Poczta Romualda Gutta

Kazimierzacy mawiają, że na poczcie jest ciepło. W porach chłodnych i mroźnych na ławeczce przy kabinach telefonicznych (jakże dziś już anachronicznych) siedzą skulone postaci oczekujących na PKS, albo mieszkankę Kazimierza, której koniecznie zimą ciepła potrzeba.

Trochę inna jest dzisiejsza poczta niż ta sprzed lat, choć na szczęście wiele się nie zmieniło. Do lat 70 porastał ją winobluszcz, który sprawiał, że była zieloną, żywą rzeźbą powitalną. Była też ośrodkiem komunikacji do czasu, w którym rozpanoszyły się telefony komórkowe i nikomu nie przychodzi do głowy nadawanie telegramów i zamawianie „międzymiastowych”, tak niegdyś popularnych. Dziś na poczcie kupuje się znaczki, kartki świąteczne, obrusy i proszek do prania, funkcja jej zdecydowanie się zmieniła. Przed laty jednak było to centrum informacji; urząd pocztowy był urzędem jednym z najpoważniejszych w mieście.

Nim wzniesiono budynek przy ul. Tyszkiewicza, poczta mieściła się na Nadrzecznej i była to poczta konna.

W 1936 roku wybudowano nową pocztę według projektu i pod nadzorem wybitnego architekta, Romualda Gutta.

Romuald Gutt

Modernistyczny budynek, nowoczesny, o wyważonej skali znakomicie się wpisał w Kazimierz. Gdyby był na nim dach – byłby on gorszy, gdyż ze skrzyżowania ulic Tyszkiewicza z Nadwiślańską i Witkiewicza, ów dach zasłaniałby widok na Farę i ruiny zamku. Do dnia dzisiejszego jest to znakomita architektura, widać tu rękę utalentowanego fachowca. (Poczta ta jest jedynym bodaj w Kazimierzu przykładem, który przeczyłby panującej w latach 60 – tych koncepcji w polityce konserwatorskiej, kiedy to starano się na zasadzie kontrastu w stosunku do tradycyjnego budownictwa kształtować nową architekturę. Uważano, że trzeba do miasteczka wprowadzić nowoczesność. Dopiero kilka przykładów takich jak dom zaprojektowany przez Lacherta, tzw. Batory, kilka typowych budynków przy ul. Nadrzecznej – dzisiaj trochę przebudowanych – spowodowało powrót do zasady, w myśl której w śródmieściu Kazimierza nie należy kontrastować architektury tradycyjnej albo manierystycznej czy nawiązującej do wątków ludowych z nowatorstwem, że jednak należy stosować konsekwentnie w śródmieściu dachy, nie zaś płaskie piąte elewacje). Świetnie wpasowana w krajobraz, pomyślana tak, że nic tam nie wolno zmienić; każda zmiana zachwieje pierwotny zamysł. Dlatego też pocztę wpisano do rejestru zabytków na wniosek miejskiego konserwatora – Jerzego Żurawskiego. Dobry to projekt, przy czym istotne jest to, że wnętrze jest również zaprojektowane przez Gutta, dzięki czemu powstała spójna kompozycja budynku z jego wnętrzem.

Słowem – poczta nie zaszkodziła walorom widokowym i historycznym miasteczka. Lecz poczcie zaszkodziło to, co do niej dobudowano ostatnio oraz zniszczenie jej wejścia. Nie na miejscu jest także naprzeciwległy Batory Bohdana Lacherta, (choć projekt sam w sobie jest dobry). Okolica poczty i to właśnie nie istniejące już wejście stanowiły przed wojną rodzaj ulubionego przez Kazimierzaków sztafażu: nader chętnie robiono tam fotografie rodzinne i okolicznościowe, co świadczy o błyskawicznym niemal wtopieniu się nowego budynku w życie i przestrzeń mieszkańców.

Państwo M. i S. Stachyrowie przy wejściu na pocztę
D. Lis z koleżanką, przed 1942 r.
D. Lis z koleżanką przed, 1942r.

Ze względu na ważność urzędu, podczas wojny kazimierska poczta odegrała niebagatelną rolę historyczna, a to za sprawą jej naczelnika i pracowników.

z lewej strony – ściana poczty, lata okupacji

Coraz częściej przytacza się związany z nią epizod ewakuacji na wschód skarbów wawelskich i bohaterską postać Leopolda Pisza i jego pracowników, którzy za działalność konspiracyjną skazani zostali na zesłanie do Auschwitz, skąd powróciły już tylko ich spopielone szczątki.

naczelnik L. Pisz – więzień Auschwitz

Jest więc ona nie tylko zabytkiem architektury, przykładem świetnie przemyślanego i zrealizowanego projektu, ale i częścią historii. Na poczcie czas się nie zatrzymał, zmienił się nieco rodzaj usług, zmienił się sam obiekt. Oby nie za bardzo, bo trzeba pamiętać, że każda zmiana będzie gwałtem i zmianą na gorsze.

oprac. Bożena Gałuszewska