Ocalone z niepamięci
Halina Cieszkowska
Zamiast Prologu
Znalazłam niedawno Twoje listy. Jest ich aż 93. Minęło przeszło lat sześćdziesiąt, kiedy rozpoczynaliśmy naszą korespondencję Londyn – Warszawa. Dziś już pożółkłe, małego formatu koperty i te w środku upchane cieniutkie kartki (żeby się więcej zmieściło) zapisane dość niekaligraficznie Twoją ręką. Jestem już dziś bardzo wiekową osobą. Gdzież ta klarysewska dzieweczka do której pisałeś? I cóż mam z tym wszystkim zrobić? Wyrzucić – stanowczo nie mogę. Mogę spalić? No tak – ogień zniszczy ślad materialny, ale gdzież się podzieją wówczas Twoje żale, bóle, tęsknoty, nadzieje – cały ten bezmiar uczuć, żarliwości, którymi została przesiąknięta ta korespondencja? Czy można to wszystko skazać na niebyt, unicestwić? Więc może lepiej niech idzie do ludzi, poruszy czyjeś serce, rozbudzi czyjąś wyobraźnię, czegoś nauczy, coś przekaże lub uświadomi czytającemu jak bardzo jest szczęśliwy posiadając to wszystko, czego zabrakło autorowi tych listów. Jeśli tak się stanie coś z tych listów zostanie ocalone. Oczywiście ja również skwapliwie Ci odpowiadałam, ale w okresie Twego aresztowania i później tyle się jeszcze wydarzyło … i tak bardzo mi Ciebie brakowało. Nigdy się o tym nie dowiedziałeś.
H.C.
Warszawa, zima 2010
*
Epilog
Lato 2010, Kazimierz nad Wisłą
Przedziwnie urokliwe to miasteczko zafascynowało mnie kiedyś i podbiło moje serce. Przyjeżdżam tu od lat. Tu mi się najlepiej odpoczywa. Może też ma na to wpływ i sama nazwa?
„Gdzie jedziesz w tym roku?” – pytają znajomi. Jak to? – odpowiadam – jak zwykle – do Kazimierza, do mojego Kazimierza. I jest w tym mała nutka melancholii, smuga zamyślenia i coś jakby spełnienie – H. C.
*
…
„Wojny nigdy nie są wygrane”
Lew Tołstoj
II Wojna Światowa szczególnie była dla nas okrutna, a jej skutki trwają do dziś. Prócz strat materialnych, kraj poniósł ogromne straty w ludziach. Była to przecież walka z dwoma wrogami. Ale statystyka nie jest jeszcze zamknięta ani kompletna. Nie wiemy przecież o wszystkich, którzy zginęli. Poza tym należałoby doliczyć do ofiar wojny tysiące przymusowych tułaczy, emigrantów z konieczności przeraźliwie czepiających się wspomnień i tych z nieuleczalnymi ranami duszy. Tym okaleczonym przez wojnę, jak i tym przez nią skażonym, nie udało się do dziś wygrzebać spod tego potwornego dziedzictwa. A nawet, gdy już sądzili, że jakoś się otrząsnęli i ozdrowieli – spadały na nich okropne skutki uboczne wojennego inwalidztwa lub też różnego rodzaju psychozy, nerwice, depresje. Znane są przecież objawy „nerwicy frontowej”, jak również urazy doznane na skutek przebywania w łagrach czy obozach koncentracyjnych. I niektórzy z nich o słabej konstrukcji psychicznej ulegli załamaniu. Tak wiele wartościowych jednostek ubyło krajowi, tak wielu utalentowanych ludzi. Sporą grupę wśród nich stanowią emigranci ostatniej wojny – żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Często tym ludziom zawaliło się wszystko. Postawieni przed twardą, powojenną rzeczywistością, zmuszeni nieraz do bardzo trudnych decyzji – nie mogli, a czasem nie chcieli wracać do kraju, takiego, jakim się stał. Choć tak bardzo pragnęli powrotu do domu i bliskich – nawet jeśli byłoby tam głodno i chłodno. (…)