymanych od króla przywilejów, które jakoby zawdzięczali Esterce, pięknej córce biednego kazimierskiego krawca. Z wielkim przekonaniem twierdzili, że to właśnie z ich kazimierskiej społeczności wywodziła się kobieta, którą król Polski wybrał na swoją towarzyszkę życia, zabierając ją najpierw na zamek w Kazimierzu, a następnie budując specjalnie dla Esterki zamek w pobliskiej Bochotnicy. Szczycili się tym, że posiadają niezbity dowód na obecność Esterki w Kazimierzu – parochet, czyli haftowaną ozdobną zasłonę na wnękę, gdzie w synagodze przechowywano święte księgi Tory. Jak pisze Lech Pietrzak w książce „Prawdy i nieprawdy czyli kazimierskie fakty i legendy”, kiedy król Kazimierz udawał się na swoje wyprawy wojenne, Esterka tęsknie czekała, haftując swoimi zręcznymi palcami piękne tkaniny. Haftowała misterne ornamenty specjalnymi złotymi nićmi, które król zamówił u swojego złotnika w Hiszpanii. Kiedy dzieło było gotowe, złożyła je w darze dla miejscowej synagogi.
W kronikach Długosza znajdujemy również wzmianki o czwórce dzieci pochodzącej ze związku króla z Esterką. Król zezwolił wychować córki w wierze judaistycznej, synów zaś, choć nieślubnych, uczynił w testamencie swoimi spadkobiercami.
Po śmierci Kazimierza Wielkiego kazimierscy Żydzi zaczęli corocznie odprawiać w synagodze modlitwę na jego cześć. Strzegli haftowanej, w ich mniemaniu ręką Estery, tkaniny jak bezcennego skarbu. W czasie I wojny światowej wyposażenie synagogi znalazło się w wielkim niebezpieczeństwie. Wycofujące się wojska rosyjskie spaliły miasteczko. Od tego czasu parochet został dla bezpieczeństwa przeniesiony z synagogi do kasy pancernej bogatego kupca Bromberga, mieszkającego w Kamienicy Gdańskiej. Wyjmowano go i przenoszono do synagogi tylko w czasie najważniejszych żydowskich świąt.
W czasach międzywojennych pojawił się w Kazimierzu warszawski historyk sztuki Wacław Husarski, zainteresowany miejscowymi zabytkami. Postanowił on baczniej przyjrzeć się słynnej haftowanej tkaninie, o której wiele słyszał. Obejrzał, pomacał i wydał opinię: Tkanina nie pochodzi z czasów króla Kazimierza. Jest znacznie młodsza i wygląda na wyrób chiński, sprowadzony do Polski prawdopodobnie w czasach XVIII-wiecznej mody na chińszczyznę.
W tym samym czasie historycy zaczęli krytycznie przyglądać się „Kronikom” Jana Długosza, zarzucając im nieścisłości i mieszanie faktów z legendą. Nie znaleziono żadnych wiarygodnych źródeł, które potwierdzałyby istnienie Esterki. Nikt nie potrafi również potwierdzić, że stopa króla Kazimierza Wielkiego kiedykolwiek stanęła w Kazimierzu Dolnym lub jego okolicy. Nadworny historyk królewski Janko z Czarnkowa nie poczynił w swoich obszernych zapiskach ani jednej wzmianki o Esterce, zaś jej domniemani synowie mieli ponoć całkiem inną matkę. Kojarząca się w sposób naturalny z królem Kazimierzem Wielkim nazwa miasteczka Kazimierz nie ma związku z tym monarchą. To na cześć księcia sandomierskiego Kazimierza Sprawiedliwego nadały miejscowości nazwę siostry zakonne – norbertanki, obdarowane ufundowanym przez tegoż księcia klasztorem.
Zamek obronny w Kazimierzu Dolnym to całkiem inna historia. Tu inwestorem był rzeczywiście sam król Kazimierz Wielki, co wcale nie oznacza, że zleconą budowę kiedykolwiek wizytował, nawet już po jej ukończeniu. Gdy zamek był gotowy, natychmiast został przekazany w dzierżawę staroście. Nie było więc okazji do spotkania króla z mieszkanką Kazimierza, piękną Esterką. Z przywilejami uzyskanymi przez Żydów jakoby dzięki wstawiennictwu Esterki też było inaczej, niż głosi legenda. Tak naprawdę Kazimierz Wielki tylko potwierdził nadane przez poprzedników przywileje, rozszerzając je na wszystkie ówczesne polskie ziemie.
Zdaniem autora książki „Esterka i inne kobiety Kazimierza Wielkiego”, historyka Ernesta Świeżawskiego, Esterka to wynik erotycznej manii literackiej Jana Długosza, który przypisywał królowi wybujałe życie erotyczne nie mając ku temu większych podstaw, niż jakieś niesprawdzone pogłoski. Autor „Kronik” jawi się także dzisiaj jako antysemita, pisząc, że jest rzeczą ohydną i godną potępienia, że córki zrodzone z tej Żydówki Estery pozwolił [król] wychować w religii żydowskiej. Wszystko wskazuje na to, że piękna Esterka była jedynie wytworem bujnej wyobraźni Długosza, próbującego uzasadnić życzliwość monarchy dla Żydów, których kronikarz darzył ewidentną niechęcią.
A co ze słynnym zamkiem Esterki w Bochotnicy? Według silnie zakorzenionej lokalnej legendy to właśnie ten zamek Kazimierz Wielki wybudował specjalnie dla swojej ukochanej, łącząc go podziemnym przejściem z oddalonym o trzy kilometry zamkiem w Kazimierzu Dolnym. Owym przejściem władca mógł ponoć niepostrzeżenie przemieszczać się do swojej kochanki i równie niepostrzeżenie od niej wracać. Niestety, prace archeologiczne i remontowe w ruinach kazimierskiego zamku nie potwierdziły obecności jakiegokolwiek podziemnego połączenia z pobliską Bochotnicą. Historia budowy obu zamków także toczyła się odmienne.
Po napadzie Tatarów na Ziemię Lubelską w XIV wieku Kazimierz Wielki ufundował zamki obronne w Lublinie, Wąwolnicy i Kazimierzu Dolnym. Chciał tym samym umocnić obronność kraju, otaczając centrum Polski łańcuchem warowni. Łańcuch ten wzbogacany był zamkami prywatnymi. Zgody na ich budowę król udzielał zaufanym rodom i tak zapewne stało się w Bochotnicy, gdzie budowlę obronną wznieśli za zgodą króla protoplaści Firlejów. Opracowane w publikacji „Bochotnica. Historia i zabytki” wyniki badań, przeprowadzonych w 1964 roku przez Politechnikę Wrocławską potwierdziły, że w Bochotnicy istniał mały, bezwieżowy (wieże przysługiwały tylko zamkom królewskim) zamek rycerski, zbliżony swoim elipsoidalnym kształtem do zamku w Kurozwękach. Podczas badań odkryto progi wejściowe do trzech izb na parterze. Nad nimi na piętrze mieściła się zapewne aula rycerska.
Po wielokrotnym przechodzeniu z rąk do rąk zamek w Bochotnicy stał się własnością Jana Oleśnickiego. Ten zmarł bezpotomnie, a budowla popadła w ruinę, do dzisiaj w tym stanie pozostając.
Do legendy Esterki należy także tajemniczy obiekt na wzgórzu sąsiadującym z ruinami zamku, zwany grobowcem lub kaplicą Esterki. To kamienna, czworoboczna, parterowa budowla ze sklepioną kryptą w podziemiach. Ponoć przykryta była niegdyś kopułą, dzisiaj to już tylko ruina. W ścianach widoczne są ślady okrągłych okien. Zainspirowana legendą o Esterce księżna Izabela Czartoryska, która w pobliskich Puławach tworzyła właśnie muzeum pamiątek narodowych, zarządziła w krypcie poszukiwania archeologiczne. Odkryto wówczas pozostałości zbutwiałej trumny ze szczątkami ludzkimi. Nie były to jednak szczątki kobiety, lecz mężczyzny ze złotym sygnetem na palcu. Sygnet miał herb Dębno, którym pieczętował się ród Oleśnickich. Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że w krypcie spoczął Jan Oleśnicki, a mauzoleum wystawiła po jego śmierci w 1532 roku żona Anna. Budowa nosi cechy panującego wówczas w architekturze stylu renesansowego, a wzór zaczerpnięty został ze słynnej Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu.
Jest to wyjątkowy na Lubelszczyźnie zabytek kultury – mauzoleum świeckiego dygnitarza z XVI wieku w jego dobrach prywatnych – godny wpisu do rejestru zabytków i ochrony jako świadectwo świetnej przeszłości Bochotnicy – pisze Jadwiga Teodorowicz-Czerepińska w publikacji „Bochotnica. Historia i zabytki.” Dodać należy, że mauzoleum wciąż pozostaje w rękach prywatnych i jego stan stale się pogarsza.
Historycznych śladów bytności w Bochotnicy królewskiej kochanki Esterki nie ma. Tutaj działała inna niewiasta – postać historyczna, której czyny obrosły legendą. W XV wieku na zamku bochotnickim rezydowała Katarzyna Zbąska. Utrzymywała zbrojną załogę, dającą się we znaki całej okolicy, a także przejeżdżającym tędy podróżnym. Zachowały się akta procesu o najechanie przez Katarzynę dóbr Grota z Ostrowa, dzierżawcy starostwa kazimierskiego. Wieści o niecnych czynach Katarzyny zrobiły z niej krwawą rozbójniczkę, która zrabowane łupy gromadziła w sekretnej kryjówce pod bochotnickim zamkiem. Niejeden uwierzył tej legendzie, rozkopując zamkowe wzgórze w poszukiwaniu ukrytych skarbów.
A co do pięknej Esterki – jej legenda, mocno zakorzeniona w naszej kulturze, wydaje się mieć zapewniony trwały żywot. Jeszcze w latach 70. minionego wieku żyła w Izraelu kobieta, która – jak pisze autor książki „Kobiety w życiu Kazimierza III Wielkiego” Marek Teler – utrzymywała, że jest potomkinią polskiego monarchy i Esterki.
Autorka: Hanna Pawłowska