Palant na placu
Paweł Lis
Piłka nożna to nie był jedyny sport, jaki uprawiano na „placu” – czyli dzisiejszym Małym Rynku. Chyba bardziej charakterystycznym sportem zbiorowym kazimierzaków, którego areną było podnóże jatek był palant, czyli rodzima odmiana baseballu.
Podobnie jak Jurek Kuna podczas meczów piłki nożnej, byłem zbyt mały i wątły, aby uczestniczyć w tych rozgrywkach (choć chyba raz spróbowałem – bez powodzenia…), w których udział brali przedstawiciele młodszej oraz starszej młodzieży, a nawet niektórzy stateczni obywatele miasteczka. O ile mnie pamięć nie myli, prym w tej wielopokoleniowej dyscyplinie wiódł ród Gałuszewskich…
Mniejsza o zasady – były jakieś „bazy” wyznaczane cegłami, trzeba było między nimi biegać, ale najbardziej emocjonującym i wymagającym wysokich umiejętności momentem gry było odbicie własnoręcznie podrzuconej gumowej piłki (w amerykańskim baseballu do pojedynek miotacza i pałkarza…) drewnianym narzędziem (kawałkiem kija, drąga czy nawet wąskiej deski), zwanym „palantem”.
Miejscem, skąd starano się wysłać jak najdalej piłkę przy pomocy „palanta” były okolice płotu baru „Pod Bykiem”, a uderzenia wędrowały – bliżej lub dalej – w kierunku podwórek za Kamienicami Przybyłów (albo w okolice drewnianego, cuchnącego z daleka miejskiego wychodka – obecnie stoi tam stacja „trafo”).
W baseballu najbardziej spektakularnym i cenionym uderzeniem jest „home run” – celnie trafiona piłka ląduje daleko poza polem gry, w trybunach, a pałkarz triumfująco obiega wszystkie bazy, pozdrawiając wiwatując publiczność. W kazimierskim palancie takim uderzeniem była „klipa na magistrat” – celnie i niezwykle mocno uderzona piłka przelatywała na dachem Kamienicy Mikołaja Przybyły (mieścił się tam wówczas, podobnie jak dziś Urząd Miasta – czyli „magistrat”) i ku zaskoczeniu przechodniów lądowała (czasami z hukiem uderzanej blachy) wśród parkujących na Rynku – wtedy jeszcze legalnie i zgodnie z przepisami – samochodów.
A autor „klipy na magistrat” przebiegał wszystkie ceglane bazy i z dumą słuchał wiwatów kazimierskiej dzieciarni, siedzącej na drewnianych progach jatek.