Krwawa Środa
18 listopada 1942
Listopad 1942 roku.
Na obszarze całego dystryktu lubelskiego hitlerowcy pospiesznie kończą „Operację Reinhard” – akcję, mającą na celu zagładę wszystkich Żydów, m.in. z Generalnego Gubernatorstwa, prowadzoną w ramach wdrażania „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
Sztab operacji, pod kierownictwem dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim SS-Obergruppenführera Odilo Globocnika, mieści się w Lublinie.
Jednocześnie, na polecenie Himmlera, Globocnik przygotowuje już rozpoczęcie wielkiej akcji wysiedleńczej na ziemi zamojskiej, gdzie po usunięciu Polaków mają być osadzeni koloniści niemieccy.
Koniecznym warunkiem powodzenia akcji jest złamanie w ludziach woli oporu i walki, upodlenie, zastraszenie, odebranie im nadziei.
Hitlerowcy obchodzą się z Polakami brutalnie i bezwzględnie. Tymczasem polskie podziemie organizuje się i walczy. Trwają działania zbrojne oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej.
W powiecie puławskim już od pół roku działa oddział „Kmicica” (Jana Płatka), utworzony przez tajną organizacje – Kadrę Bezpieczeństwa (KB), która przeniknęła tu spod Garwolina, a organizatorem powiatowym jest „Jordan” (Józef Adamczewski). Dzięki niemu sieć konspiracyjna organizacji objęła tereny od Kazimierza Dolnego po Wólkę Profecką.
Okolice Kazimierza stają się centrum organizacyjnym, tu ulokowała się Komenda Okręgu KB.
Komendantem jest były dyrektor jednego z wileńskich teatrów, Stefan Bonikowski ps. „Piotr”, szefem sztabu – Adam Janicki ps. „San”. Organizatorem wojskowym – „Kmicic”, który wiosną 1942 roku utworzył stały oddział partyzancki w wąwozach i lasach między Włostowicami a Parchatką, w pobliżu Kolonii Zbędowice.
W partyzanckim obozie stoją szałasy, w których „mieszkają” partyzanci, są też ziemianki pełniące rolę magazynów.
Oddział się formuje. Partyzanci podejmują szereg akcji bojowych. Wśród nich jest m. in. rozbicie obozu Baudienstu (tzw. Służba budowlana – jedna z form pracy przymusowej Polaków) w Kazimierzu i Klementowicach, rozbicie tartaku w Puławach, dzięki czemu udaje się zdobyć kilkanaście sztuk broni, brawurowy napad na Komunalna Kasę Oszczędności (partyzanci zdobyli 480 tys. zł), wyprawy po skóry do garbarni w Kazimierzu i po kożuchy do wytwórni w Kurowie.
Boją się partyzantów zdrajcy i nadgorliwi, oddani Rzeszy funkcjonariusze.
W każdej chwili spodziewają się wyroku.
W ręce gestapo wpada wtajemniczony w szczegóły tajnej działalności członek KB, mieszkaniec Wólki Profeckiej, ps. „Bagnet”. Dotąd był łącznikiem organizacji, a zatem dobrze zna konspiracyjną siatkę. „Bagnet” opowiedział wszystko, co wiedział…
Jeszcze w październiku Niemcy przeprowadzili wiele aresztowań w Kazimierzu Dolnym i okolicy. W Cholewiance wpadł komendant okręgu „Piotr”, jego los podzielili „San” i „Jordan” (czytaj…). Zginęli w obozach koncentracyjnych.
Na początku listopada aresztowania objęły Las Stocki.
„Kmicic” jednak nie ustaje. Nie zamierza się wycofać ani uciszyć.
Jego oddział liczy już 30 uzbrojonych ludzi, w tym dwóch zbiegłych z niewoli hitlerowskiej jeńców radzieckich („Aloszka” i „Mikołaj”).
Koło Parchatki partyzanci zastawiają zasadzkę na samochód niemieckiej żandarmerii. Akacja się udaje. Kilka dni później, w okolicach Mięćmierza, partyzanci zasadzają się na patrol. Chcą ująć komendanta granatowej policji w Kazimierzu, Łagodę. Niestety, renegata w patrolu nie było, ale z rąk „Aloszki” zginął inny policjant.
Nie wiadomo, czy to właśnie to wydarzenie ostatecznie rozsierdziło Niemców, czy przesądziło o tym, co wydarzyło się potem. Było w każdym razie jednym z szeregu wydarzeń, które wpłynęły na decyzję Niemców o podjęciu radykalnych kroków.
We środę, o świcie, 18 listopada 1942 roku, kilkuset Niemców otacza Kazimierz i rozpoczyna bezwzględną pacyfikację. Równocześnie pacyfikowane są m.in. Bochotnica, Parchatka, Cholewianka, Jeziorszczyzna, Rogów, Helenówka.
Okolice miasta i sam Kazimierz toną w panicznym strachu i rozpaczy. Śmierć zagraża już teraz każdemu bez wyjątku cywilowi.
Nikt – ani kobieta, ani dziecko – nikt nie może się czuć bezpiecznie.
„…W pamiętny dzień pacyfikacji Kazimierza mąż mój postanowił bezwzględnie wydostać się z niego, godząc się, abym mu towarzyszyła. Dnia 18 listopada 1942 roku o świcie ruszyliśmy w drogę ulicą Cmentarną w kierunku wsi Dąbrówka. Za zakrętem przed cmentarzem natknęliśmy się na niemieckich żandarmów, którzy zatrzymali męża legitymując go, mnie zaś kazali wynosić się. Kiedy uczyniłam kilka niepewnych kroków z powrotem, usłyszałam strzał. Zbliżyłam się, zobaczyłam męża leżącego na ziemi. W następnej chwili poczułam ostry ból w plecach. Przestrzelono mi prawy obojczyk, ale nieświadoma wówczas mego stanu biegłam do miasta z myślą, że uda mi się sprowadzić pomoc lekarską dla męża, że może jeszcze taka pomoc mu potrzebna, że może Niemcy zostawią go. Niestety upływ krwi był tak wielki, że gdy dotarłam do Krakowskiej, gdzie mieszkaliśmy, straciłam przytomność. Z opowiadań ludzi dowiedziałam się, że śmierć mego męża nie była lekka. W ciele, oprócz postrzału, miał na piersiach rany kłute…”
„… W dniu 18 listopada 1942 roku o godzinie 4 – 5 rano gestapowcy otoczyli dom, w którym mieszkaliśmy w Kazimierzu przy ul. Plebanka. Wyważywszy drzwi wkroczyli do mieszkania, wyprowadzili mego męża Edmunda, bijąc go kolbami i kopiąc. . Następnie, w krótkim czasie po uprowadzeniu został zastrzelony przy wejściu do miasta, przy ul. Plebanka…”
Od rana, hitlerowcy zamordowali w Kazimierzu ok. 17 osób.
Kilkadziesiąt innych aresztowali i wywieźli do katowni i do obozów koncentracyjnych. Jeden tylko człowiek podczas transportu zaryzykował ucieczkę z jadącego samochodu, ale zginął na szosie do Puław. Z niewoli wrócili nieliczni…
czytaj też…
(artykuł opracowany na podstawie materiałów źródłowych, m. in. L. Siemiona)