Naczelnik Pisz, który uratował Szczerbca
Grzegorz Józefczuk

Człowiek, który uratował Szczerbca, największą pamiątkę I Rzeczypospolitej, i sławne wawelskie arrasy, był naczelnikiem poczty w Kazimierzu Dolnym. Zapomnianą postać Leopolda Pisza przypominać będzie odsłaniana w czwartek tablica pamiątkową.

To jedna z najbardziej niesamowitych historii z początku II wojny światowej. Chodzi o ratowanie skarbów z Wawela. 1 września 1939 roku Szczerbiec, czyli mieć koronacyjny jeszcze z czasów Łokietka, tak zwane regalia królewskie oraz przedmioty ze Skarbca Koronnego oraz sławne arrasy zapakowano na barkę w Krakowie. Wiadomo, że zostały wywiezione z kraju aż do Kanady. Do Polski wracać zaczęły dopiero od 1959 roku.

Tyle że według planu ewakuacji skarbów barka miała dopłynąć do Sandomierza, a stamtąd ładunek miał zostać przetransportowany drogą lądową najpierw do Jarosławia, następnie na wschód. Ale w Sandomierzu załoga barki nie spotkała ludzi, do których miała dotrzeć, po niemieckim bombardowaniu zaczął się wojenny chaos. Nie było komu odebrać 21 skrzyń z cynkowanej blachy z dziełami sztuki oraz osiem cylindrycznych futerałów na gobeliny i chorągwie. Wówczas postanowiono płynąć do Dęblina, lecz tam z kolei już zbombardowano linię kolejową. Wówczas wybrano Kazimierz Dolny. Barka zatrzymałasię w Mięćmierzu, sławnej dziś wiosce pod Kazimierzem. Lecz… i tu także nie było wojska, które skarby miało przejąć.Wówczas do akcji wkracza Leopold Pisz, naczelnik poczty w Kazimierzu Dolnym. Wziął na siebie zadanie pilnowania ładunku, skontaktowania ekipy z barki z jednostkami polskiego wojska i przewiezienia skarbów w jakieś tymczasowe, bezpieczne miejsce. Te chwile sprzed ponad 70 lat znakomicie, niczym w scenariuszu filmowym, opisuje kazimierzanka Bożena Gałuszewska na stronie internetowej wkazimierzudolnym.pl poświęconej historii miasteczka:

„Leopold Pisz dwoi się i troi ofiarnie. Zdaje się być opatrznościowym mężem zesłanym specjalnie na ratunek (parę tygodni temu zresztą, zwiedzał pan Pisz Wawel i skarby narodowe zrobiły na nim niezapomniane wrażenie). Dzięki jego kolejnemu telefonowi ekipa dostaje żołnierskie przyrzeczenie dostarczenia kolumny samochodów. (…) Rano przychodzi meldunek, że samochody jednak nie przyjadą. Niemcy pod Dęblinem usiłują sforsować Wisłę. (…) Nieoceniony naczelnik Pisz cudem otrzymuje obietnicę od dowódcy odcinka frontu: da on tabor konny, złożony ze zwykłych furmanek, zarekwirowanych dla wojska.” Dzięki Piszowi bezcenny ładunek dotarł bezpieczne z Kazimierza do Karmanowic, i dalej do Wojciechowa i Tomaszowic.

Jednak zasługi bohaterskiego Leopolda Pisza z czasem poszły w zapomnienie. Dopiero kiedy w roku ubiegłym obchodzono 70 rocznicę uratowania wawelskich skarbów i postanowiono w Mięćmierzu ustawić pamiątkowy kamień, przypomniano sobie o naczelniku kazimierskiej poczty. Wtedy grupa mieszkańców napisała list do dyrekcji poczty w Lublinie. „Dziś nikt już niemal o Leopoldzie Piszu nie pamięta. Musimy przyznać to ze wstydem i uznać, że jako Kazimierzacy nie zrobiliśmy dotąd nic, by zachować pamięć i wspominać go z należytym szacunkiem. Czujemy się odpowiedzialni za wskrzeszanie pamięci o Nim, bowiem dzięki takim właśnie cichym Bohaterom, Polska cieszyć się może nie tylko wolnością i suwerennością państwową, ale i wspólną, duchową tożsamością Narodu.”

– Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że był taki niezwykły człowiek, naczelnik poczty – mówi Elżbieta Mroczkowska, rzeczniczka Centrum Poczty w Lublinie. Poczta tablice ufundowała, wmurowano ja w poniedziałek, odsłaniana jest we w czwartek 7 stycznia.

Na marmurowej tablicy wyryty został napis: „W tym urzędzie pocztowym Naczelnikiem był Leopold Pisz/ 1903-1942/ uczestnik akcji ratowania zbiorów wawelskich/ we wrześniu 1939 roku/ współorganizator polskiego podziemia niepodległościowego w Kazimierzu Dolnym/ zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau”.

Natomiast na odsłoniętym we wrześniu 2009 roku w Mięćmierzu z inicjatywy kazimierskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Oddział pamiątkowym kamieniu można przeczytać. „W dniu 9 września 1939 roku do tego miejsca dopłynął galar, którym ewakuowano skarby wawelskie. Dzięki pomocy miejscowej ludności Kazimierza Dolnego, Karmanowic i Wojciechowa przetransportowano je furmankami do Tomaszowic, a następnie wywieziono z Polski przez Rumunię do Kanady. Powróciły na Wawel w latach 1959 – 1961 (…).”

Leopold Pisz został aresztowany 26 maja 1941 r. wraz z kilkunastoma innymi ludźmi tworzącymi ZWZ AK w Kazimierzu. Zginął w Oświęcimia, miał 39 lat. Nie był jedynym „lubelakiem” zaangażowanym w ratowanie skarbów z Wawela. Barkę ze skarbami ciągnął z Krakowa statek „Paweł” dowodzony przez kapitana Mariana Śliwińskiego z Puław.

Akurat wczoraj ukazał się 9 numer „Brulionu Kazimierskiego” (dostępny od dzisiaj w Kazimierzu w księgarni przy ul. Lubelskiej, w Kawiarni Galerii oraz w Kazimierskim Ośrodku Kultury) z artykułem Alicji Wasilewskiej „Ratowanie skarbów wawelskich”. Jutrzejsze uroczystości w Kazimierzu rozpocznie o godz. 12 msza w farze.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin