Malwina czyli domyślność serca
O powieści pióra księżnej M.A

Fragment dziełka Kazimierza Wójcickiego pt. „Niewiasta polska w początkach bieżącego wieku”, 1800-1830

Po tej dobie tak burzliwej, pełnej niepokoju, w której drżały serca wszystkich naszych niewiast, a ciągnącej się do 1814 roku: we dwa lata pojawia się pierwsza powieść polska, a autorką jej była kobieta z najznakomitszego rodu w kraju. Powieścią tą jest: „Malwina czyli domyślność serca”.

Utwór ten jako stojący na czele nowej gałęzi powieściowej, która się następnie ubarwiła tak w bujny liść zielony jak i urocze kwiaty, zasługuje na bliższe poznanie. Z ręki to bowiem najzacniejszej kobiety, otrzymujemy ten dar drogocenny, co stać musi na czele w historyi literatury ojczystej, jako pierwiosnek zwrotu w tym kierunku, tak bogatego w dalszych pracach, tak niewieścich jak i męzkich. (..) Należy nam zapoznać czytelników z dostojną autorką Malwiny: była to Marya Anna Czartoryska, córka księcia Adama Kazimierza na Żukowie i Klewaniu, generała ziem Podolskich, Feldmarszałka wojsk austryackich i Isabelli z Flemingów podskarbianki. Urodziła się dnia 15 Marca 1768 r. Z rodzeństwa swego była najstarszą. Wychowana starannie, zaledwie wyszła z lat dziecinnych, w szesnastym roku życia, oddała rękę księciu Ludwikowi Wirtemberskiemu. Małżeństwo to, nastąpiło jedynie w widoków politycznych, a ofiarą ich stała się młoda i piękna Marya. Związek małżeński zawarty został dnia 28 października 1784 r. Marya, nie znalazła w zawartym związku szczęścia, mąż, po krótkim pobycie w Puławach i towarzyszeniu uroczystościom jakie w nich z powodu tych godów weselnych obchodzono, wywiózł ją do rodziców, ażeby im przedstawić tak piękną wy-kształconą synową. Mieszkali w ówczas w mieście fraucuzkiem (…) Następnie wyjechała do Pomeranii, gdzie w starym zamku książąt Wirtemberskich przemieszkiwała. Fryderyk Wielki, gdy się ukazała na jego dworze. zachwycony został wdziękami księżnej Maryi. Nazywał ją aniołem (…)

O pobycie swem w stolicy Prus sama księżna Marya w sędziwych latach wspominała z goryczą, a to drużyna urzędników dworskich była dla niej najprzykrzejszą. Wstręt w niej obudzały ich figury, usłużność Damy i Szambelana, ich nadskakiwania i sztywność niemiecka, gdy tak dobrze pamiętała otoczenie swoje w Puławach, owe towarzyszki swych lat młodych, osiwiałych dworzan zarówno jak i młodszych. których poczciwe oblicza uśmiechały się radośnie, a z oczu każdego przeglądała miłość i poszanowanie dla najstarszej, a tak ukochanej przez wszystkich, księżniczki. (…)

Kiedy rozdzieliła się z mężem, liczyła rok dwudziesty czwarty życia i była w najpiękniejszej porze rozkwitu wdzięków i powabu niewieściego; niedziw, że gdzie się tylko ukazała byłe celem podziwu, zachwytu i hołdów. Stale osiadła w Puławach przy rodzicach. Wtedy na ich dworze bawił Franciszek Dyonizy Kniaźnin, jeden z wierszopisarzy zeszłego wieku, który miał namaszezenie na prawdziwego poetę; wiele też w jego utworach pozostało rzetelnych klejnotów. poezyi polskiej. Kniaźnin widział w księżnej Maryi tyle piękności i powabu, tyle wdzięku i prostoty, tak wysokie ukształcenie obok dobroci i łagodności, nie mógł patrzeć obojętny, jako poufały. towarzysz wszystkich zebrań i zabaw rodziny książąt Czartoryskich. Miłość zbyt śmiała zapaliła tkliwe jego serce. To uczucie gwałtowne. nie mogące pozyskać wzajemności przygnębiło jego duszę, oddało umysł tęsknocie. Znat Kniaźnin swoje szaleństwo, ale mu się oprzeć nie zdołał i w jednej z pieśni wiernie stan swój smutny maluje. „Czegóż te piękne oczy nie mogą? Czego na twarzy te róże? Nieznaną błądzę za niemi drogą, W ostre skałami bezdroże. Jakże ty gonisz skrzydlaczu hardy! I dziką ścieżką i wązką. Jak srodze ćwiczysz ofiarę wzgardy Cierniową róży gałązką! Pomroka umysł, rana mdłe serce, Tęskność mi duszę zajęła, I same tkliwość w tej poniewierce. Bolejąc tylko płonęła,…

Pomroka ta, coraz więcej ciążyła na jego umyśle: poezya już nie była pociechą, ale większem rozmarzaniem wyobraźni i uczuć serca. Gdym w r. 1829 zwiedzał Puławy, opowiadali mi starzy dworzanie książąt Czartoryskich, że często go widywali, jak po ogromnym tamecznym ogrodzie przechadzał się, a najbardziej i najdłużej w tych miejscach przebywał, gdzie rodzina książęca miała ulubione ustronia.

Nizkiego wzrostu, twarzy pociągłej, blade] i znaczącej, oczy miał ciemne, pełne wyrazu. Bujne włosy z czoła przystrzygał, od środka głowy spadały mu w gęstych splotach na ramiona. Zawsze chodził po polsku, w kontuszu i żupanie, albo w ostatnim tylko na dnie powszednie.

W pierwszych latach nadzwyczaj staranny w ubiorze. później się zaniedbał, tylko wąsy bujne wielce cenił i jednakowe miał o nich staranie.

Miłość ku księżnie Maryi, łączyła się z jej ubóstwieniem, czcił ją jak świętą! Występuje ona w poematach Kniaźnina: Rozmaryn i Balon pod imieniem Amaryllis. Biedny poeta, starał się utaić uczucia swego serca, ale zdradzał się często oczyma, westchnieniem, tęsknotą jak ożywieniem nagłem i niezwykłem, gdy się zbliżył do niej i jej spojrzenie nań padło. Znosił męczarnie nieopisane.

Czy księżna Marya wiedziała tej gwałtownej miłości, cenionego wysoko z talentu na dworze Puławskim Kniaźnina, to nie wiadomo, ale trudno przypuścić, aby jej nie dostrzegła, samą domyślnością serca, która w romansie Malwina, tak ważną odegrywa rolę.

Wróciwszy do domowego ogniska i rodzinnego gniazda, po wielu troskach t cierpieniach, odetchnęła całą piersią swobodnie w Puławach.

O tych chwilach pisze L. Siemieński: „Kiedy opatrzność dotknęła ją srogim losem. zapewne w tym widoku, aby duszę swoją oderwaną całkiem od ziemi, skierowała ku niebu – natenczas małżonka i matka nieszczęśliwa przyszła pod dach rodzicielski szukać przytułku i pociechy. Odtąd żyła tylko obowiązkami dziecięcia względem swoich rodziców i temi, które Bóg wkłada na bogatych względem ubóstwa. Spełniała je też, z gorącością chrześcijańskiej miłości.

„Nie było nic bardziej rozrzewniającego, jak słyszeć ją, kiedy pod koniec życia mówiła o swojej matce: myślałbyś że się dopiero wczoraj rozstały, głos drżący, oczy łez pełne, towarzyszyły każdemu słowu. „Jakżeż to słodko, mawiała, Bóg i rodzice moi, to mi wystarczyło w życiu, aby zapetnić wszystkie tajniki serca mego”. — Serce tak zapełnione, musiało być niewyczerpanym skarbem”.

Kiedy jej matka założyła w Puławach instytut wychowania ubogich córek szlacheckich, księżna Marya założyła szkołę dla dziewcząt wiejskich, gdzie się takowe kształciły na poczciwe i umiejętne gospodynie; obok tego była szkoła i dla pacholąt, z której wyszło bardzo wielu parobków i rolników doświadczonych. Były to pierwsze w naszym kraju tego rodzaju zakłady, dla oświaty ludowej otworzone.

Dla wszystkich tych szkółek, widząc brak elementarnych książek, ułożyła popularne dziełko: Pielgrzym w Dobromilu. „Są to rysy z dziejów (mówi L. Siemieński) wplecione w opowiadania z żywota wieśniaczego. Nieporównana prostota stylu połączona z wielką moralnością praktyczną, wyrobiła niezmierną wziętość tej książeczki; od roku bowiem 1817, kiedy się ukazała po raz pierwszy, do dziś, niewiem już wiele wyszło edycyi. I w tej pracy, przy księżnie Maryi zostaje pierwszeństwo pomysłu, forma przyjęta przez nią, okazawszy się nadzwyczaj ułatwiającą naukę, znalazła częste zastosowanie”.

– Po śmierci swej matki osiadła w Wiedniu, gdzie długi czas pomieszkiwała; na lat kilka przed zgonem wyjechała do brata bawiącego w Paryżu i tu, licząc lat 84 wieku, dnia 21 października 1854 roku zakończyła życie. W sędziwych latach, zachowywała umysł czerstwy, wesoły i żywość młodocianą; każdą rozmowę ożywiała szczególnym wdziękiem, a nieraz prawdziwym dowcipem, dopóki nie przeszła w zgrzybiałość.

Kto znał starców dziewiąty krzyżyk wieku dźwigających, nieraz miał sposobność patrzeć na tę łaskę Bożą, że wtedy pomimo cielesnego zdrowia, umysł powoli słabnie a sędziwi ojcowie, jak poważne matrony zaczynają dziecinnieć. Z rzewnym uczuciem poglądamy na tych pielgrzymów, co po długiej wędrówce światowej. wracają do pojęć i życzeń tylko takich, jakie ich ożywiały, gdy z powijaków i kołyski wydobyci.,niepewnemi stopkami zaczynali drogę życia. Wspomnienia przeszłości w nich gasną — namiętności wszelkie cichną — pozostają tylko pragnienia dziecinne. O śmierci nie myślą —troski nie znają, i z śmiechem niewinnego dziecięcia zasypiają snem wiecznym.

Taki stan duchowy dał dobry Bóg w ostatnich latach księżnie Maryi, jakby nagrodę za życie bez skazy, a pełne zasługi jako chrześcijanki i obywatelki.

Znakomity nasz myśliciel Jan Śniadecki, poświęciwszy swe pióro rozbiorowi Malwiny, zaleca ją pod wieloma względami. J. I. Kraszewski w tym romansie uznaje dokonanie z niepospolitą trafnością postrzeżeń obyczajowych. (…)

Estetycy nasi Michał Grabowski i Lucyan Simieński, upatrują w powieści księżnej Maryi, i samą się odmalowała w postaci Malwiny. Siemieński przywodząc ustęp z pobytu bohaterki w starym Głazowie, kończący się opisem, jak się zajmowała dolą biednych włościan z okolicy tego zamku, dodaje: „Po tym ostatnim rysie, będącym niejako programem całego jej życia, ktotby nie poznał portretu księżnej Maryi?”

oprac. Bożena Gałuszewska