O malarstwie Ewy Siemińskiej
Jacek Napiórkowski

Morfologia cienia – krótka rzecz o malarstwie Ewy Siemińskiej

Marta, albo obsługa cywilizacji, 2011, akryl/płótno, 80×80 cm

Poeci lubią malarzy i kochają, ale im zazdroszczą, bo ci robią rzeczy, o których pierwsi mogą tylko pisać i mówić.

To trawestacja wypowiedzi nowojorskiego poety Franka O’Hary o malarstwie malarza – przyjaciela Larry’ego Riversa. Patrzysz na obraz i w jakimś sensie jesteś jak małpa w muzeum. Ale jak ta małpiastość częstokroć smakuje! Bo oto malarz (na szczęście!) to nie ten, który pisze manifesty (choć i tak się zdarza), lecz medium pomiędzy widzialnym a niewyrażalnym, sensualnym a ulotnym. Obraz materializuje abstrakcję, jest jednocześnie zamkniętą w ramy wymyśloną rzeczywistością, ale ma również kształt, określoną chropowatość, szorstkość, gładkość, fizyczność. Jest zapisem wielokrotnych ruchów ręki. Jak to pogodzić? Albo – jeśli wybierze się inne rozwiązanie – jak z tego niepogodzenia wysnuć prawdę o sobie w sztuce, malarstwie, a przynajmniej jej namiastkę?

Ewa Siemińska zaskakuje w swoich pracach nieobecnością, cieniem, postmodernistycznym inside out, szczególnie kiedy kolor nie tyle opowiada czy dopełnia krajobraz, co emocje artysty. Malarz to egoista, jak każdy demiurg, który ma gdzieś koncyliację. Ale jest on również – jakże często – współodczuwającym Prometeuszem. Rzadko na obrazach Siemińskiej pojawia się człowiek, postać, a jeśli już to jakaś jej forma druga, odbita, przetworzona. Wielokroć artystka pokazuje fragment krajobrazu, Wisły, wzgórz, nieba, Słońca, co wprowadza wypowiedź na poziom kontemplacji, religijności, bywa subtelnym studium samotności. Morfologia cienia, chciałoby się powiedzieć, patrząc na niektóre prace. Cień jest manichejskim bratem światła, może być świadectwem rozczarowania, przestrzenią dla pustki, niepokoju, cierpienia. Ale jest też obszarem, skąd dobrze jest przyglądać się światłu i światu, miejscem, gdzie można odpocząć, nabrać sił, schronić się przed niebezpieczeństwem. To, co uderza w tym malarstwie, to skromność i samotność, rodzaj jakiejś dyskrecji, wynikająca z obserwacji obawa, aby nie narzucać się światu z własnym bólem, bo ten ma go w sobie aż nadto. Ale artystka poddaje się czasem spontanicznej ufności, wyłącza świadomość, rozpina filozoficzny gorset i cieszy się samym aktem kreacji, przetwarzania tego, co widać na to, co może być hipotezą szczęścia i ostatecznego porządku. Ufam Siemińskiej, bo nie traktuje mnie zbyt serio, zostawia zupełnie samego z przedstawianą materią, nie do końca wierzy w moją koncentrację. To rodzaj sztuki, której często niepotrzebna jest publiczność. Malarka nie chce niczego udowodnić, nie napręża mięśni, nikogo nie nawołuje. Krajobraz u Siemińskiej jest milczącym świadkiem własnej samotności, która – co ciekawe – może być zwiastunem radości i spełnienia. Samorealizowanie się natury to jedna z największych tajemnic. Artystka lubi ją demistyfikować, ale nie poprzez obnażenie, bardziej poprzez nakładanie różnych filtrów koloru i perspektywy, które potrafią te same zjawiska bądź desygnaty ukazać inaczej, nie tyle doskonalej, co autentyczniej. W niektórych pracach ujawnia się jakaś niemalże prenatalna pamięć, z której wydobywane są i nakładane na płótno wielotysiącletnie krajobrazy, przestrzenie bez człowieka i cywilizacji, stany nietknięte przez czas, czyste bryły i kształty. Świadczy to o ambicjach samopoznania i o odwadze, ale jest też dowodem rozczarowania współczesnością, odwróceniem się plecami do luster życia, rozpoczęciem wędrówki ku śmierci, która może być przecież – i pewnie jest – nowym początkiem.

Jacek Napiórkowski

* tekst pochodzi z katalogu wystawy Ewy Sieminskiej Ślady pamięci, która prezentowana była w Kuncewiczówce w czerwcu 2012 r.

Fotografia: Woda, 1997, 38×27 cm

Ewa Siemińska – absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (Akademia Sztuk Pięknych) im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Studia malarskie w pracowni prof. Lecha Kunki. Dyplom na Wydziale Ubioru w roku 1972. Grafik prasowy, projektantka ubioru (złote medale na Targach w Lipsku – 1975 i Kolonii – 1984). Malarka (medal na Międzynarodowym Biennale Pasteli – 2010). W latach 1998-2000 współorganizatorka i propagatorka idei cyklu wystaw związanych z tematem Ziemi. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków i Stowarzyszenia Pastelistów Polskich.