Komentarz do artykułu o spichlerzu Feuersztajna
Jerzy Żurawski

W piątkowym wydaniu Gazety Wyborczej, dodatku lubelskim z dnia 19 lutego 2010 r. ukazał się krytyczny artykuł Karola Adamaszka pt. „On już czeka prawie czterysta lat.” Rzecz jest o zabytkowym spichlerzu Krzysztofa Przybyły, potocznie zwanym także spichlerzem Feuersztajna od nazwiska właściciela w początku XX wieku.

W artykule przytoczono m.in. następujące wypowiedzi moich następców na stanowisku Dyrektora Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym: „Zabezpieczyliśmy jego [spichlerza] konstrukcję. Nic w nim na razie się nie dzieje.” I: „W latach 80. w prace wpompowano morze pieniędzy, ale remontu nie ukończono, więc zainwestowane środki teraz po prostu się marnują.”

Zacytowane wypowiedzi wymagają komentarza. Trzeba pamiętać, że w latach 80. XX wieku – jeszcze i na szczęście – podejmowano zabezpieczenia i remonty zabytków nie tylko z myślą ich gospodarczego wykorzystania, lecz również w celu ich uratowania. Spichlerz Krzysztofa Przybyły, wzniesiony ok. 1600 r. jest zabytkiem unikalnym zarówno przez wzgląd na wartości artystyczne, reprezentujące na terenie Lubelszczyzny styl renesansu niderlandzkiego, a także ze względu na fakt, że jest jednym z elementów zespołu kazimierskich spichlerzy nie mających sobie równych w skali nie tylko Polski. Z tych to przede wszystkim względów przejąłem spichlerz w posiadanie Muzeum Nadwiślańskiego, zdecydowałem o podjęciu prac konserwatorskich i wydatkowałem na ten cel tyle środków, ile w owym czasie prace te były warte.

W latach 1984 – 1989 wykonane zostały pod spichlerzem nowe fundamenty wraz z izolacjami poziomą i pionową, mury magistralne powiązano wieńcami żelbetowymi, cały obiekt podpiwniczono. Nad piwnicami wybudowano strop, a pozostałe kondygnacje wmontowano potężne belki stropowe, wykonano nową więźbę dachową i pokryto ja dachówką na podszalowaniu. Usunięto dziewiętnastowieczne oskarpowanie zniekształcające sylwetę zabytku. Wykonano przyłącza energetyczne, wodno – kanalizacyjne i telefoniczne. Tylną ścianę budynku odkopano z nawału osuniętej ze zbocza wzgórza ziemi.

W połowie lat 90. przeprowadzono badanie tynków, usunięto późniejsze zamurowania arkad i loggi i – na podstawie zachowanych śladów – zrekonstruowano dwubarwną dekorację sgraffitową fasady; uzupełniono brakujące tynki. Prac wykończeniowych we wnętrzu spichlerza istotnie nie wykonano, ponieważ środki finansowe, którymi wówczas dysponowałem, należało skierowac na remontowanie ruin zamku w Janowcu nad Wisłą.

W moim zamyśle spichlerz miał być przeznaczony na powiększenie bazy lokalowej Muzeum Przyrodniczego: dodatkowe sale ekspozycyjne oraz sale dydaktyczne z barkiem kawowym. W dalszym ciągu sądzę, że użytkowanie takie byłoby dla tego obiektu optymalne.

Dzięki w.w. pracom spichlerz został uratowany, a jego struktura budowlana znajduje się w doskonałym stanie technicznym. Powierzchniowe uszkodzenia tynków wraz z fragmentami dekoracji, czy obsunięcia się dachówek po ponad dwudziestu latach są zjawiskami normalnymi i powinny być na bieżąco naprawiane przez gospodarza.

Sztuka wysokich lotów, a do takiej należy nasz spichlerz, jest „cenniejsza niż złoto i drogie kamienie”. Użytkowe wykorzystanie zabytku jest wielce pożądane, lecz dla spuścizny kulturalnej Polski nie najistotniejsze, Panie Redaktorze.

Jerzy Żurawski
Dyrektor Muzeum Nadwiślańskiego w latach 1972 – 2000.


Treść artykułu:

„On już czeka prawie czterysta lat”

Wciąż nie wiadomo, co z zabytkowym XVII – wiecznym spichlerzem Feuersteina w Kazimierzu Dolnym

Spichlerz, jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Kazimierza, znajduje się tuż przy wjeździe do miasteczka przy ul. Puławskiej. „Zabezpieczyliśmy jego konstrukcje. Nic w nim na razie się nie dzieje” – mówi Jacek Serafinowicz, dyrektor Muzeum Nadwiślańskiego.

Remont obiektu rozpoczął się jeszcze w PRL. „W latach 80. w prace wpompowano morze pieniędzy, ale remontu nie ukończono, więc zainwestowane środki teraz po prostu się marnują” – relacjonuje Tadeusz Rozłowski, dyrektor Muzeum w latach 2005 – 2007.

Trzy lata temu do dyrektora Rozłowskiego zgłosiła się Lubelska Fundacja Odnowy Zabytków. Jej prezes Andrzej Gumieniczek proponował dzierżawę spichlerza i utworzenie w nim Centrum Promocji Lubelszczyzny. Organizacja deklarowała, że sama zdobędzie środki na remont, więc ani muzeum, ani urząd marszałkowski, któremu muzeum podlega, nic do przedsięwzięcia nie dołoży.

Spichlerz według pomysłu fundacji byłby miejscem, gdzie łączyłaby się działalnośc promocyjna i kulturalna. Na miejscu turysta miałby m.in. dostęp do bezpłatnego Internetu, map szlaków oraz cyfrowej bazy danych zabytków w województwie.

– Trzy lata biliśmy głową w mur, ale nie udało nam się wydzierżawic spichlerza. Od urzędników ciągle słyszeliśmy o procedurach – twierdzi prezes Gumieniczek.

Andrzej Miskur, zastępca dyrektora departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim przypomina sobie negocjacje. „Ale ostateczna decyzja należała do dyrektora muzeum. To jego proszę pytac” – odpiera.

Niedawno urząd marszałkowski zaproponował własną koncepcję centrum promującego region. Ma mieć siedzibę w Lublinie. Odnowy i zagospodarowania spichlerza nie przewiduje.

Durektor Serafinowicz: „Mamy pomysł na spichlerz. Zajmujemy się na razie koncepcją projektu, więc wszystko jest w bardzo wczesnej fazie. Myślimy o manufakturze gobelinów, która przeniosłaby się do nas z warszawskich Łazienek. Kiedy? Za wcześnie mówic o datach. Ministerstwo Kultury przychylnie patrzy na nasze palny. Niewykluczone, że je dofinansuje.

„Gazeta”: Dlaczego muzeum odrzuciło propozycję fundacji?

Serafinowicz: Manufaktura tkanin bardziej pasuje do klimatu Kazimierza niż punkt informacyjny dla turystów.

Tadeusz Rozłowski: Lepsze gobeliny niż nic. Jednak rozwiązania proponowane przez fundację wydawały mi się bardzo sensowne i współgrały z tym, co się dzieje w Kazimierzu. Dzięki tym pomysłom muzeum nie musiałoby się martwic, skąd weźmie pieniądze na dokończenie remontu spichlerza. Jeśli ktoś bał się ryzykowac, że fundacja się z czegoś nie wywiąże, to wystarczyło zastrzec to sobie w umowie i w harmonogramie prac – dodaje były dyrektor.